28.

346 19 0
                                    

W piątek moje życie zaczęło się dopiero około godziny 15. Przed weekendem zostałam zawalona pracą, co nie pozwoliło mi na obecność na torze. Wcale nie narzekałam, bo pogoda za oknem zwiastowała zdecydowany upał. Gdy zerknęłam w telefon, zrobiło mi się tęskno za Monako i jesienną aurą tam panującą. Mama wróciła do Monako i uraczyła mnie zdjęciami jesiennego ogrodu. Zdecydowanie zazdrościłam jej, że nie jest już w podróży. Nie miałam dzisiaj ochoty na pokazywanie się na torze. Lewis miał dzisiaj od rana zaskakująco dobry humor. Chyba udało mi się wczoraj ukoić jego nerwy i stres dość skutecznie. Wysłał mi kilka zdjęć z toru, klasycznie musiało pojawić się takie bez koszulki, gdy się przebierał. Dobrze się to oglądało. Ściągnęłam okulary i podeszłam bliżej okna, aby zerknąć w dal i pięknie łączący się niebieski obszar z budynkami. W tle delikatnie snuła się muzyka, która otulała moje miejsce pracy. Spokojne i przypominające wakacyjne chwile hiszpańskie rytmy snuły się po apartamencie.

Lewis wrócił późnym wieczorem do pokoju. Zamówiłam dla nas kolacje, ale wcale nie byłam głodna. Opuścił mnie dobry nastrój,
a gdy spojrzałam na niego i jego minę utwierdziłam się, że jego samopoczucie ma się podobnie do mojego.
-Cześć.- Uśmiechnął się i delikatnie zaczesał blond kosmyk moich włosów za ucho. Przywitałam się z nim buziakiem i dobrze było go zobaczyć.- Dużo pracy?
-Dosyć, a u Ciebie?
-Tez dosyć dużo. Zebraliśmy dane, tor jest piekielnie szybki.- Umył ręce i wrócił. Usiadł przy stole i od razu zabrał się za jedzenie.- Będziesz jutro?
-Tak. Mam jakieś spotkanie z tatą i kimś.- Zjadłam kawałek pomidora z sałatki i jednak nie byłam głodna. Odłożyłam sztućce i usiadłam wygodnie, aby dokładnie widzieć Lu.
-Co chodzi ci po głowie?
-Tęsknie za Monako...
-Nie zostało dużo czasu, później będziemy tam, aż sama poprosisz żebyśmy gdzieś pojechali... Dobra?- Delikatnie się uśmiechnął.
-Dobrze. Umowa stoi.- Zerknęłam w telefon, ale nic ciekawego się nie działo w sieci. Dostałam zdjęcie od P. Słodka ona i George w białej pościeli pozujący do zdjęcia typu selfie. Ciekawa jestem, czy jej chłopak jest świadomy, że wysyła do mnie takie zdjęcia. Nawet po fragmencie zdjęcia można zobaczyć, że jego ciało zdecydowanie zalicza się do tych wyrzeźbionych.
-Co oglądasz?
-Nagiego Georga z P.- Zaśmiałam się. Spojrzał na mnie i w końcu zobaczyłam pełny uśmiech na jego twarzy.
-Pokaż! Może bardziej P... Georga już widziałem!- Głośno krzyknął, pokazałam mu język i odłożyłam telefon.
-Mało ci modelek w życiu?- Wchodzimy na niebezpieczny grunt.
-Wystarczająco.- Odpowiedział już zdecydowanie poważnie i upił lampkę białego wytrawnego wina. Na więcej niestety nie mógł sobie pozwolić. Gdy zjedliśmy, przybyła obsługa, która zabrała naczynia i nie omieszkała poprosić o zdjęcia z Lu. Wyszli przed pokój, tak aby zachować maksymalnie dyskrecje. Położyłam się na łóżko i zamknęłam oczy. W głowie siedział mi Max i jego oskarżycielski ton. Tak bardzo mi go brakuje. Nie wiedziałam, że aż tak ciężko będzie to przeżyć.- O czym myślisz?- Otworzyłam oczy
i zobaczyłam, że delikatnie położył się obok mnie. Jego oczy były zdecydowanie porażające. Tak bardzo czułam, że go kocham. Z drugiej strony zdawałam sobie sprawę jakie konsekwencje niesie ta miłość.
-O wszystkim i o niczym.- Ponownie zamknęłam oczy i poczułam jego usta na moich. Było to w tym momencie kojące i dodające otuchy, że jednak decyzja którą podjęłam jest dobra.
-O wszystkim czyli o czym?
-O nas... O naszym życiu, rodzinie, przyjaciołach.- Otworzyłam oczy, a on położył się obok i delikatnie objął mnie ramieniem.
-Co Max ci powiedział?
-Mi? Nic.- Skłamałam. Nie chce go martwić.
-Rozumiem, ale zawsze możesz mi wszystko powiedzieć.
-Wiem.- Poczułam, że objęcie ramieniem zamienia się w przyjemny uścisk. Dobrze było go mieć przy sobie.

Sobotni poranek zdecydowanie można określić jednym słowem i jest nim chaos. Lewis wcześnie rano poszedł na trening korzystając jeszcze w miarę z niskich temperatur.
W między czasie do naszego pokoju zawitała ekipa, która chce z nim przeprowadzić wywiad. Będą nagrywać też dla Mercedesa kilka scen. Panował zdecydowany rozgardiasz. Zabrałam komputer i udałam się do restauracji, aby skończyć pracować i przygotować się do spotkania. W restauracji zdecydowanie przeważała ilość koszulek z morskim logiem firmy zajmującej się między innymi produkcją paliwa.
-Cześć Sara!- Zerknęłam i zobaczyłam Bono, który widać, że też pracuje od rana.
-Hej. Praca?- Uśmiechnęłam się do mężczyzny.
-Dzień jak co dzień.- Uśmiechnął się ciepło. Wokół siebie oprócz komputera miał stos kartek i widać, że analizował coś intensywnie.- Na ciebie też czeka praca?- Zerknął na mój komputer.
-Tak.- Spojrzałam po sali, aby zobaczyć gdzie znajdę wolne miejsce.
-Chodź. Zrobię ci miejsce.- Odgarnął dokumenty, a ja postanowiłam skorzystać
z jego zaproszenia. Usiadłam i rozkładając sprzęt także zajęłam się pracą. W między czasie zostałam uraczona przepyszną kawą
i zdecydowanie miłym towarzystwem. Wszystkie te wykresy i wyniki były niezwykle ciekawe i fascynujące, a zaangażowanie Bono pokazywało, że na prawdę jest dobrym inżynierem i bardzo chce pomóc Lu w zdobyciu tego mistrzostwa.
-Tu jesteś!- Obróciłam się i zobaczyłam Lu
w stroju jeszcze sportowym.
-Pracujemy.- Uśmiechnęłam się szeroko.- Wszystko dobrze?
-Odbieraj telefon jak dzwonię dobra?- Zerknęłam na telefon i zobaczyłam nieodebrane połączenia. Tak miło rozmawiało mi się z Bono, że zapomniałam o telefonie.
-Dobrze.
-Wrócisz ze mną do pokoju?- Zachowywał się conajmniej dziwnie. Wyglądał jakby mu bardzo się spieszyło.
-Tak.- Zabrałam się za pakowanie komputera.- Dziękuje za ten inspirujący czas.
-Gdybyś szukała pracy to daj znać.- Zaśmiałam się.- Lewis byłby z niej dobry strateg.
-Na prawdę?- Bono uśmiechnął się, a my ruszyliśmy w stronę wind. Nie wiedziałam gdzie mu się tak śpieszy. Zastanawiałam się czy może o czymś zapomniałam, ale na pewno nie miałam nic w planach do godziny 15/16.
-Dlaczego się spieszymy?
-Chodź.- Wjechaliśmy windą na nasze piętro. W pokoju w dalszym ciągu było mnóstwo ludzi, którzy przygotowywali tło i inne rzeczy. Weszliśmy do części gdzie było nasze łóżko i na szczęście nikt nie miał do niej dostępu. Zamknął delikatnie szklane drzwi i nie wiedziałam czego się spodziewać.
-O co chodzi?- Usiadłam na łóżku, a on wyciągnął teczkę i mi ją podał. Otworzyłam ostrożnie papierową teczkę i moim oczą ujrzałam zdjęcie pięknego kamiennego domu.- Co to jest?- Przeglądałam zdjęcia jego za drugim. Dom był przepiękny, a jasne wnętrza które w nim były idealnie pasowały do mojego gustu.
-Wiem, że każde z nas ma już gdzieś swoje miejsce na ziemi, ale pomyślałem że nie mamy takiego wspólnego miejsca.
-Czy ty go kupiłeś dla nas?- Spojrzałam na niego z rozszerzonymi ustami, a on nieśmiało się uśmiechnął. Dom znajdował się o dziwo niedaleko Monte Carlo, co było dla mnie czymś ważnym.
-Prowadzimy negocjacje z Adamem. Bardzo bym chciał przed zakupem, jeszcze go zobaczyć z tobą.- Odłożyłam zdjęcia i rzuciłam się na niego. Ten dom to zdecydowanie jedna z piękniejszych niespodzianek.
-Bardzo chętnie go zobaczę.- Pocałowałam go.- Dziękuje. To jeden z piękniejszych prezentów.- Jego uśmiech wyrażał więcej niż wiele słów. Gdyby był czas zapewne oddalibyśmy się miłosnej rozkoszy, jednak wszyscy czekali na Lewisa, a drzwi były szklane i wszystko byłoby widać. Lewis udał się pod prysznic, a ja postanowiłam przygotować się do wyjazdu na tor, aby zobaczyć kwalifikacje i spotkać się
z ważnymi ludźmi.

Kwalifikacje przebiegły jak i spotkanie
z inwestorami o dziwo przebiegły bardzo dobrze. Jego uśmiech, gdy wygrywa jest najpięknieszy.
-Ten twój mistrz to mistrz.- P. podeszła do mnie znienacka, gdy czekałam na Lu gdy udzielał wywodów.
-Mogę ci powiedzieć coś między nami?
-Jasne.
-Wiem, że może to dość optymistyczne co powiem, ale życzę ci tego, żebyś mogła przeżyć to samo...- P. spojrzała na mnie przestraszona.- I myślę, że będzie to szybciej niż nam się wydaje.- Uśmiechnęłam się do niej. Wiele razy słyszałam o wielkim talencie Georga, który na pewno ukaże się w przyszłym roku.
-Jesteś najlepsza.- Mocno mnie przytuliła.
-Zdecydowanie ty jesteś najlepsza.- Na pewno było mocno słychać nasz śmiech. Zerknęłam
w miejsce gdzie były przeprowadzone wywiady i widziałam, że Lewis na nas patrzy. Mocno się uśmiechał. Pozytywne wibracje były wśród nas.
-Przy tym Hamiltonie to jesteś jeszcze bardziej poważna i porządna.- Penelopie szturchnęła moje ramię.
-Stary człowiek co mam ci więcej mówić.- Pokazałam jej język.
-Z tego co wiem to tam gdzie trzeba jednak młodość tryska z niego.- Zaśmiała się, a ja zrobiłam się czerwona. Czułam to.
-W bolidzie jak młody bóg.- Usłyszałam za plecami głos Georga. Dobrze, że udało mi się poznać tak fantastycznego człowieka.- Sarcia.- Poczułam jak przytula mnie. Będzie pożywka dla mediów.
-Panie Russell jemy razem kolacje?
-Ale tak sami?- Zaśmiałam się.- Randka
w ciemno?
-Tak w ciemno to nie do końca, coś nie coś już widziałam...- Jego policzki były zdecydowanie rumiane.- Będę ja z kierowcą o numerze 44. P. wraz z kierowcą o numerze 63 i prze fantastyczna Tiffany z kierowcą o numerze 77. Jestem dobra w numerkach.- P. płakała ze śmiechu, co było zdecydowanym komplementem.
-No to ustalone. Miejsce wyślesz zapewne?
-Tak!- Lewis dotarł do nas i dobrze było widzieć go w fantastycznym nastroju, a dobry aura przeniosła się na naszą wspólną kolacje
i kolejny dzień.

About me. I love you.Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon