30.

340 21 0
                                    


Można by powiedzieć, że nadeszła godzina zero. To dzisiaj był ten dzień ostatecznego starcia.
W Abu Dhabi już panowała wspaniała atmosfera, a co dopiero będzie po wyścigu. Już dzisiaj wiadomo, że jeden z nich będzie świętował. Lewis jest bardzo mocno zaangażowany w ten weekend. Pewien etap, pewna era dobiega końca. On sam doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale stara się maksymalnie wierzyć w siebie i swoje umiejętności. Zjedliśmy razem śniadanie
a potem zniknął z Angelą. Sama nie chciałam go stresować, więc totalnie zaakceptowałam to, że to jest dla niego lepsze. P. spędzała czas z Georgem, a ja postanowiłam się polenić. Leżałam
w pokoju i oglądałam serial w jednym z bardziej popularnych serwisów. Czułam ogromny niepokój i było to zajęcie, które pozwoliło mi choć na chwilę oderwać myśli od tego co dzieje się wokół Lu. Wiedziałam, że on sam ma dobrze przepracowane to co ewentualnie może się wydarzyć. Wtedy mogłam tak myśleć.

Około godziny 11 postanowiłam udać się na lunch. Zamówiłam makaron z owocami morza
i szklankę wody. Kelner odebrał ode mnie zamówienie i udał się do dalszych stolików.
W restauracji przebywało bardzo dużo osób.
-Sara!- Zobaczyłam z daleka Sandrę i Penelope.
-Cześć laseczki.- Dosiadły się do stolika i też zamówiły sobie lunch.- Co tam?
-Stresujesz się?- Westchnęłam. Stresowałam się tak prze okropnie. Chyba nigdy aż tak bardzo. Wydaje mi się, że mój wyraz twarzy wyrażał więcej niż wiele, wiele słów.
-Co dzisiaj zakładasz?- Sandra zagadała.
-A co ona może innego założyć?- Spojrzała na nią P.- Oczywiste, że piękny biały piekielnie drogi garnitur.
-Tak, zgadza się.- Uśmiechnęłam się.- Dzisiaj mam total outfit Aleksander Mcqueen.- Dziewczyny zaśmiały się, a i mi nawet udzieliło się.
-Następnym razem proponuje, żeby to był nasz wyścigowy uniform!- Zaśmiała się P. Przyszło nasze jedzonko. Dobrze było z nimi się wyluzować. Porozmawiać o ubraniach, samochodach. Poplotkować o tym co słychać w padoku. Pożegnałam się z dziewczynami i postanowiłam udać się do mojego pokoju. -Czekaj!- Zawołała za mną P.- Pogadamy?
-Jasne!- Udała się ze mną do pokoju.
-Rozmawiałaś z Maxem?
-Nie. Nie rozumiem o co mu chodzi. Zresztą to on do mnie ma problem.- Westchnęłam
i zaczęłam prasować swój strój. Postanowiłam sama zadbać o to, aby wszystko na pewno wyglądało idealnie. W pokoju panował chaos. Oprócz wiszących zestawów ubrań czy dużej ilości naszych butów, można było dostrzec stroje zespołowe i inne dodatki. Na stole czekał zapakowany kask, obok niego rękawiczki i buty. Ostatni raz w tym sezonie będzie zakładany.
-No tak. Szkoda, że tak jest.
-Mi jest cholernie przykro. Szczególnie, że w tym momencie dwie osoby ważne w moim życiu rywalizują ze sobą, a ja jestem między młotem a kowadłem.- Westchnęłam i przejechałam ciepłą parą po materiale marynarki.
-Nie ważne co się wydarzy wieczorem, pamiętaj że szaleje za wami.- Przytuliła mnie mocno.- Trzymam mega mocno kciuki.- Usiadła ponownie na fotelu. Totalnie zmieniłyśmy temat.


O godzinie 13:00 wyjeżdżaliśmy na wyścig. Oprócz mnie jechała P. i moi rodzice. To był dramatyczny czas. Nawet nie chciało mi się gadać. Gdy przechodziliśmy przez paddock tylko jeszcze bardziej się denerwowałam. Chciałam po prostu dotrzeć do garażu, gdzie mogłam oglądać wyścig.
-Sara bardzo mocno kibicujemy Lewisowi!- Krzyczało tak wiele osób. Grzecznie dziękowałam. Co ma być to będzie. Robiono mnóstwo zdjęć. Starałam się zachowywać jak najbardziej naturalnie. Udałam się na chwilę z tatą do klubu, gdzie spotkaliśmy się jeszcze jako firma. Na prawdę chciałam już być tam z nim. Czułam ulgę kiedy w końcu mogłam udać się do garażu. Towarzyszył mi osoba ze sztabu Mercedesa. Szliśmy przez paddock. Oby dwoje mocno się stresowaliśmy. Dyskutowaliśmy o aucie i wszystkim co może wydarzyć się na torze. Gdy już byłam bardzo to bardzo blisko spotkałam tatę Maxa wraz z jego partnerką i rodziną. Poprosiłam, aby Carl poczekał na mnie z boku.
-Dzień dobry.- Uściskałam wszystkich.
-Wszystko okej?- Spojrzeli na mnie. Oho, na prawdę wyglądam tak źle.
-Tak tak, po prostu czuje się przytłoczona.- Westchnęłam.
-Rozumiemy. Widzę, że dali ci już ochronę?- Tata Maksa zaśmiał się, jednak zaraz został zganiony przez swoją żonę. Zamieniliśmy jeszcze kilkanaście zdań. Wzajemnie życzyliśmy sobie powodzenia i udałam się dalej w stronę garażu. Rozmowa bez kłótni to zdecydowany progres.
W garażu była już bardzo napięta atmosfera. Gdy weszłam od razu dostałam swój komplet słuchawek. Starałam znaleźć się gdzieś wzrokiem Lewisa.
-Lewis jest u siebie.- Przeszłam z powrotem przez piękny biały korytarz i udałam się do jego pokoju. Wyszłam na zewnątrz i udałam się na górę gdzie znajdowały się pokoje kierowców. Delikatnie zapukałam i weszłam.
-Hej.- Siedział na krześle i trzymał kask w ręce. Był już ubrany w strój wyścigowy, którego góra swobodnie zwisała wokół jego bioder. Jego oczy były zdecydowanie już skupione na wyścigu. Wyglądał jak zawsze niezwykle przystojnie.
-Hej.- Pochyliłam się i pocałowałam go.- Będę słyszeć twoje radio.- Pomachałam słuchawkami. Delikatnie się uśmiechnął. Postanowiłam ukucnąć przed nim.- Chciałam ci powiedzieć, że cokolwiek się wydarzy... Bardzo cię kocham. Jesteś całym moim światem i będę czekać.- Spojrzał na mnie a jego oczy w tym momencie były tak pięknie błyszczące.
-Bardzo cię kocham.- Pocałował mnie. Wstał i postanowiliśmy wyjść. Czekała już na niego Angela. Ostatnie zdjęcia. Serce na prawdę już mi łomotało. Weszliśmy do głównego garażu. Przywitałam się z Suzi, Toto. Pojawiła się też Tiffany.
-Będzie dobrze!- Mocno mnie przytuliła. Oby tak było. Szkoda, że to ostatni nasz wspólny wyścig. Troszkę udało nam się ich spędzić razem, w ciągu tych kilku lat.
-Będę za tobą tęsknić.- Uśmiechnęłam się do kobiety, a w jej oczach zobaczyłam delikatne łzy. Wiem, że dla niej i jej mężczyzny nowy zespół oferuje większą stabilizację i totalnie rozumiem, dlaczego zachodzą te zmiany, ale jest mi mega smutno i przykro. Dobrze było móc spędzić z nią ten czas, w tej wyjątkowej ekipie i z tymi wyjątkowymi ludźmi, w tym wyjątkowym srebrno-czarnym garażu.



-Sara słyszysz nas?- Usłyszałam komunikat w słuchawkach od Bono.
-Tak słyszę.- Odezwałam się. Bolidy czekały już na lini startowej. Trzymałam w ręce butelkę z wodą i telefon. Cały czas obserwowałam na ekranie co dzieje się na
-Czy mogłabyś podejść do ekranu przy Toto?- Od razu podeszłam. Toto uśmiechnął się do mnie.
-Sara?- Usłyszałam głos Lewisa.
-Tak?- Boże, tak byłam zestresowana.- Wszystko okej? Wszystko będzie dobrze! Bardzo cię kocham Lu...- Czułam, że mówię bardzo szybko i bez przerwy.
-Bardzo cię kocham, ale przestań na chwilę mówić...- Minimalnie się uśmiechnęłam.- Możliwe, że to mój ostatni tak udany sezon.- Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale zamarłam. Patrzyłam w ten ekran i czułam jak moje serce coraz mocniej bije. Totalny rollercoaster emocji. - Chciałbym żebyś spojrzała na mnie.- Zerknęłam na ekran przede mną z jeszcze większym skupieniem. Pokazywał kokpit Lewisa, a ja miałam najczarniejsze myśli, że może chce już zrezygnować, bo jestem zmęczona podróżowaniem. Pojawiło się we mnie poczucie winy.- Jesteś miłością mojego życia. - Zobaczyłam, że przekręca kierownicę i trzyma coś w ręce. Poczułam jak napływają mi łzy do oczu.-Wiem, że wszyscy wiedzą, że już raz powiedziałaś tak... Powiedziałaś też w kilku innych momentach tak...- Jego głos był lekko łamiący. Mimo, że miał już założony kask, widziałam jego oczy i emocje, które miał w sobie.- Chciałaś żebym zadał ci jeszcze kilka razy to pytanie, więc chciałbym zadać je ponownie... Zostaniesz moją żoną?- Czułam jak usuwa mi się grunt pod nogami. Dobrze, że obok był Toto, który mnie utrzymał. Zobaczyłam piękny pierścionek
w kamerze. Miałam ochotę się na niego rzucić, ale nie mogłam tego zrobić. Do rozpoczęcia wyścigu zostało kilka minut.- Jesteś?

About me. I love you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz