Rozdział 18

24 1 0
                                    

Dzisiaj jest środa. Właśnie szykuje się do szkoły. Jestem już po prysznicu i wybieram ciuchy. Założyłam luźne czarne spodnie i przylegającą granatową koszulkę z długim rękawem i golfem. Wyjęłam łańcuszek od Eddie'go i założyłam go. Rozczesałam włosy i upięłam je w kok. Wypuściłam kilka włosów z przodu i wzięłam moją torbę. Zeszłam na dół. Zjadłam jajecznicę.

- Dzięki mamo.

Powiedziałam i dałam rodzicielce buziaka w policzek. Ruszyłam do auta. Wycofałam i pojechałam po Eddie'go.

***

- Cholera jasna.

Powiedziałam sama do siebie szukając mojego podręcznika od angielskiego w szafce.

- Mam cię skurwielu.

Przeklnęłam cicho i wyjęłam podręcznik z szafki. Schowałam go do torby.

- To ta dziwaczka. Daje każdemu. Tak powiedział Jason.

Usłyszałam za sobą.

- Ponoć jest z tym dziwakiem z długimi włosami. Ma słaby gust.

Usłyszałam znowu. Zamknęłam szafkę i odwróciłam się. Trzy dziewczyny stały na schodach i patrzyły się na mnie.

- Macie jakiś problem?

Zapytałam zarzucając torbę na ramię. One spojrzały się na mnie z góry do dołu.

- Nie wierze że każdy chce... ciebie.

Prychnęła jedna z nich. Wystawiłam im środkowe palce i poszłam do sali z angielskiego.

- Dziwka.

Usłyszałam za sobą.

- Szmaty!

Krzyknęłam.

***

- Czemu każdy się na ciebie dziwnie gapi?

Zapytał szeptem Dustin. Rozejrzałam się po stołówce.

- Nie wiem. Mam to gdzieś.

Powiedziałam. Ostatecznie o sytuacji z Jason'em w toalecie w końcu powiedziałam Eddie'mu po czym aby atmosfera nie była napięta aż tak... domyślcie się.

- To żarcie smakuje gorzej niż zgniła kanapka.

Zaśmiał się Rick. Miał racje. Wszyscy się zasialiśmy.

- Fakt. Idę to wyrzucić.

Powiedziałam i wstałam od stołu. Poszłam wyrzucić żarcie z tacy. Odwróciłam się od śmietnika i poczułam klepnięcie na pośladku. Spojrzałam na stolik gdzie siedzieli moi znajomi. Eddie wstał i szybkim krokiem zaczął iść do mnie. To nie był on. Odwróciłam się i zobaczyłam jednego z koszykarzy.

- Co to kurwa było?

Zapytałam. On po prostu stał z uśmiechem na ustach.

- Ile bierzesz?

Zapytał.

- Przepraszam?

Powiedziałam oburzonym tonem. Eddie stał tuż za mną. Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej nie odwracając się od czarnowłosego koszykarza. Na całej stołówce panowała cisza.

- Nie bądź taka. Wszyscy patrzą.

Powiedział ostatnie słowo szeptem.

- To zobaczą też to.

Powiedziałam i uderzyłam go z lewej pięści w twarz. Siła uderzenia odrzuciła go do tyłu. Złapał się za prawu policzek i spojrzał na mnie. Oczy wszystkich były zwrócone na nas.

Munson... The freakWhere stories live. Discover now