4. No tak, teraz najlepiej iść spać.

2.5K 216 104
                                    

Dziś trochę Louisa z synem 🥺

Miłego dnia!



Louis otworzył oczy słysząc kwilenie szczeniaka. Spojrzał na Harry'ego, który spał spokojnie i postanowił wstać do malucha, mając nadzieję że ten nie obudził się na jedzenie i tata mu wystarczy.

Wciąż nie docierało do niego, że miał w końcu swojego syna przy sobie. Swoją krew.

Zdjął ramię z ciepłego ciała ciała omegi i odsunął się z czymś dziwnym w środku. Zaraz podniósł się z mebla i przeszedł do drzwi, które przesunął i wszedł do ciemnego przez noc pokoiku.

Prędko spostrzegł chłopca, który miał wykrzywioną twarzyczkę w płaczu, a jego rączki i nóżki lekko unosiły się w górę.

- Hej maluchu, a ty czemu nie śpisz? - sięgnął do łóżeczka i wyciągnął z niego Connora - Pieluszka do zmiany?

Zaraz do jego nosa doszedł brzydki zapach, przez co wiedział że się wcale w tym nie pomylił.

- Może jednak mogłem to zostawić dla twojej mamy? - łatwo mu przychodziło nazywać Harry'ego mamą.

Położył szczeniaka na przewijaku i zapalił lampkę, która tam stała, właśnie do podobnych momentów. Zabrał się za przewijanie Connora.

Sytuacja jednak okazała się za ciężka do pokonania, ponieważ nie wiedział jak założyć kolejnego pampersa, a mały wierzgał nóżkami.

- Wzięło ci się na zabawę, a tata tu próbuje ci pomóc - czuł lekką panikę, chciał dobrze dla szczeniaka.

Chłopiec zachichotał krótko i jego niebieskie oczka wylądowały na szatynie i gdy Louis myślał że wygrał tą bitwę...

Connor się zsikał. Częściowo na pieluszkę, częściowo na Louisa. Dokładniej na jego dłoń i koszulkę nocną.

Alfa zamknął oczy, nie wiedząc czy śmiać się czy płakać w tej sytuacji. Kolejna pielucha była w zasadzie do wymiany, a szatyn sięgnął po jedną z nawilżonych chusteczek, które Harry przywiózł ze sobą.

Do trzech razy sztuka, ale na szczęście tym razem mu wyszło i chłopiec zadowolony zaczął przysypiać świeżo po zmianie pieluszki.

- No tak, teraz najlepiej iść spać. Będzie z tobą dużo zabawy - podsumował szatyn, przenosząc delikatnie szczeniaka do łóżeczka.

Czuł ogromny potencjał w maluchu i szczerze miał nadzieję, że ten okaże się alfą. Chciałby od razu mieć następcę, ale jeśli nie wyjdzie, to i tak wychowa wilczka na niezależnego.

Upewnił się, że Connor zasnął i wyszedł z jego pokoiku, zasuwając za sobą drzwi. Musiał przejść do łazienki, która była po drugiej stronie sypialni. Miał dalej wrażenie, że jego ręce są brudne przez Connora.

W drodze zauważył rozwalonego Harry'ego na łóżku, jego loczki były rozsypane na poduszce, a oddech miał unormowany.

Czuł się wyjątkowo komfortowo z dzieleniem się łóżkiem z omegą, co było dziwne patrząc że ledwo się znają. Byłby skłonny stwierdzić, że nawet lepiej się z tym czuł niż z biologiczną matką Connora.

Ogarnął się w łazience i wrócił do łóżka, ledwo co się położył, a Harry wtulił się w jego ciało, bardzo nieświadomie. Przecież spał.

Louis nie miał zamiaru odepchnąć go od siebie, sam zasnął szybciej niż zdążył pomyśleć o tym, jak przyjemny był zapach omegi, który go otaczał.

🐾🐾🐾🐾🐾

Tomlinson obudził się już sam w łóżku, zmarszczył na to brwi, a jego alfa powarkiwał. Powoli podniósł się z łóżka i nogi same zaprowadziły go do pokoiku, gdzie jak się okazało, Harry właśnie siedział w fotelu i karmił Connora z przymkniętymi powiekami.

Zawiesił się na chwilę, bo właśnie tego zawsze chciał w swoim życiu. To był widok, który sprawiał że jego serce puchło.

Nie powinien podglądać Harry'ego w taki sposób, to mogło stworzyć niekomfortową sytuację.

- Wiesz, że czuję twój zapach? Nie musisz się denerwować - Harry mruknął, nie otwierając nawet oczu.

- Przepraszam, powinienem ostrzec że chcę wejść - odparł, jednak nie ruszył się z miejsca.

- Nie masz za co przepraszać, nie ominiemy konfrontacji przy potrzebach malucha - spojrzał finalnie na Louisa.

- W zasadzie tak, poza tym to naturalne i normalne - chrząknął - Omega karmiąca szczeniaka.

- Tak, na szczęście nie zdążyłem stracić pokarmu - dłonią przejechał po małym ciałku.

- Trafiliście na siebie w odpowiednim czasie, to jak przeznaczenie - stwierdził Louis - Wasze drogi skrzyżowały się.

- Tak właśnie czuję - poprawił swoją pozycję na bardziej wygodną - Mimo straty, on mi wiele pomaga.

- Cieszę się Harry, naprawdę - posłał omedze mały uśmiech - Mogę go odbić jak już zje.

- Miałem cię właśnie o to prosić - chłopiec jak na zawołanie z mruknięciem odsunął się.

- W takim razie przejmuję Connora - podszedł do bruneta, po czym wziął chłopca i ułożył sobie na ramieniu.

Wzrok omegi, jak i alfy spotkał się. Obaj dzielili między sobą bardzo prywatny uśmiech. Czując, że coś zaczyna mieć sens.

Connor na szczęście przyjął pokarm i odbiło mu się dobrze. Louis zachwycał się małym ciałkiem przy sobie, jego instynkty rodzicielskie włączyły się całkowicie.

- Czy ktokolwiek w watasze wie o nas, że znalazłeś syna i przy okazji ja tu jestem? - brunet dopytał, bojąc się pierwszego, jakby nie patrzeć, dnia tu.

- Nie jeszcze, bałem się że może się rozmyślisz i zrobi się zamieszanie - przyznał - Ale nie mam zamiaru ukrywać cię ani nic z tych rzeczy.

- Boję się trochę, jestem dla nich obcym wilkiem, do tego zajmuję się synem alfy... A gdy dowiedzą się, że go adoptowałem? - kręcił mocno głową, zapinając do końca swoją koszulę.

- Nie będę kłamał z całą historią. Kto wie Harry czy nie uratowałeś mu życia zabierając go ze szpitala - nie chciał, aby ktokolwiek źle odebrał Harry'ego.

- A on uratował moje  - spojrzał speszony na swoje nogi.

🐾🐾🐾🐾🐾

kola💚💙💚

Jak wam się podobał rozdział?

The Differences Between Us //larry//Where stories live. Discover now