5. Zmiana biegu wydarzeń

122 4 35
                                    

— Czemu mam takie małe cycki? — zapytała Melody, wpatrzona w swoje odbicie. Stała jedynie w czerwonym staniku oraz czarnych legginsach, dotykając swoich niewielkich piersi.

— Daj spokój, nie jest źle — powiedziałam, grzebiąc w szafie.

Dziś był feralny dzień imprezy u Clarka, na którą mieliśmy wszyscy iść. Dziewczyny przyszły do mnie godzinę temu, by się przygotować, a także poplotkować, bo ostatnio nie miałyśmy ku temu okazji. Mimo moich wszelkich obaw, czas płynął nam w wyjątkowo przyjemnej atmosferze, a niekończące się tematy pozwalały zapomnieć o okolicznościach dzisiejszego wydarzenia.

Mnie samą cały dzień pożerał ogromny stres, który próbowałam ukryć robieniem licznych obowiązków domowych. W nocy praktycznie nie zmrużyłam oka, przez wymyślanie różnych scenariuszy, jakie mogłyby się wydarzyć. Do mojej głowy napływały coraz to różnorodniejsze problemy, a gdy już myślałam, że znalazłam na nie idealne rozwiązanie, wtedy pojawiał się nowy, bardziej skomplikowany kłopot.

— Zamilcz — warknęła, sugestywnie patrząc na mój biust, przez co się głupio uśmiechnęłam.

Choć teraz akceptowałam swoje ciało, to kiedyś wcale tak nie było. Będąc dzieckiem zdążyłam się nasłuchać, jak powinny wyglądać standardy kobiecego ciała. Kiedy skończyłam dwanaście lat przestałam się w nie wpasowywać, co popędzało mnie w urojone kompleksy. Z każdym dniem widziałam coraz to różniejsze wady. To biodra za szeroki, to za duże piersi i tak dalej. Próbowałam stać się lepsza dla kogoś, kto prowadził mnie na dno. Dopiero uwalniając się z toksycznego środowiska, zrozumiałam, iż problem nigdy nie leżał we mnie.

Ale toksyny mają to do siebie, iż łatwo się wchłaniają.

Ja byłam tego najlepszym przykładem.

Z dziewczynami nie różniłyśmy się tylko w aspekcie charakteru, ale także i z wyglądu. Ja z nas trzech byłam najbardziej obdarzona krągłościami, oraz moja uroda była momentami surowa, a czasami wyjątkowo łagodna. Price była typem sportowca. Mięśnie na jej nogach były już od urodzenia w dobrym stanie, a częste uprawianie sportu, to jeszcze bardziej podkreśliło, budując jednocześnie okrągłe pośladki. Również z nas wszystkich najszybciej się opalała i niemal nigdy nie była blada. Natomiast Rose wyglądała niczym postać z bajki. Należała do osób wyjątkowo szczupłych, jednakże jej nogi były wręcz stworzone na wybieg. Do tego jasna cera oraz północna uroda sprawiały, iż łatwo pozostawała w pamięci.

— Nie jesteś sama — powiedziała Evans, która była w trakcie malowania rudej brwi przy mojej toaletce. Ciężar ciała przeniosła na jedno udo, a następnie palcem wskazała na swój pośladek. — Czy ty to widzisz? Co to ma być? Przecież to jest wklęsłe — mruknęła żałośnie. Kątem oka spojrzałam na Price, która zacisnęła wargi, aby się nie zaśmiać.

— Z grzeczności nie zaprzeczę — odpowiedziała jej, na co zielonooka pokazała jej środkowego palca.

Czasami naprawdę się zastanawiałam, co takiego sprawiło, że się ze sobą zaprzyjaźniłyśmy. Każda z nas była absolutnie inna, a mimo to coś nas do siebie przyciągnęło. Melody była typem imprezowiczki, która uwielbiała atencję płci przeciwnej, Rose z nas wszystkich wydawała się najdelikatniejsza i najczulsza, a ja należałam do tych okropnych perfekcjonistek. Nasze temperamenty często dawały o sobie znać w różnych sprzeczkach, a i tak zawsze do siebie wracałyśmy.

Jednak im dalej odchodzi się od domu, tym trudniej jest do niego wrócić.

— Żebym ja ci zaraz z grzeczności czegoś nie powiedziała  — ostrzegła Rose, poprawiając tusz na rzęsach. Nagle jak gdyby nigdy nic zmieniła temat. — No właśnie, kto będzie robił za kierowcę?

LaleczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz