Rozdział 4

43 2 1
                                    

- Nie rozumiesz...

- Nie to ty nie rozumiesz!

Krzyknęłam.

- Ciszej bo jeszcze cię ktoś usłyszy.

Powiedział blondyn.

- Pierdol się!

Znowu krzyknęłam. Peter zakrył mi usta i przycisnął do ściany. Spojrzałam mu w oczy z gniewnym spojrzeniem. Łzy zaczęły lecieć z moich oczu. Peter odkrył moje usta.

- Wiesz co mi tam zrobili?

Zapytałam. Peter spojrzał na mnie a w jego oczach dostrzegłam smutek.

- To nie była moja wina.

Odparł.

- Nie twoja?

Zaśmiałam się przez łzy.

- Wiem co ci tam zrobili. Słyszałem jak krzyczałaś. Molly to nie była moja wina.

Odparł.

- Wyjdź. Nie chce na ciebie patrzeć.

Powiedziałam. Peter uśmiechnął się wrednie i wyszedł z mojego pokoju.

Szybko otworzyłam oczy do których napłynęły mi łzy na samo wspomnienie o mojej karze w laboratorium. Otarłam łzy i zeszłam na dół.

- Gotowa na dzisiaj?

Zapytała mama.

- Bylebyśmy się uwinęły do szesnastej. O osiemnastej idę zobaczyć jak Eddie gra.

Powiedziałam. Mama uśmiechnęła się i podała mi tosty. Zjadłam dwa i poszłam na górę się umyć i ubrać. Jadę dzisiaj do tatuażysty z mamą aby jakoś przekształcić tatuaż z laboratorium. Nie chciałam go całkiem zakrywać, kto wie może znajdę ocalałe dzieci i w ten sposób udowodnię że też tam byłam. Zeszłam na dół ubrana w czarne jeansy i białą koszulkę z krótkim rękawem. Na to zarzuciłam katanę. Tydzień minął mi bardzo szybko i w sumie nic takiego się nie działo. Wsiadłyśmy do auta i ruszyłyśmy. Po dwudziestu minutach byłyśmy u tatuatora.

- Robimy to na co się umawiałyśmy?

Zapytała kobieta i założyła rękawiczki.

- Tak. I właściwie to chciałabym zrobić jeszcze jeden.

Powiedziałam. Popatrzyłam się na mamę a ona pokiwała głową.

- Dobra. To najpierw naprawimy ten.

Powiedziała tatuatorka. Po godzinie skończyła poprawiać numer 003. Spojrzałam na mój nowy tatuaż. Był to bukiet polnych kwiatów tak jakby przyklejony plastrem który był wykonany tak aby numer stał się częścią kwiatów.

- To co tam dalej?

Zapytała tatuatorka. Opisałam jej wizje mojego tatuażu. Ona zrobiła mi projekt. Był cudowny. Położyłam się na prawym boku i odsłoniłam żebra. Kobieta wzięła się do roboty. A więc to prawda że na żebrach strasznie boli. Dawałam rade. Mama trzymała mnie za rękę. Po kolejnej godzinie drugi tatuaż był gotowy. Tatuatorka owinęła mi obydwa folią i dała maść. Mama zapłaciła i poszłyśmy do auta. Wróciłyśmy do domu.

- Podobają mi się.

Powiedziała mama.

- Mi też.

Odparłam z uśmiechem.

- Widać że w tej kwestii wdałaś się w ojca.

Powiedziała moja mama z uśmiechem.

Munson... The freakWhere stories live. Discover now