~1~

165 4 0
                                    

- KLAUS DO JASNEJ CHOLERY!-

- NIE DRZYJCIE SIE TAK!-

- ODDAWAJ MOJE RÓŻOWE DRESY!-

- CZY W TYM DOMU NIE MA CHOĆ CHWILE ŚWIĘTEGO SPOKOJU?!-

- ZAMKNIJ SIE!-

Tak jak co ranek kłótnie. Albo raczej wrzaski. Moje rodzeństwo czasem zachowuje się jak stado małp, a ja czuje się tu jak w zoo czy raczej wielkiej klatce

Wstałam z łóżka i przetarłam leniwie oczy. Następnie zerknęłam na zegarek w moim pokoju. Była 7.00 czyli śniadanie za godzinę. Cudnie. Próbowałam jeszcze zasnąć lecz na darmo. Zwlokłam się więc z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej mundurek ale zamiast spódniczki włożyłam spodnie. Nie lubie spódniczek , znaczy nic do nich nie mam ale pewniej czuje się w spodniach. Następnie spięłam moje średniej długości blond włosy w kucyka. Pomalowałam rzęsy i wyszłam z pokoju.

- Siemka siostrunia jak się spało?- spytał klaus podchodząc do mnie.

- mi okej a tobie?-

- dobrze tylko w nocy przylazł do mnie duch jakiejś staruchy. Pogawędziłem z nią chwilkę.-

- Ty to się z każdym dogadasz klaus- zaśmiałam się.

- Sophia brzydka jak zwykle- koło mnie przeszedł Five.

- Nie wiesz że dziewczyny powinny chodzić w spódniczkach?- uśmiechnął się sarkastycznie brunet.

- Po 1 nawet gdybym zzieleniała i tak była bym ładniejsza od ciebie. Po 2 czego się czepiasz? Lepiej się nie odzywaj bo kto by takiego debila słuchał.- teraz to ja uśmiechnęłam się irotycznie.

- mówisz o mnie czy o sobie?-

- oh zamknijcie się wreszcie. Nic tylko się kłócicie, ludzie z kim ja żyje.- wyżalał się klaus.
Przewróciłam oczami i zeszłam do salonu. Byli tam wszyscy oprócz Bena i Vanyi bo pewnie śpią.

- Dzień dobry.- uśmiechnęłam się w ich stronę.

- Hejka Sophia!- odpowiedziała Alison.

Gdy przywitałam się ze wszystkimi usiadłam obok mulatki i zaczęłyśmy rozmowę. Nim się obejrzałam była już pora śniadania. Wszyscy zebraliśmy się przy stole i czekaliśmy na ojca.

- Siadać- odparł gdy wszedł.
Posłusznie usiedliśmy i zaczęliśmy w ciszy konsumować posiłek.

Gdy zjedliśmy ojciec oznajmił że za 30 min trening i mamy się przygotować.

Pobiegłam do swojej sypialni i ubrałam na siebie czarne spodnie dresowe i czarny obcisły sportowy top. Gotowa zeszłam na dół. Miałam nadzieje że będę pierwsza ale jak zwykle przede mną był Five. Co poradzić. W końcu ma moc teleportacji.

Postanowiłam że się będę się do niego odzywała. Po co? Prawie za każdym razem kończy się to kłótnią.

Po chwili doszła reszta. Oprócz Vanyi. Na samym końcu wszedł ojciec ze swoim czerwonym notesem.

Dobrze wiec numer 4 z 3, 5 z 2, 8 z 6 i 1 trening indywidualny. Bez mocy. Ruchy- odparł 'tata'.

Najpierw była Alison z Klausem. Walka trwała jakieś 5 minut. Wygrała Alison.
Następnie był Five z Diego. Tutaj walczyli o wiele dłużej,  a skończyło się zwycięstwem Five. Potem ja z Benem

Gdyby można było używać mocy było by ciężko ale na moje szczęście tak nie jest.

Bez zaatakował pierwszy ale zwinnie wyminełam jego cios następnie kopiąc go w plecy.
Ten jednak nie był mi dłużny ponieważ dostałam pięścią w twarz

Po paru albo parunastu minutach walka się skończyła, wygraną dla mnie.

Nie miałam jakiś wielkich obrażeń. Rozciera warga i trochę krwi z nosa. Gorzej miał Diego który chyba skręcił nadgarstek i strasznie bolał go brzuch

Po wszystkim udaliśmy się do pokoi.
Usiadłam na łóżku żeby chwile odpocząć ale przeszkodziło mi w tym pukanie do drzwi. Zwlekłam się zmęczona następnie pchając za klamkę. Po otwarciu moim oczą ukazał się...

don't  leave me... - Five HargreevesWhere stories live. Discover now