12. Piękne twarze i ziarenko niepewności

135 2 32
                                    

Czasami zastanawiałam się nad tym, w jaki sposób działał wszechświat. Od dziecka słyszałam, że świat budują ludzie, a on jedyne o co dba to o harmonię. Wszystko miało się wzajemnie uzupełniać, tworząc idealną całość. Każdy skutek miał swoją przyczynę, a każda przyczyna swój skutek. Nie dało się uciec od przeznaczenia i swojego celu. Los zawsze do ciebie wracał, czy tego bardzo chciałeś, czy też nie.

Często myślałam także nad swoim własnym sensem. Od zawsze uważałam, że każdy człowiek ma jakieś swoje zadanie na Ziemi. Nikt nigdy nie rodził się bez celu. I zapewne też swój cel posiadałam. Ale mimo moich usilnych prób odnalezienia go, ja nic nie dostrzegłam. Ba! Nie potrafiłam nawet stwierdzić, co tak naprawdę chcę zrobić z własnym życiem. Którą podążać drogą, by dotrzeć do odpowiedniego miejsca. Co zrobić, aby wreszcie poczuć się spełnionym i po prostu szczęśliwym.

Chyba nigdy przedtem nie czułam się tak bardzo zagubiona i bezbronna. Wydawało mi się, jakby wszyscy moi rówieśnicy udali się swoimi własnymi ścieżkami, a ja wciąż stałam na samym początku, nie dostrzegając niczego. Czekałam na jakąkolwiek podpowiedź, mimo że wiedziałam, iż nikt inny prócz mnie samej nie będzie mógł mi pomóc. Tylko ja jedna byłam w stanie zdecydować o własnym losie. I to przerażało mnie najbardziej.

Już w dzieciństwie zadawałam sobie niezwykle trudne i skomplikowane pytania. Nigdy nie umiałam stwierdzić, dlaczego w ten sposób funkcjonowałam, ale tak już po prostu było. Różne myśli samoistnie docierały do mojej głowy, tworząc nieznośne echo, które po pewnym czasie cichło, dając miejsce nowej zagwozdce. I choć nigdy nie robiłam nic w kierunku rozwiązania jej, to jednak te wszystkie myśli skłaniały mnie do jednej refleksji.

Nieistotne jest, jak bardzo człowiek jest mądry. I tak nie będzie wiedział wszystkiego.

Po ciekawej rozmowie z Gabrielem, która dołożyła mi wiele interesujących spostrzeżeń, Victor oznajmił, że to zdecydowanie odpowiednia pora na odwiezienie mnie do domu. Nie śmiałam się z nim nawet kłócić, bo sama nie mogłam się doczekać momentu, aż wreszcie opuszczę tę piękną, aczkowiek straszliwie pustą willę i wrócę do domu. Dopiero tam mogłabym swobodnie porozmawiać z Louisem, a zresztą najbardziej ciekawiło mnie spotkanie z mamą. Musiałam na własne oczy się przekonać, czy ta faktycznie nie była zła za moją nieobecność.

Nerwowo tupałam nogą o ziemię, czekając na Davies'a. Chłopak przed samym wyjazdem stwierdził, że musi zrobić coś niezwykle ważnego, ale że nie zajmie to dłużej niż dziesięć minut. I te właśnie dziesięć minut w szybkim tempie zmieniły się w dwadzieścia pięć, w których nieustannie stałam na dworzu, marznąc.

Aby nie myśleć o chęci zamordowania Victora, na nowo myślami powróciłam do rozmowy z Gabrielem. Nie mogłam uwierzyć, jak szybko nasze stosunki ulegały zmianie. Najpierw twierdził, że chcę pokazać wszystkim, iż wcale nie jestem słaba, potem prowadził ze mną dosyć głębokie dialogi, aż w końcu na nowo wracaliśmy do punktu wyjścia, gdzie traktował mnie z dystansem. I te oto właśnie wahania były powodem, dzięki któremu to wszystko stawało się jeszcze bardziej skomplikowane i niezrozumiałe, choć nie sądziłam, że skala absurdu tej sytuacji jest w stanie ulec podwyższeniu.

Westchnęłam zirytowana, bo Victor miał tu być dobre piętnaście minut temu. Nie wiedziałam, czemu tak długo zwlekał, ale moja cierpliwość była na wykończeniu. Nie miałam sił, aby dłużej przybywać w posiadłości i jedyne o czym myślałam to konsultacja z moim darmowym psychologiem. Czyli z Louisem, który od dobrej godziny wysyłał mi swoje zdjęcia, w jakiś okularach swojego taty.

Wokół mnie nie było ani żywej duszy. Zaskakujące patrząc na fakt, iż dom mógł liczyć kilkadziesiąt pomieszczeń. A jednak prócz kilku osób z personelu, małej Aurory i tajemniczej Naomi, nie poznałam nikogo przez cały swój pobyt. Do tego przestało padać, a jedyną jego pozostałością była mokra kostka brukowa oraz zapach wilgotnego lasu. Wzdychałam charakterystyczną woń, gdy mój wzrok przykuł nagły ruch z prawej strony. A kiedy ujrzałam jego sprawcę, miałam ochotę zmienić swój stan skupienia na parę wodną.

LaleczkaWhere stories live. Discover now