Czas powiedzieć dobranoc

83 14 42
                                    

Hongjoong musiał gdzieś przenieść Seonghwę. Cela, w której się znajdował, nie należała do najbezpieczniejszych miejsc i na dłuższą metę, Hong nie był w stanie blokować tego pomieszczenia. Przyglądał się brunetowi, nie będącego w stanie nic do niego powiedzieć. Wpatrywał się tylko w Joonga swoimi iskrzącymi oczami, obejmując palcami nadgarstek jednej z rąk chłopaka. 

- Muszę na chwilę wyjść, aby wezwać pomoc, dobrze? Leż tutaj spokojnie.- wycedził drżącym głosem, a następnie bardzo powoli, jakby przenosił porcelanę, przełożył głowę Parka na zimną posadzkę. Dotknął kojąco jego dłoni, aby ten się nie martwił i podszedł do drzwi. Zabrał swoją broń, którą zawczasu naładował, wiedząc, że zostanie przywitany na korytarzu niezbyt gościnnie. 

I nie mylił się, bo już po wysunięciu się centymetr za próg, był zmuszony zabić trzech mężczyzn, gotowych zużyć na niego całe swoje zasoby naboi. Na szczęście czerwonowłosy wśród tłumu nieznajomych, zobaczył Sana, do którego machnął z oddali, wołając jego imię. Blondyn, umorusany krwią, oczywiście nie swoją, idealnie wymierzonym kopnięciem, pozbył się ze swojej drogi członka Gwardii, który od dobrych pięciu minut próbował go dorwać, choć już dawno został pozbawiony pistoletu. Przecisnął się wzdłuż ściany, gdzie walczyła grupa ich sojuszników, po czym wpadł na Kima. Ten wciągnął Choia do środka.

- Oh...- wydusił, zerkając na Seonghwę, a później wracając spojrzeniem do Joonga.- Nie możemy go tu tak zostawić. 

- Wiem. Właśnie dlatego, musisz mi pomóc.- oznajmił wyjątkowo błagalnym tonem.- Ktoś musi nas osłaniać.

- Tylko gdzie go ukryjesz? Tu wszędzie ktoś strzela, ludzie biegają z nożami,  biją się i krzyczą. Nasi włamali się do większości gabinetów.- zmartwił się San, ale Hongjoong najwyraźniej miał pomysł, bo podszedł do dwudziestoczterolatka i chwytając pod ramionami, podniósł do pozycji stojącej. Hwa na początku się zatoczył, uderzając się o ścianę, lecz później znalazł w sobie chociaż na tyle siły, by pociągać nogami, kiedy Hong go podtrzymywał. 

- Tu w pobliżu są jakieś szatnie z toaletami. Takie pomieszczenia są zwykle zamykane od wewnątrz, lecz bez pomocy tych wszystkich kluczy oraz kart. No i wątpię, aby ktoś tam teraz postanowił iść.- stwierdził z wiarą, a jasnowłosy, chociaż mniej przekonany od niższego, przygotował kałasznikow, który wyrwał jednemu z zabitych strażników. 

Ostrożnie opuścili celę, by chwilę potem tak szybko jak tylko się dało z półprzytomnym, ważącym swoje, mężczyzną, pokierowali się w dół holu. Dziewiętnastolatek starał się osłonić Hwę jak największą częścią swojego ciała, gdyż gdyby strzelili w niego, miał kuloodporny kombinezon. Wprawdzie wątpił w jego rzeczywistą wytrzymałość, lecz teraz nie miał czasu na snucie wątpliwości. Dość sprawnym ruchem, wycelował w dwóch wrogich Milańczyków, wychylających się zza zakrętu, przeszywając ich sylwetki zaledwie jednym strzałem. San wyeliminował prawdopodobnie z pięciu podobnych, w tym jedną kobietę, której błękitny fartuch w ciągu sekund zmienił barwę na ciemny szkarłat. Od całego tego hałasu piszczało im w uszach, a chaos doprowadzał do bólu głowy. 

Udało im się jednak dotrzeć na miejsce, z niemałym wsparciem Jongho, który pojawił się znikąd, lecz uratował ich przed facetem, który już mierzył w głowę Kima, przebijając go na wylot sporym kawałkiem szkła, który ukruszył się z podłużnych lamp zawieszonych przy ścianach. Z obrzydzeniem oczyścił brudną skórę i dołączył do pozostałej trójki, pomagając Sanowi osłaniać Hwę oraz Joonga. 

Pierwsze co w nich uderzyło, po wejściu do wspomnianej szatni, to koszmarny odór stęchlizny, który ledwo dało się znieść. Wszyscy skrzywili się, szukając łazienki, w której zamierzali ukryć Parka. Nie spodziewali się, że już się ktoś tam kryje i to ktoś doskonale im znany. Hongjoong wyglądał jakby cały ciężar z niego opadł, kiedy dostrzegł Yunho z bronią na udach, siedzącego na zamkniętej toalecie. Wzdrygnął się widząc, jak ktoś wsuwa się do środka, więc tamci omal nie padli ofiarami nieszczęśliwego wypadku. Jednak zaraz jego twarz rozświetliła się w wyraźnej uldze. 

OTAKJA|  SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz