Kiedy pierwszy atak wspomnień przeleciał postanawiam skupić się na ostatnich wydarzeniach.  Ignorując dalej wkurzające odgłosy w mojej głowie decyduje skupić się na Marcelu. To jego twarz pamiętam jako ostatnią i momentalnie całe moje ciało zaczyna drżeć. Ten dreszcz powoduje gęsią skórkę na mojej skórze. Mimowolnie pragnę się skulić i potrzeć swoje ciało żeby dać mu trochę ciepła, ale w dalszym ciągu moje ruchy ograniczają się do powolnych drgnięć końcówek kończyn. Kolejne co właśnie moja głowa przywołuje to obraz jak mężczyzna, który lata temu zawładnął moim sercem miał przystawioną spluwę do głowy i klęczał cały we krwii.

Nie wiem kto stał za nim – obraz nadal próbuje się wyostrzyć w mojej głowie, ale czuje że to potrwa.

Kurwa. Klnę w myślach z bezradności. Co mi się stało?!

Leżę tak w bezruchu jeszcze długo. Powoli z czasem zaczynam odzyskiwać sprawność w swoim ciele. Zaczynam podnosić ospałe powieki na dłużej, moje ręka jest w stanie wolno unieść się do czoła. Dopiero gdy go dotykam czuje jak bardzo mam wyziębione ciało. Moja lodowata ręka jest w tym momencie zbawieniem dla dudnienia jakie rozgrywa się w mojej głowie.

Koncert rocka przy tym to pikuś.

W dalszym ciągu nie mogę się podnieść, ale przynajmniej wiem, że jest wieczór, a może i noc. Przez małe okna na końcu pomieszczenia widzę ciemny blask, zmierzch, a za wpadającą poświatę światła do wnętrza na pewno odpowiada księżyc. Kiedy moje oczy przyzwyczajają się do ciemności mogę wreszcie przyjrzeć się miejscu w którym jestem dokładniej. Przechylam głowę w bok używając całej swojej energii i dostrzegam ciemne, obdrapane metalowe drzwi nad głową. Całe pomieszczenie przypomina mi piwnice. Było brudne, wilgotne, śmierdzące i na ścianach widniała odpadająca już cegła. Kieruje swój wzrok trochę niżej, w stronę moich stóp. Pośrodku pomieszczenia znajdują się dwa równie zdewastowane filary. Na moje oko podtrzymujące sufit z którego zaczęło się już dawno sypać. Mam wrażenie, że jedyną porządną rzeczą tutaj jest to coś na czym leży mój gruby tyłek. W oddali dostrzegam po chwili coś jaśniejszego od reszty obiektów w tej piwnicy. Jednakże jest za ciemno, abym mogła stwierdzić co to jest bez żadnych wątpliwości.

Cała „wędrówka po moich pięknych komnatach" wyssała ze mnie resztki energii.. Znów zaczynam czuć się senna z tą różnicą, że moje ciało powoli odzyskuje siłę.

Nim zasypiam na dobre pod wpływem ogromnie głośnych hałasów zbieram resztki świadomości i nasłuchuje. Z oddali zaczęły dobiegać odgłosy kroków i trzaskających potężnych drzwi. Mogłabym dać sobie rękę uciąć, swoją drogą i tak wielkiego pożytku z niej teraz nie mam więc strata byłaby raczej marna, że wydaje się bardzo znajomy ten głos w oddali.

Nagle drzwi do mojej umieralni się otwierają, a przez nie wpada rażące światło, które dociera prosto do moich oczu zamykając je. Hałas jest przepotężny kiedy drzwi odbijają się od murów, a echo ponownie daje o sobie znać w mojej głowie. Próbuje zasłonić oczy ręką, ale światło było tak intensywne, że bez trudu przebiło się przez moje palce, oślepiając mnie. Postanawiam nie otwierać oczu i dać im chwilę do zaakceptowania zmiany warunków. Słyszę coraz głośniej kolejne kroki.

Ktoś wchodzi do pomieszczenia.

Całe wydarzenia, okoliczności i to miejsce jest tak niedorzeczne, że zastanawiam się nad jednym. Czy ja umarłam? Może to pieprzony czyściec w którym muszę w kółko i w kółko przeżywać to samo dopóki nie odkupie wszystkich swoich win? A może tak wygląda piekło? Przez ułamek sekundy nawet zastanawiam się czy to aby nie jest jakiś kiepski żart... W jednej chwili jestem cała i zdrowa myślami już w domu, ciepłym, pachnącym...moim. A w drugiej leżę na niewygodnej pryczy w ciemnej, wilgotnej norze... Światło dalej mimo upływu chwil było oślepiające.

- Coś ty jej podał kretynie! – kobiecy, zachrypnięty głos wyrywa mnie z moich myśli.

- Tyle ile szefowa kazała ostatnio. Nic więcej. – męski głos powoduje we mnie odrazę. Nie wiem jak daleko stali, ale wraz z ich przyjściem poczułam zapach alkoholu pomieszany ze słodkimi perfumami. – Słowo.

- Banda idiotów! Czy ona Ci wygląda na stu kilogramowego mężczyznę?

- Eee.. No nie szefowo.

- To dlaczego dostała taką samą dawkę!? – kobiecy głos jest coraz bardziej rozdrażniony. Wręcz warczy na swojego rozmówce, aż moje ciało się spieło.

- Eee...

Czuje jak coś dotyka moich włosów. Przełykam cieżko ślinę. Próbuje rozluźnić powieki, aby dojrzeć osobę, która mnie maca wbrew mojej woli, ale jedynie co widzę to zarys postury człowieka. Szeroka górna część ciała może sugerować, że jest to mężczyzna, ale nie mam pewności. Po chwili czuje rękę na swoim czole, która zjeżdza po moim policzku aż do warg. Odsuwam delikatnie głowę w stronę dobiegających głosów. W tym samym momecie ten KTOŚ zabiera swoją rękę i się odsuwa.

-Eee.. ! Eeee! Tylko to potrafisz powiedzieć? Mówię Ci jeżeli ona się nie wybudzi to urwę Ci łeb przy samej dupie!

- Wystarczy. Już dosyć. – nagle znów mam to nieodparte wrażenie, że znam skądś ten głos. – Teraz najważniejsze, żeby się ocknęła. – troska z jaką ten mężczyzna wypowiada te słowa daje mi wiele do myślenia. Przysłuchuje się dalej rozmowie tych trojga próbując rozszyfrować skąd znam ten głos. – Jest tu strasznie zimno. Ona nie może tu zostać na noc w takich warunkach. Przynieś jej coś ciepłego, a jutro będzie trzeba pomyśleć o przeniesieniu nas z tej ruiny.

- O ile dożyje jutra przez tego idiotę.!

- Nie waż się nawet tak mówić! – spokojny dotychczas głos mężczyzny momentalnie staje się agresywny. A mnie jakby olśniło. Kiedy dopasowuje głos do osoby nieruchomieje, jeszcze bardziej, z szoku i niedowierzania. Nie mogę i nie chce w to uwierzyć. Powtarzam w myślach, że to tylko złudzenie. To jakaś pieprzona fatamorgana. Znów zaczynam słyszeć kroki. Powolnie oddalające się jak mniemam w kierunku drzwi. Zbieram w sobie całą wściekłość i zmuszam moje powieki do pokonania bariery światła i otworzenia oczu. Widzę troje postaci, kobieta idzie pierwsza, a za nią dwóch mężczyzn. Pierwszy jest ogromnym, rosłym i grubszym facetem. Na jego lewej ręce zauważam bardzo grubą srebrną bransoletę, która odbija światło z korytarza prosto w moją stronę. Poprawiam swoją niewygodną pozycję aby upewnić się czy mój umysł nie płata mi figli. Przekręcam się delikatnie na lewę ramie i zadzieram głowę wyżej, aby mój wzrok był jak najmniej odwrócony do góry nogami. Przenoszę spojrzenie na ostatnią z postaci i już tym razem na całkowitym wyładowaniu akumulatora biorę głęboki wdech powietrzna i ledwo słyszalnie wołam:

- Daniel!

Drzwi się zamykają. Nie usłyszał mnie...

Zerwany układ. Oddane serce #2حيث تعيش القصص. اكتشف الآن