Śniadanie i szczypta zazdrości

100 17 20
                                    

 Hongjoong nigdy w życiu nie był romantyczny i w zasadzie ten epitet raczej nie funkcjonował w jego słowniku. Gdyby jeszcze wiedział, czym romantyczność jest dla Seonghwy, ułatwiłoby mu to próby odkrycia jej w sobie. Obudził się o świcie, a kolejny kwadrans spędził na zerkaniu co jakiś czas na śpiącego smacznie mężczyznę, który ręką poszukiwał czegoś lub kogoś, do przytulenia. Joong wcisnął mu swoją poduszkę w ramiona, po czym postanowił dokonać najbardziej "uroczego", jak bardzo by nienawidził tego przymiotnika, aktu. Pójść po śniadanie dla Parka i przynieść je tutaj, by przy okazji, nie musieli siedzieć przy starym Philipie oraz psuć sobie już samego początku dnia. 

Narzucił na siebie bluzę dwudziestoczterolatka, ponieważ własną ubrudził wczorajszą kolacją, wsunął na stopy jego kapcie, gdyż swoje zgubił, rzucając nimi w bruneta, wziął także jego klucz do kajuty, a to tylko po to, żeby nie mógł z niej wyjść i uciec przed wyrokiem spędzenia poranka w towarzystwie Kima. 

Dumny ze swojego pomysłu oraz uradowany, niemalże w podskokach, ruszył do mesy, gdzie na sporą tacę począł wybierać wszystko, co tylko mogłoby zasmakować mężczyźnie. Właściwie, nie miał pojęcia co lubi najbardziej, ponieważ raczej nie wybrzydzało się w kwestii dań i wszystko co było czymś więcej od sucharów, albo przeterminowanych konserw, stanowiło rarytas. Oczywiście Park miał na ten temat inne zdanie, bo przez lwią część swojego życia nie mierzył się z głodem, albo strachem przed nim. Tak więc z pewnością posiadał coś, za czym przepadał najbardziej, co wprowadziło Hongjoonga w konsternację. 

Kucharz oraz nieznacznie młodsza od niego kobieta, krzątali się, przygotowując zastawę na wspólne śniadanie, tylko co jakiś czas zerkając na Joonga, jak jakiegoś intruza. Tamten musiał wyglądać dość zabawnie, stojąc po środku jak posąg i rozglądając się po otoczeniu w poszukiwaniu czegoś znakomitszego od zwykłych tostów z serem, szynką oraz ketchupem. Nie określiłby ich mianem ani romantycznych, ani niesamowitych, a przecież Hong jak już coś robił, to musiało być ponadprzeciętne. Nawet jeśli chodziło o zwykłe przyniesienie dania do kajuty. 

Uznał więc, że wzniesie się na wyżyny własnych umiejętności i przygotuje Seonghwie jajecznicę. Samodzielnie. Dla sprostowania, dziewiętnastolatek nigdy w życiu nie przygotowywał czegoś podobnego, a o istnieniu wspomnianej "jajecznicy", wiedział z książek, ponieważ dziwnym trafem, zawsze na śniadania jadano jajko usmażone na patelni. Co w tym było takiego wspaniałego? Joong nie miał pojęcia, ale jeśli każdy to lubił, to najprawdopodobniej Hwa nie będzie wyjątkiem. Oczywiście chłopak nie miał przepisu, czytelnia była jeszcze zamknięta, a miał w sobie za dużo pychy, aby wypytać się doświadczonego personelu, więc postawił się przed niemałym wyzwaniem. 

Z lodówki z pewnym zawahaniem, jakby wcale to czy jajecznica jest z jajek, nie było takie oczywiste, wyjął potrzebne składniki, po czym przejrzał wszystkie szafki w poszukiwaniu patelni. Trafiła w jego ręce dopiero po tym, jak tamta nieznajoma poklepała go po plecach i podała mu poszukiwany przyrząd. Kim podziękował speszony. 

- Może ja to zrobię?- zaproponowała, lecz Hong energicznie zaprzeczył, gotów do roboty. Kolejne kroki nie były takie trudne, dopóki nie musiał włączyć palnika. 

- O! Nie spodziewałem się ciebie tutaj!- zawołał znajomy głos. Nastolatek odwrócił się wytrącony z rytmu, a za sobą dostrzegł Noah, który w długim, satynowym szlafroku, sięgał po karton soku pomarańczowego. 

- Ah dzień dobry... Dlaczego wstałeś tak wcześnie?- zapytał, starając się swoim ciałem zasłonić deseczkę, na której miał właśnie pokroić małe pomidorki. Uznał, że mogą dobrze komponować się z resztą posiłku, poza tym żółta papka na białym talerzu nie będzie prezentować się zbyt elegancko. 

OTAKJA|  SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz