9.

562 23 0
                                    

-Padam ze zmęczenia...- Staliśmy w windzie
i chyba tylko Roscoe miał jakąkolwiek energię.
Gdy dotarliśmy do mieszkania czekali w nim rodzice Lewisa.
-Jak dobrze was widzieć razem.-Przywitaliśmy się z nimi a ich entuzjazm był zaraźliwy. Noc
w Nowym Yorku była dość ciepła i przyjemna.- Jesteście głodni?- Mama Lu objęła mnie mocno, a ja jedyne o czym myślałam to, żeby położyć się spać choć na chwilkę.
-Nie mamo, jedliśmy. Bardzo dziękujemy, że na nas poczekaliście.- Pies zajął miejsce w swoim kojcu, słońce delikatnie przebijało się ponad horyzont. Prawie jak w domu.- Położylibyśmy się.
-Jasne, jasne. Przyjdziemy po południu. Dzisiaj wracam do Londynu, zabierzemy psa.
-Bardzo dziękuje.-Jeszcze raz zostaliśmy obdarzeni mocnym uściskiem i goście opuścili mieszkanie. Mieszkanie było ogromne. Jasna przestrzeń dodawała zdecydowanego uroku. Otaczała nas drewniana podłoga, a ściany miały ciepły biały kolor. Zupełnie nie męska przestrzeń. Zdecydowanie ponad czasowa. Wchodząc do salonu można było dostrzec przestrzeń idealną do wypoczynku. Dużo jasna kanapa to zdecydowanie atut. Za oknem rozciągał się piękny horyzont, który można obserwować z przestronnego tarasu. Na ścianach można było zobaczyć wiele czarno-białych fotografii. Duże formaty dodawały idealnego balansu dla tego miejsca. Wszystko było łagodne i stonowane. Zerkając na jedną ze ścian ciężko było się nie uśmiechnąć. Podeszłam bliżej i przejechałam palcem po szkle, które zabezpieczało fotografie.
-Skąd masz to zdjęcie?- Spojrzałam na niego. Oparł się o kanapę, a jego ręce delikatnie podpierały górną część kanapy.
-Kupiłem od fotografa.- Uśmiechnął się. To zdjęcie było wyjątkowe, ponieważ nigdy nie ujrzało światła dziennego. Ja sama nigdy nie chciałam się nim chwalić. To była dość spontaniczna sesja. Zdjęcie było wykonane, gdy spędzałam urlop w LA 5 lat temu. P. rozkręcała prężnie swoje portfolio, a ja towarzyszyłam jej w amerykańskiej przygodzie. Totalna amatorszczyzna. Patrząc na siebie teraz niewiele się zmieniłam. Długość włosów to jedyna zmiana, bo jednak zdecydowanie lepiej czuje się w włosach do ramion niż długich blond pasmach.- Nie mogłem go tu nie umieścić.- Czułam jak się uśmiecha, ja zresztą też. Fotografia przedstawiała mnie stojącą na jednej nodze, owiniętą delikatną beżową szarfą. Było to zdecydowanie sensualne zdjęcie.
-Słyszałam, że ktoś je kupił. Liczyłam, że raczej nie ujrzę kto był tak szalony, żeby mieć mnie na ścianie.- W czarno- białym wydaniu było tak samo dobre jak w kolorze.- Jesteś stalkerem.
-To prawda.- Oparłam się obok niego na kanapie.- Mój dom mógłby być cały w takich fotografiach.- Jego ramie mocno mnie objęło.
-Bardzo miłe i ładne to twoje gniazdko.-Uśmiechnęłam się.- Możemy iść spać?- Złapał mnie za rękę i zaprowadził do sypialni.
Skorzystałam z szybkiego prysznica, ubrałam losowy t-shirt z walizki i szybko wskoczyłam na łóżko. Pościel była niezwykle przyjemna, a ja na prawdę nie wiem, kiedy odleciałam.

Popołudnie było dla mnie bardzo trudne. Lewis wypełniał obowiązki kontraktowe ja walczyłam z jet lag'em. Było na prawdę ciężko. Dla zmobilizowanie siebie do czegokolwiek rozpakowałam swoje rzeczy, znowu wzięłam prysznic. Zrobiłam dokładna pielęgnacje swojego ciała i twarzy. Zjadłam przepyszną kolacje zamówioną z jednej z restauracji. Około godziny 20 postanowiłam skorzystać
z komputera. Z mailami byłam w miarę na czasie. W firmie było dość stabilnie. Zresztą, mam jeszcze urlop. Zerknąłem na kilka portali informacyjnych. Tutaj raczej interesowały mnie rubryki związane z totalnie finansowymi tematami. Nic ciekawego. Przejrzałam Instagrama. P. szalała w Londynie z Georgem
i jego znajomymi. Jestem ciekawa jak zakończy się ta historia. Mam nadzieje, że na prawdę jest szczęśliwa. Max z Kelly polecieli do Brazylii. Świętowanie dalej trwa. Bardzo słodko
i uroczo. Zajrzałam na YouTube i obejrzałam kilka filmów totalnie lifestylowych. Zbliżała się godzina 21:30, a do domu wrócił Lewis.
W ręce trzymał napój z jednej z popularniejszy sieciówek, a w drugiej okulary.
-Cześć.- Ściągnął buty i kładąc wszystko na stół przyszedł i skradł mi buziaka.- Wyspana?
-Nie bardzo. Nawet cukier nie pomaga.- Pokazałam papierek po orzechowym batoniku.- Jestem kiepska w podróżowaniu.-Zaśmiałam się i ściągnęłam okulary z nosa.
-Chcesz iść na jakieś jedzenie czy zamawiamy coś do domu? Jestem piekielnie głodny.
-Możemy gdzieś iść, ale preferuje strój na luzie.- Zamknęłam laptopa i przeciągałam się. Byłam potwornie zmęczona. Lewis skorzystał
z prysznica. Ubrał bluzę i szorty dresowe. Ja miałam na sobie prze ogromna bluzę
i dopasowane spodnie typu kolarki. Zdecydowanie zależało mi na wygodzie. Na kolacje skoczyliśmy do typowo amerykańskiego miejsca z meksykańskim akcentem. Zjadłam serowy makaron, a Lewis uraczył się wegańskimi tacosami. Miałam wrażenie, że jeszcze bardziej chciało mi się spać. Gdy wracaliśmy do domu postawiliśmy na spacer. Nie pamiętam kiedy ostatni raz spacerowaliśmy gdzieś indziej niż na plaży.
-Dzwoniła Sofii, do twojego terminarza na ten tydzień dołożyliśmy kilka zajęć. Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko.- Uśmiechnął się,
a ja od kilkunastu dni nie sprawdzałam terminarzu. Ostatni raz jak zaczynał się urlop.
-Co to za zadania?- Szliśmy dalej przed siebie. Pogoda była przecudowna. Idealne lato
w mieście. Na ulicach było mnóstwo osób, które zdecydowanie odpoczywały od upałów panujących w trakcie dnia.
-Dostaliśmy zaproszenie do odpowiedzenia na kilka pytań, w formie video, do vogue.- Mocno uniosłam brwi do góry. Prawie spadły mi okulary korekcyjne z nosa.
-Nie wiedziałam, że ktoś ma do nas jakieś pytania. Na prawdę kogoś interesuje co u nas?
-Podobno raczej lifestyle, nic związanego z F1. Ciężko powiedzieć, bo pytania są z sekcji komentarzy ludzi.- Poprawił okulary przeciwsłoneczne, które delikatnie zsunęły mu się z nosa.
-No okej, może być. Ten format jest dość przyjemny.
-To prawda. Elle chce robić okładkę i wywiad, ale tutaj muszę jeszcze to skonsultować z PR. Zresztą, sypiam ze swoją sponsorką może być bardziej kontrowersyjnie?- Zaśmialiśmy się.
-Co prawda to prawda.
-Sezon jest ciężki, nie chce jeszcze bardziej pompować balonika. Na prawdę już jest ciężko.- Nie wiem czy w ostatnim czasie słyszałam w jego głosie tak dużą niepewność.
-Rozumiem. Wiem, że jest ciężko. Może zdarzyć się wszystko, ale wiedz że tak czy siak będzie dobrze.- Uśmiechnął się i cmoknął moje włosy.
-To jak myślisz wygram ja czy Max?- Zaśmiał się, a ja nienawidzę takich pytań. Przynajmniej już 100 takich pytań dostałam przez ostatnie kilkanaście dni.
-Wierze, że uda ci się wygrać. Choć nie ukrywam, że wszystko może się zdarzyć. Patrząc na poprzednie wydarzenia.- Czułam się jak między młotem a kowadłem.
-Na prawdę lubię to robić, ale mój czas dobiega końca.- Spojrzałam na niego i nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.- Jest wielu utalentowanych kierowców. Może nie tyle wiek co presja są już ciężkie do zniesienia.- Rozumiałam co mówi, bo presja była ogromna. Balonik już był na prawdę mocno napompowany. U jednego i drugiego kierowcy. Tak ciężko się na to patrzy.- Zresztą wiem też, że na prawdę chce się zaangażować w nas. Będę tylko starszy.- Totalnie go rozumiałam. Dzieliło nas 10 lat różnicy. Dla jednych to przepaść, dla innych nic ważnego. Tak było u nas.
Dotarliśmy do mieszkania. Lewis zadzwonił do rodziców, którzy kiedy go nie było zabrali Roscoe ze sobą. Cieszę się, że niebawem się zobaczymy, bo są fantastycznymi osobami. To był zdecydowanie ciężki dzień. Łóżko w kilka minut skutecznie mnie przyciągnęło.

-Śpisz?- Usłyszałam nad uchem szept.
-Yhym.- To chyba wszystko na co było mnie stać w tym momencie. Poczułam jak kładzie się obok mnie i na prawdę super było zasnąć.

About me. I love you.Où les histoires vivent. Découvrez maintenant