16. Nikt nie lubił patrzeć na cierpienie własnego szczeniaka.

2.1K 202 57
                                    

Sooo, jutro kończę 22 lata, więc może dodam tutaj wtedy mały maraton ff?

Kto wie,

Bo prognoza pogody mówi, że jutro będę umierać z duchoty

Miłego wieczoru x


Brunet chodził nerwowo po domu, nie widząc nigdzie swojego syna. Connor ostatnio chodził swoimi ścieżkami, mimo że wciąż był mały i mogła mu się stać krzywda.

- Koniec - powiedział do siebie i prędko ruszył do gabinetu męża, nie przejmując się niczym innym, tylko nieobecnością Connora w domu.

Louis siedział nad stertą dokumentów, od razu uniósł wzrok, kiedy omega wpadła jak burza do pomieszczenia z przyspieszonym oddechem.

- Connor nie wraca do domu, miał wyjść na godzinę Louis - Harry nie wahał się przy mówieniu - Musisz go zawołać! Ja tu schodzę na zawał! On ma jedynie siedem lat...

- Tyle razy mówiłem mu o punktualności - szatyn wstał od biurka - Jeśli wpakował się w jakieś kłopoty... - nawet nie chciał o tym myśleć - Omegi są spokojne, przecież trzymają się blisko domu - mruczał pod nosem stereotypy, które każdy głośno mówił.

- Mówiłem ci od początku, że nasz syn jest inny - podążał za partnerem, będąc naprawdę zmartwionym.

Z Louisem nie doczekali się kolejnego szczeniaka, przez co Harry przepłakał wiele nocy, jednak wierzył że kiedyś jakiś cud się stanie. Przecież nie mógł stracić i ciąży i płodności, a może mógł?

Louis przemienił się od razu po wyjściu na zewnątrz i zawył ile miał sił w płucach, przywołując swojego szczeniaka. Wyczulił zmysły, starając się usłyszeć, z której strony będzie przybywał.

Mógł się tego spodziewać. Zaraz słyszał bieg łap z ogrodu Payne'ów. Connor i Yasmin byli naprawdę dobrymi przyjaciółmi oraz parą diabłów, kiedy coś wymyślili.

Louis momentalnie warknął na swoje dziecko, na co szczeniak wyczuł nastawienie ojca i wracał dalej, ale już nie tak beztroski jak jeszcze chwilę temu.

Zaraz wilk z karmelową sierścią pojawił się w ich widoczności, jego ogon był podkulony, kiedy podszedł do swojego ojca i lekko go szturchnął nosem na przeprosiny.

Louis był nieustępliwy i kolejny raz warknął na Connora. Spojrzał na Yasmin i pyskiem wskazał, aby wracała do rodziców. Ta nawet nie zamierzała się przeciwstawiać. Niemal czarna wilczyca, prędko ruszyła w kierunku rodzinnego domu.

Młoda omega usiadła zadem na trawie i niebieskie oczy niepewnie spoglądały w te drugie. Louis jednak tym razem planował nie odpuszczać w tej sytuacji.

Louis w myślach dziękował, że Connor jest cały i zdrowy, czuł też ulgę ze strony Harry'ego, byli połączeni więc to nie było nic dziwnego.

Przemienił się w ludzką formę i kazał z tym także synowi. Connor długo musiał przepraszać rodziców za swój wyskok, a przede wszystkim zmartwioną mamę.

- Nie Connor, ile razu rozmawialiśmy o odpowiedzialności? - spytał zirytowany Louis - Trochę odpoczynku od wyjść i Yasmin, może poukłada ci w głowie.

- Ale tato - chłopiec niezadowolony jęknął - Będę już wracać na czas, obiecuję! Nie będę martwić mamusi.

- Nie tym razem, tydzień w domu. Bez słowa, tym razem nie odpuścimy z mamą - stawiał granice - Posiedzisz w domu to się nauczysz.

The Differences Between Us //larry//Where stories live. Discover now