10. Kawaler i Koliberek

120 2 38
                                    

Nastąpiła drobna zmiana w nazwisku bohatera, ale trudno. Kobieta zmienną jest.

W takich sytuacjach zastanawiałam się, czy faktycznie sami byliśmy panami swojego losu. Przecież w naszym życiu zdarzało się tyle sytuacji niezależnych od nas, że naprawdę szło iść bać się o zwykłe wyjście z domu. Wprawdzie w większości decydował za nas czysty przypadek, a może i coś większego.

Przeznaczenie każdy interpretował inaczej. Jedni w nie wierzyli, a drudzy zawierzali mu całą swoją przyszłość. Nigdy w to nie ingerowałam, ponieważ każdy z nas miał prawo wyznawać swoje zasady. Ja sama nigdy nie wiedziałam, co myśleć na ten temat. Z jednej strony czułam, że wcale nie byliśmy sami w świecie, ale tym samym przerażała mnie myśl, iż ktoś ma zaplanowane, jak z góry będzie wyglądać moje życie. Stresowała mnie wizja podążania za czyimś planem, będąc przy tym zaledwie kukiełką. Lecz na wszystko dało znaleźć się w miarę przyzwoite rozwiązanie. W moim przypadku idealną rzeczą na stres był porządek.

Skrupulatnie dążyłam do tego, aby każdy aspekt mojego życia był idealnie dopracowany. Wszystko opracowywałam długo przed czasem, analizując jednocześnie ewentualne przeszkody oraz sposoby ich rozwiązania. Było to co prawda wyjątkowo ciężkie, jednakże nie mogłam sobie pozwolić na jakiekolwiek niedociągnięcia. Bowiem wystarczyłoby jedno potknięcie, aby cały schemat uległ naruszeniu.

I ten oto schemat został, niestety, zburzony przez pewnego chłopaka o czarnych i wyjątkowo ładnych oczach. Wprowadził on chaos do mojej idealnie dopracowanej harmonii. Był istnym zlepkiem problemów, który przeszkadzał mi w podążaniu swoją wcześniej ustaloną ścieżką. Ciemną plamą na mym przejrzystym harmonogramie. Kimś, kto nigdy nie powinien stanąć na mojej drodze, a tym bardziej zatrzymywać się na dłużej.

A mimo to i tak aktualnie stałam razem z nim na dworzu, jakbyśmy byli dwójką starych, dobrych znajomych.

Ze spokojem przeczesywałam palcami swoje proste włosy, rozglądając się jednocześnie po zatłoczonej okolicy. Manhattan nawet o tak później porze tętnił życiem i ciągle bijącą energią. Ta znana nowojorska dzielnica przez całą dobę była zapełniona zaintrygowanymi turystami jak i zwykłymi mieszkańcami, którzy musieli z tym żyć na codzień. No cóż, każde miejsce na Ziemii ma swoje uroki, jak i wady, a Nowy Jork wcale nie odstawał od tej zasady.

W między czasie dostrzegałam także trójkę dziewczyn z ciemnymi włosami, które patrzyły w naszą stronę. Być może nie zwróciłabym na to uwagi, gdyby nie fakt ich zadowolonych, a może nawet delikatnie rozbawionych min. W mojej głowie niemal od razu zawitała myśl, iż może ja byłam powodem drwin, lecz bardzo szybko pojęłam, że obiektem tych westchnień był, stojący koło mnie Gabriel, który standardowo większą uwagę przykuwał swojemu płaszczu niżeli otoczeniu. Nie wiem, jakie pobudki mną kierowały, lecz w pewnym momencie dziobnęłam go palcem w bok, na co ten chłodno na mnie zerknął, jednak dalej niezrażona ja głową delikatnie wskazałam w tamtym kierunku. Brunet od razu powiódł spojrzeniem w tamtą stronę, a widząc rozchichotane, najpewniej, studentki, jego mina wyrażała jeszcze większą obojętność niż wcześniej. A już myślałam, że nie da się tego osiągnąć, a tu proszę.

— Chyba się im podobasz — wyszeptałam konspiracyjnie niczym prawdziwy agent do zadań specjalnych. No dobra, może nie, a po prostu chciałam użyć takiego określenia dla samej siebie, ale trudno. W tym samym czasie z pierwszego i trzeciego auta wysiadło po dwóch ochroniarzy, dzięki czemu dochodziła do nas kolejna czwórka towarzyszy. Widząc zimną minę Gabriela, zmarszczyłam brwi. — Nic nie powiesz?

— A mam coś powiedzieć? — odpowiedział pytaniem na pytanie, na co wzruszyłam zmieszana ramionami.

— No nie wiem, ale myślałam, że wysilisz się na jakąś ciekawszą odpowiedź — przyznałam, co ten nijak skomentował. — A gdzie my tak w ogóle idziemy? — zmieniłam temat, kiedy Gabriel zaczął się kierować w stronę jakiegoś ogromnego budynku. W tej też oto chwili byłam sobie niewyobrażalnie wdzięczna za brak nałożonych szpilek na nogach, chociaż wyglądałam przy swoim kompanię jak krasnal ogrodowy, co niezbyt mnie satysfakcjonowało.

LaleczkaHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin