Rozdział 2

66 2 0
                                    

- Mam czekoladę tak jak obiecałem.

Powiedział Peter wchodząc do mojego pokoju. Było około godziny dwudziestej trzeciej. Uśmiechnęłam się i zabrałam mu słodycz. Odpakowałam od razu i wzięłam pierwszą kostkę do ust. Zapomniałam już jak dobrze to smakuje. Ostatni raz jadłam czekoladę trzy lata temu.

- Jest pyszna.

Powiedziałam. Peter zaśmiał się i usiadł koło mnie. Odłożyłam czekoladę i położyłam mu głowę na kolanach. Patrzyłam na jego wyraźną szczękę od dołu. On bawił się moimi włosami które nie były długie. Jak każde dziecko w laboratorium miałam króciutkie włosy. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy tak jak obiecał.

- Masz swój ulubiony gatunek muzyczny?

Zapytał. Pokiwałam przecząco głową.

- Jak tak można.

Zaśmiał się.

- Miałam trzy lata jak tu trafiłam i szczerze to nie słyszałam żadnej muzyki poza tą która jest czasami puszczana w tęczowym pokoju.

Odparłam.

- Za tydzień przyniosę ci coś do słuchania.

Powiedział z uśmiechem na ustach.

- Dobrze.

Odparłam. On nachylił się i pocałował mnie w czubek głowy.

- Veronica. Już dwunasta. Wstawaj.

Obudziła mnie mama o godzinie dwunastej tak jak ją o to poprosiłam.

- Dzięki mamo.

Powiedziałam.

- Nie ma za co. Przyniosłam ci czyste ciuchy prosto z prania. Nie chce abyś się spóźniła na spotkanie ze swoim przyjacielem.

Powiedziała i dała nacisk na ostatnie słowo. Zaśmiałam się i przetarłam twarz dłońmi. Mama pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju. Siedziałam chwile na łóżku i zastanawiałam się czemu śnią mi się wspomnienia z Peter'em. Odgarnęłam te myśli po czym wstałam i poszłam do łazienki się umyć. Z mokrymi włosami wróciłam do pokoju i zaczęłam wybierać co dzisiaj założę. Wzięłam długą beżową koszulkę, krótkie spodenki i zaczęłam się ubierać. Założyłam bieliznę a później przygotowane przeze mnie rzeczy. Koszulkę związałam w pasie paskiem aby podkreślić moje wcięcie w talii. Ćwiczenie w laboratorium z nudów ma swoje skutki. Założyłam jeszcze mój zegarek który dostałam od mamy na siedemnaste urodziny. Idealnie zakrywał numer którym oznaczono mnie w laboratorium. Ponownie poszłam do łazienki aby się pomalować. Rozczesałam jeszcze włosy. Które sięgały mi do ramion. Sporo odrosły przez rok. Po piętnastu minutach byłam gotowa i zeszłam na dół na już w sumie obiad. Była godzina czternasta. Usiadłam przy stole. Mama podała mi makaron z warzywami który uwielbiałam.

- Wiesz co pomyślałam tak sobie... może zaprosimy Eddie'go i jego wujka jutro na obiad?

Powiedziała.

- Znasz się z jego wujkiem?

Zapytałam.

- Ja i Wayne chodziliśmy razem do liceum. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi ale później nasze drogi niestety się rozeszły. On skończył szkołę o wiele szybciej niż ja. Teraz kiedy ty przyjaźnisz się z Eddie'm będę mieć pretekst aby w końcu się z nim spotkać.

Zaśmiała się. Uśmiechnęłam się przeżuwając makaron.

- Dobrze. Powiem dzisiaj o tym Eddie'mu. Napewno się ucieszy.

Odparłam.

- Jak się zgodzą powiedz aby wpadli o czwartej.

Powiedziała. Pokiwałam głową na znak że zrozumiałam. Porozmawiałam jeszcze trochę z mamą. Z rozmowy wyrwało mnie pukanie do drzwi.

Munson... The freakWhere stories live. Discover now