Rozdział 21

20 1 0
                                    

Minął już prawie miesiąc od wydarzeń ze szkoły. Dzisiaj jest piątek. Czyli tylko trochę zostało do naszej przerwy wiosennej. Tak właściwie to jeden dzień. Właśnie szykuje się do szkoły. Założyłam na siebie białą koszulkę i czarną rozkloszowaną spódnicę. Wepchałam koszulkę do spódnicy w ten sposób aby nie była aż tak przylegająca do mojego ciała. Założyłam naszyjnik od Eddie'go i poprawiłam włosy. Spróbowałam dzisiaj czegoś innego. Przednie włosy zaplątałam w dwa warkocze a reszta włosów była spuszczona na moje plecy. Pomalowałam się i stwierdziłam że wyglądam zajebiście. Zabrałam potrzebne książki i ruszyłam na dół. Zjadłam na szybko tosta.

- Pa mamo!

Krzyknęłam.

- Miłego dnia!

Odkrzyknęła mi.

- Dzięki, tobie też. I nie martw się. Dasz rade na tej konferencji.

Powiedziałam otwierając drzwi.

- Cudowna jesteś. Zmykaj bo spóźnisz się do szkoły.

Zaśmiała się. Wyszłam z domu i wsiadłam do auta. Pojechałam prosto na parking szkoły. Wyszłam z auta i usłyszałam krzyk naszej pani pedagog.

- Wszyscy na sale gimnastyczną! Wspieramy tygrysy!

Krzyczała. To chyba jakiś żart. Zignorowałam ją i ruszyłam do budynku.

- Serio? Zamknięte?

Zaśmiałam się pod nosem. Wywróciłam oczami. Chyba już nie mam wyjścia. Poszłam na sale gimnastyczną. Mike i Dustin od razu mnie zobaczyli. Zaczęli machać rękami abym do nich przyszła. Stanęłam koło nich. Na sali było głośno i cheerleaderki machały tymi pomponami. Miałam ochotę rzucić w nie sałatką którą mama zrobiła mi do szkoły. Czy to Robin gra w orkiestrze? Co tu się wyprawia.

- Nie mówię że moja dziewczyna jest lepsza ale Suzie to prawdziwa geniusza!

Usłyszałam Dustin'a.

- Nastka dwa razy uratowała świat!

Odparł Mike.

- A ty dalej masz tróję z hiszpańskiego.

Zaśmiał się Dustin. Uśmiechnęłam się lekko. Po tych wszystkich piruetach wszystko ucichło. Nasz dyrektor wyszedł na scene.

- Przywitajmy... Tygrysy!

Krzyknął do mikrofonu. Zawodnicy zaczęli wybiegać.

- Od kiedy Lucas jest w drużynie?

Zapytałam Dustin'a zdziwiona gdy zobaczyłam chłopaka w barwach drużyny.

- Jakoś od stycznia.

Odparł Dustin.

- A to dwulicowiec.

Syknęłam.

- O co chodzi?

Zapytał Mike.

- Jeszcze się pytasz? Dobrze wie co mi zrobili a i tak jest w drużynie. Myślałam że się przyjaźnimy w sensie... wiecie o co chodzi...

Odparłam z ironicznym uśmiechem. Jason podszedł do mikrofonu i wygłosił płomienną mowę. Miałam ochotę się porzygać. Czemu Eddie jeszcze nie dotarł do tego cyrku. Byłoby o wiele łatwiej mi przez to przebrnąć.

- Chrisy... kocham cię skarbie.

Tylko to usłyszałam z przemowy Jason'a. Szkoda że sobie jej nie znalazł wcześniej.

- Pomyślcie o Jack'u... o Mellisie, o Heather, o Billy'm, pomyślcie o Jim'ie Hopperze naszym bohaterskim komendancie policji. Wszystkich którzy zginęli w tamtym pożarze. Za co umarli? Żebyśmy przegrali z jakąś kiepską szkołą i wrócili do domu z pochylonym głowami? NIE! Wygrajmy ten mecz. Wygrajmy to dla nich. I wygramy! Już dzisiaj wieczorem!

Munson... The freakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz