~10~

79 3 0
                                    

- To ludzie z komisji...

-Ci co chcą nas porwać zabić czy coś?-

- Tak Klaus-

- Wiejemy!- krzyknął Luther

Zaczęliśmy biec ulicami. Było dużo ludzi pomiędzy którymi musieliśmy sie przepychać. Prowadził nas oczywiście Five

- Wracajcie tu wstrętne dzieciaki - krzyknął jeden z mężczyzn. Odwróciłam się na chwile. Było ich około 10. Niestety biegnąc potknęłam się o jeden kamień. Upadłam i pewnie stłukłam kolano.

- Sophia!- Five podbiegł do mnie i chwycił za ręke następnie biegnąc znowu na przód.

- Nie możesz nas teleportować!?- Krzyknął Diego.

- Nie bo moc mi szwankuje, poza tym umiem teleportować maksymalnie 2 osoby!-


- Tędy- Skręciliśmy w jakiś zaułek.

- Kuźwa to sie nazywa wyjście rodzinne!- Klausa serio to bawi? mi nie jest tak do śmiechu

Wspięliśmy się po drabinie na dach jednego z budynków. Gdy byliśmy na górze, ludzie w maskach z pistoletami w rękach wbiegli do zaułku.

- Wracać tu gówniarze!- trzech zaczęło do nas strzelać

- uważajcie!-

- zróbcie coś! zaraz mi któryś dupe postrzeli!-

znów się odwróciłam. Tym razem nie bałam się że upadnę bo Five mnie trzymał. Moją mocą wyrzuciłam z rąk mężczyzn bronie. Ci jednak nie przestali nas gonić

- szybciej!-

na szczęście dachy domów były połączone, więc nie musieliśmy skakać.

zeszliśmy kolejną drabiną i wbiegliśmy do pierwszego lepszego sklepu.

- do przebieralni- odparł Luther.

Weszliśy do 3. Ja byłam z Benem i Five. Właśnie.. my dalej trzymamy się za ręce.

Brunet chyba też sobie to uświadomił bo puścił mnie i podrapał się niezręcznie po karku.

Ben delikatnie wyjrzał na zewnątrz.

- I co?-

- chodzą i rozglądają się po ulicy. Pewnie zaraz pójdą a to będzie nasza szansa.-

- Five?-

-Hmm?-

- a co jeśli oni przyjdą do akademi?-

- nie przyjdą. Nie chcą aby stary sie dowiedział. Nie wiem czemu więc nie pytaj. Poza tym niedaleko jest policja a komisja nie chce zbędnych problemów. Jak coś robią to dyskretnie, to jedna z ich ważniejszych zasad-

- to może lepiej powiedzieć tacie?-

- nie. jak dla mnie on coś ukrywa, nie ufam mu. Poradzimy sobie bez niego-

W tym momencie do przebieralni weszła reszta.


- poszli, zmywamy się stąd-


wyszliśmy i od razu udaliśmy się w stronę akademi.

- co za akcja!-

- myślałem że po nas-

- zamknijcie jadaczki i pamiętajcie że stary nie może się dowiedzieć.-


- witajcie-

- hej pogo- odparłam

- spóźniliście się na obiad. Ojciec nie jest zadowolony i czeka w gabinecie.

- dobrze-


poszliśmy w stronę starego.


- kto puka?-

- Luther, jesteś numer jeden no nie?-

- ehh jasne-

po zapukaniu usłyszeliśmy głośne

- prosze-


- to my-


- spóźniliście się na obiad. Moge wiedzieć co było tego przyczyną?-

- film się przedłużył. Potem wszyscy musieliśmy do łazienki i jakoś zleciało- odpowiedziałam.

- rozumiem.. w ramach kary nie zjecie obiadu i macie wysprzątać łazienki na piętrze. Możecie iść-

- nie jest źle- odparł Diego gdy wyszliśmy.


- Zabierzmy sie za to od razu.- powiedziała Vanya.

jak powiedziała tak zrobiliśmy. po dwóch ciężkich godzinach łazienki były wysprzątane na błysk.


Udałam się do siebie do pokoju. To był długi dzień...

















hej hej hej! jak się podoba rozdział? Akcja troche się roskręca.

chciałabym podziękować za każdą gwiazdkę. To duża motywacja

miłego dnia/nocy <3

don't  leave me... - Five HargreevesOn viuen les histories. Descobreix ara