1. Czternasty wrzesień

309 11 37
                                    

Hejka! Dziękuję każdej osobie z osobna, która chociażby z czystej ciekawości weszła na moje opowiadanie:) Chciałam tylko dodać, że jest to pierwszy rozdział dosyć... poplątanej historii, gdzie będzie zdecydowanie dużo tajemnic i ciekawych relacji. Proszę na początku nie oczekiwać zbyt wiele, gdyż jest to mój pierwszy rozdział i ze wszystkich będzie najgorszy. ALE każdy następny będzie wnosił coś nowego. Dodam także, że na niektóre ciekawe wątki trzeba trochę poczekać, ale myślę, że na prawdę może wyjść w porządku. Za wszelkie błędy, których na pewno jest masa, przepraszam. Jeszcze raz dziękuję i zapraszam do... a sami zobaczcie jak będzie wyglądała ta historia. A zdecydowanie nie będzie należeć do najnormalniejszych.

~*~

— Kurwa, spóźnię się — powiedziałam, orientując się, że jak na złość mój budzik nie zadzwonił na czas.

Jak najszybciej wyczołgałam się z ciepłej kołdry, krzywiąc się delikatnie na gwałtowny kontakt z zimnymi panelami. Od razu skierowałam się do łazienki, by przygotować się do szkoły.

Dzisiejszy dzień nie różnił się kompletnie od innych, a jednak coś sprawiało, że czułam się, jakbym o czymś zapomniałam. Kiedy tylko próbowałam sobie przypomnieć, w głowie miałam pustkę, która nie chciała mnie opuścić.

Weszłam do łazienki i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to moje odbicie w lustrze. Jęknęłam męczeńsko, bo określenie źle byłoby ogromnym niedopowiedzeniem stanu, w jakim aktualnie byłam. Zdawałam sobie sprawę, że żeby w miarę ogarnąć gniazdo na mojej głowie potrzeba było sporo czasu, którego ja jak na złość nie miałam.

Życie w Nowym Jorku było jak praca w mrowisku. Każdy tutaj starał się przestrzegać punktualności, przy okazji wykonując jak najlepiej swoje obowiązki. Jako pełnoprawna licealistka jeszcze nie byłam wprowadza w ten brutalny świat, ale znałam jedną istotną zasadę.

Czas jest rzeczą bezcenną.

Sam fakt, że w ty mieście korki były jakimś nieśmiesznym żartem, przez który można było nabawić się wrzodów żołądka. Ale to miasto charakteryzowało się życiem w ciągłym biegu. Każdy miał znać swoje miejsce w szeregu i spełniać swoją rolę.

Jak najprędzej wzięłam telefon do ręki i puściłam w tle swoją ukochaną playlistę, w której każda piosenka była z zupełnie innego gatunku. Nigdy nie należałam do osób, które mają swojego ulubionego wykonawcę, a po prostu słuchałam tego, co akurat wpadło mi w ucho. W trakcie mycia zębów próbowałam śpiewać i tańczyć, co jednak bardziej przypominało skowyt konającego zwierzęcia.

Następnie chwyciłam moją kosmetyczkę i zaczęłam robić sobie makijaż, by nie wystraszyć nikogo na ulicy swoim wyglądem.

Nigdy się nie malowałam mocno, ale nie należałam do tych dziewczyn, które szczyciły się swoją naturalnością. Fakt, lubiłam delikatniejsze wizerunki, aczkolwiek nigdy nie widziałam problemu w tym, gdy ktoś malował się mocniej. Od zawsze byłam zdania, że każdy ma prawo wyglądać tak, jak lubi i jak czuje się komfortowo. A powodem mojego lekkiego makijażu był fakt, że kompletnie nie umiałam się malować. Pamiętam, że jako czternastolatka oglądałam multum filmików makijażowych i próbowałam odtwarzać różnie charakteryzacje, ale kończyło się na tym, że wyglądałam jak klaun po cięciach budżetowych.

Popatrzyłam w lustro i musiałam stwierdzić, że nie wyglądałam źle. Postawiłam na korektor, by przykryć moje okropne wory pod oczami, trochę różu, żel do brwi oraz tusz do rzęs. Nienawidziłam wykonywać ostatniej czynności. Byłam włascicielką naprawdę ładnych, długich i ciemnych rzęs, co przy moim wyglądzie było dosyć ciekawym zjawiskiem. Ale za każdym razem, gdy je malowałam, miałam wrażenie, że się kleją i układają inaczej, co niesamowicie mnie irytowało. Na sam koniec przejechałam po ustach bezbarwnym błyszczykiem.

LaleczkaWhere stories live. Discover now