15. Zakończenie końca

75 2 39
                                    

R. W
Destiny

~*~

— Zabiję ją, przysięgam.

Westchnęłam ociężale, tuptając nerwowo stopą o ziemię. Znajdowałam się właśnie w słynnym Central Parku, czekając na Melody, z którą byłam umówiona, lecz jak na złość dziewczyna nie dawała znaków życia. Jej spóźnialstwo nie było absolutnie niczym zaskakującym, aczkowiek za każdym razem mnie denerwowało. Sama byłam osobą wyjątkowo punktualną i zawsze starałam się trzymać wyznaczonego grafiku.

Aby zająć sobie jakoś czas, zaczęłam obserwować całą okolicę. Dzisiejsza pogoda była typowo jesienna, gdyż ponure chmury zebrały się nad miastem, sprawiając, iż wyglądało ono straszliwie ponuro. Niska temperatura oraz zapowiedzi deszczu skutecznie sprawiły, że sam park nie był tamtego dnia, aż tak bardzo oblegany, co wyjątkowo mi pasowało. Delikatny wiatr niósł za sobą kolorowe liście z drzew, a sporadycznie pojawiające się kałuże na chodnikach dodawały temu dodatkowego klimatu. I nawet fakt okropnego chłodu, jaki mnie ogarnął, nie sprawił, aby cały krajobraz stracił na swoim uroku. Jesień zdecydowanie była najbardziej urokliwym czasem w roku.

Czując wibracje w kieszeni swojego płaszcza, wyjęłam telefon. Od razu do mojej głowy napłynęła myśl, czy nie była to Melody. Może i zdenerwowała mnie swoją punktualnością, jednakże nie sprawiało to, bym przestała się o nią martwić. Dlatego kiedy początkowo ujrzałam nazwę jej kontaktu, wewnętrznie odetchnęłam z ulgą, jednakże trwało to zaledwie krótką chwilę.

Melody: Jednak nie mogę przyjechać. Sorry

Zacisnęłam nerwowo palce na urządzeniu, lecz po chwili wzięłam uspokajający wdech. Nie miałam zamiaru robić awantury, jednak jej zachowanie kompletnie wybiło mnie z równowagi. Może i mogłabym przemilczeć fakt tal nagłego odpuszczenia spotkania, gdybym nie czekała na nią tu ponad godzinę. Naprawdę chciałam z nią dziś o wszystkim porozmawiać, aby było jak dawniej, a ona zwyczajnie mnie olała. Nie przeczę, że miała jakiś ważny powód swojej nagłej rezygnacji, ale mogła mnie poinformować o tym wcześniej, abym się chociażby nie martwiła.

Przez nagły napływ negatywnych emocji, postanowiłam zrobić to, co robiłam przez większość czasu. Wyjęłam ze swojego skórzanego plecaka książkę, której jeszcze nie skończyłam, a następnie ponownie całkowicie zatopiłam się w lekturze.

Była to komedia romantyczna opowiadająca o dwóch wrogach, którzy postanowili udawać narzeczeństwo. Ich kłótnie, które przepełnione komizmem, oraz cholernie urocze momenty skutecznie sprawiły, iż przez cały dzisiejszy dzień nie mogłam oderwać się od lekko przeżółkłych kartek. Czasami żałowałam, że jako nastolatka nie przeżyłam swojej nastoletniej, wielkiej miłości, którą mogłabym opowiadać swoim wnukom. Oglądając te wszystkie młodzieżowe seriale jako dziecko, liczyłam, że i ja będę miała okazję tego doświadczyć.

Widząc pojedynczą krople spadającą mi wprost na kartkę papieru, uniosłam głowę. I chociaż całym sercem uwielbiałam deszcz, to w tym momencie miałam ochotę jęknąć, gdyż przerwał mi on moment, kiedy to bohaterowie mieli wyznać sobie miłość. Szybko zamknęłam książkę, gdyż z każdą następująca chwilą drobna mżawka zaczęła zmieniać się w obfitą ulewę.

Po drodze nie minęłam zbyt wielu osób, ponieważ większość wzięła sobie do serca prognozę pogody. Przez chwilę zastanawiałam się, gdzie mogę pójść. Powrót do domu i spędzenia czasu z mamą wysłuchując jej marudzenia niemalże od razu skreśliłam. Później do głowy przyszedł mi pomysł odwiedzenia Louisa i jego rodziców, lecz szybko zmieniłam swoje plany, widząc pewną małą kawiarenkę.

LaleczkaWhere stories live. Discover now