rozdział 10 " Małe marzenie"

Start from the beginning
                                    

Dlatego, iż czułam się wyjątkowo dobrze i to było w tym najgorsze.

Zagłębiałam się z dnia na dzień mocniej w tej relacji. Któregoś dnia coś mogło nam wyjść poza kontrolę i wiedziałam o tym od samego dnia naszego wielkiego pogodzenia się. Nie wiedziałam wtedy tylko, że ten dzień nadchodził tak wielkimi krokami.

- Jest okej ? - zapytał i byłam pewna, że patrzył na mnie tymi wielkimi, brązowymi oczami.

- Lepiej być nie mogło.

- Chyba dostałaś jakiejś alergii - zaśmiałam się, przez co zrobiłam to także ja. - Ale nic się nie dzieje.

Zmarszczyłam brwi i przekręciłam głowę w jego kierunku, choć nie mogłam na niego spojrzeć.

- Nie mam nawet kropli do oczu. Nie jest okej - stwierdziłam i bardziej otuliłam się ciepłym kocem

Przez następne kilkanaście sekund nie odzywał się, a jedynie przenikliwie na mnie patrzył. To w jaki sposób to robił doprowadzało mnie do jeszcze większych przemyśleń. Zdecydowanie zbyt dużo chodziło mi po głowie. Moja matka, ojciec, Sean i problemy Petera doprowadzały mnie do szaleństwa. Nie wiedziałam już o czym miałam w tej chwili myśleć i komu pomagać.

Zawsze pomagałam komuś, bo sama nie potrzebowałam pomocy. Kiedyś tylko Sean był zawsze, gdy go potrzebowałam. Był moim oparciem. Po swoim wyjeździe uświadomiłam sobie jedną rzecz. Nie potrzebowałam nikogo ani niczego. Sama musiałam sobie radzić. Sama przeżywałam swoje tragedie życiowe. Sama radziłam sobie z atakami paniki w toalecie podczas bali. Sean'a nie było i przeżyłam. Wpajałam sobie, iż nie pragnę niczyjej pomocy.

A jednak teraz powaliła mnie głupia alergia i potrzebowałam czyjejś pomocy. Życie było do dupy pod każdym względem.

Do moich uszu dotarło ciche skrzypienie, a następnie miejsce obok znowu zostało zajęte przez jakąś osobę.

- Odchyl głowę, El - rozkazał mi tym samym tonem co poprzednio.

- Dlaczego ?

- Po prostu to zrób

Zawahałam się przez chwilę. Nie miałam do niego tego samego zaufania co kiedyś, więc moje wahania były odpowiednio potwierdzone. Idiotyzm jednak wygrał i zrobiłam wszystko co kazał. Odchyliłam głowę, która wylądowała na miękkiej poduszce - chyba. W dalszym ciągu nie wiedziałam gdzie byłam. Czekałam kilka sekund, aż ktoś rozchylił moje powieki i wlał do środka zimną ciecz. Ponowił tą czynność przy drugim.

Zamrugałam gwałtownie i zamglonym jeszcze wzrokiem spojrzałam na Sean'a, który zakręcał mały pojemniczek mieszący mu się w dwóch palcach. Rozchyliłam usta, z których jednak nie wydostało się ani jego słowa. Odjęło mi mowę.

- Skąd masz krople ?

Ostatni raz zamknęłam i otworzyłam oczy, a po wykonaniu tej czynności mogłam już zobaczyć go wyraźnie. Miał na sobie zwykły szary dres i czarną bluzę z kapturem założonym na głowę, z którego wystawały mu niesforne loczki. Swoją uwagę skupiał na stoliku nocnym stojącym obok niewielkiego łóżka, na którym siedziałam razem z nim ja.

- Sean.

- Kupiłem. - odpowiedział po chwili. - Z rana pojechałem do sklepu. Pasuje ?

Kiwnęłam głową. Choć jego postawa mówiła coś ewidentnie innego, niż on sam mówił, to nie chciałam się z nim kłócić. W końcu uratował mnie od ślepoty. Wtedy dopiero rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w jakimś pokoju. Na ścianach wisiało dużo plakatów z zespołami muzycznymi, osobami wykonującymi dane utwory i starymi filmami. Nie było tutaj szafy ani nawet biurka, a jedynie mała komoda w rogu pokoju i niewielki stoliczek, przy którym stały trzy krzesełka bez oparcia.

Start a StoryWhere stories live. Discover now