Chapter 24

1.1K 77 85
                                    

Czekałem aktualnie na Claya w swojej biblioteczce czytając książki wraz z Lucą. Ostatnio poświęcałem jej mało czasu, przez co sie ode mnie odzwyczaiła. Tak samo z książkami, przestałem je czytać i nie potrafie sie skupic przez pierwsze kilka minut.

"George, Clay przyjechał!" krzyknął Karl z dołu. Odstawiłem kotkę na podłogę i wyszliśmy razem z biblioteczki.

Zszedłem z świetnym humorem na dół i przywitałem sie z blondynem.

"Hejka Clay!" krzyknął zbiegając ze schodów i przytulając chłopaka. Ten nie spodziewając sie mojego ruchu lekko oddał przytulasa.

"Co ty taki szczęśliwy?" zapytał ze śmiechem gdy sie od niego odczepiłem.

"Moja babcia jednak nie umrze! Jej choroba jest coraz mniej zaawansowana i nie zagraża jej zyciu!" mówiłem to z wielkim uśmiechem na twarzy.

"To naprawdę świetnie, cieszę sie ze jestes szczęśliwy. Idziemy?" ja jedynie przytaknąłem i po chwili znaleźliśmy sie w aucie chłopaka.

***

Podróż do domu Claya minęła nam całkiem przyjemnie, rozmawialiśmy na temat piosenki i o czym miala by być. Padło na coś typu miłość i przyjaźń. To było głównym celem tej piosenki. Clay również powiedział że dogra kawałek muzyki swoją gitarą, którą ma na strychu. Mi sie mega podobał ten pomysł, bo wiedziałem że na gitarze akurat grał naprawdę ładnie.

"Ej, a tak odchodząc od tematu, co z Kamillą?" zapytałem, totalnie zapomniałem ze ta laską istnieje.

"Oh, zerwałem z nią. Puściła sie miesiąc temu na imprezie, od tamtej pory nie utrzymuje z nią kontaktu" odpowiedział i zawołał windę.

"Sorki, nie powinienem pytać" podrapałem sie po karku i nerwowo zaśmiałem.

"Nie no nie masz za co przepraszać. Tak ogólnie to wpadnie Sam, nie masz nic przeciwko temu?" zapytał.

"Jasne ze nie, polubiłem ją" uśmiechnąłem sie w strone blondyna i wyszliśmy z windy.

***

Siedzielismy właśnie w salonie u Claya, ja miałem juz jedną zwrotke, jednak nie wiem czy będzie ona dobra. Próbowałem pisac to z jakimis uczuciami, ale nie wiem czy to mi wychodziło.

"I co Gogy, masz coś?" zapytał blondyn.

"Niby tak, ale nie wiem czy można to uznać za zwrotke czy refren. Bardziej stawiałbym na refren" powiedziałem obojętnie.

"Śpiewaj!" krzyknęła blondynka.

"Tylko ze nie mam nawet zadnej muzyki, więc nawet nie wiem jak. Mogę wam poprostu przeczytać." oznajmiłem, a oni z entuzjazmem pokiwali głowami. "Sometimes, all I think about is you. Late nights in the middle of June
Heat waves been faking me out
Can't make you happier now"

"Zajebiste!" krzyknął blondyn, a ja się uśmiechnąłem. "Dobra, ten refren jest serio świetny. Teraz popracujmy nad zwrotkami, może wymyślmy po jednej, a później je przedstawimy i wymyślimy muzyke, co ty na to?" zapytał.

"Czemu nie, ale pojde sie napić" powiedziałem i wstałem z kanapy idąc do kuchni.

***

Minęło około półtorej godziny odkąd przedstawiłem blondynom moj refren, dalej nie do końca wiedziałem czy moja zwrotka jest okej. Bo wsumie nigdy nie robiłem żadnych piosenek. Wtem rozległ sie dzwonek z mojego telefonu.

"Halo?" zapytałem przykładając telefon do ucha.

"Hej George, przyjechałem już po ciebie, więc schodź powoli" odezwał sie Darryl.

"Okej, dzięki" rozłączyłem sie i schowałem telefon do kieszeni. "Musze sie zbierać, jutri niestety mam kilka zajęć, więc nie możemy sie spotkac, ale napewno pomyślę nad zwrotką, narazie!" krzyknąłem wychodząc, oni mi szybko odpowiedzieli i wyszedłem. Zawołałem jeszcze windę i zjechałem na najniższe piętro.

Przed budynkiem czekał na mnie Bad w czarnym mustangu. Nie widziałem jeszcze tego auta, pewnie kupili nowe.

"Nowe auto?" zapytałem wsiadając.

"Mhm, złożyłem sie na pół z Karlem i na zmiane nim jeździmy" uśmiechnął sie.

Reszta drogi minęła mi spokojnie, wsumie może dlatego ze spałem przez cały czas, ale nie wazne. Dojeżdżaliśmy do domu, gdy rozległ sie dzwonek w aucie, pewnie Bad był podłączony do auta.

"Halo?" zapytał wciskając głośno mówiący.

"Darryl, przyjedz do galerii z George'm, jestem z Nickiem i robimy zakupy na powrót do mediów, pomożecie nam" oznajmił Karl, a Bad odrazu zawrócił i wjechał na główną drogę.

***

Wstałem na drugi dzień około 10. Jak na mnie to aż za wcześnie, ale co poradzić, nie umiałem już potem zasnąć. Przeglądnąłem jeszcze sociale na szybko by sprawdzić co mnie ominęło i wkoncu wylazłem z łóżka.

Wczoraj gdy byliśmy na zakupach z chłopakami Karo wcisnął mi do koszyka jakąś dziwną białą prasowaną spodniczke, nie przymierzałem jej tam nawet, ale teraz dlaczego nie? Wybrałem do tego jakiś duży beżowy chyba sweter i stanąłem przed lustrem.

"No George, nie wyglądasz najgorzej" odezwał sie znajomy mi głos. Spojrzałem na drzwi, gdy stał tam Karl z talerzem goframi.

"Dzięki, też mi sie wydaje ze nie jest źle" uśmiechnąłem sie lekko. "Coś chciałeś?" zapytałem.

"Tak, masz tu śniadanie i przyszykuj sie na 12, jedziemy na miasto załatwić kilka rzeczy związanych z waszym koncertem." oznajmił i miał już wychodzic, ale mu przeszkodziłem.

"Karl?" zacząłem, a ten sie na mnie spojrzał. "Wiesz, że musimy powiadomić wtedy fanów wcześniej lub zaplanować koncert na kilka dni po moim powrocie?"

"Wiem, dlatego jakieś trzy dni przed tym im powiemy, może byc?" zapytał, a ja pokiwałem głową.

Wtesy chlopak wyszedł a ja jeszcze chwilę przeglądałem sie w lustrze. Naprawdę nie wyglądałem źle w tej spódniczce. Postanowiłem ze wyjde w niej na miasto by oswoić sie z nią na zewnątrz. Założyłem jeszcze moje biale perły na szyję i kilka pierścionków na palce. Plus popsikałem sie jeszcze moimi ulubionymi perfumami o zapachu wanilii i truskawki w jednym.

Zjadłem jeszcze dwa gofry polane syropem klonowym i zniosłem resztę na dół, by ktoś inny sie poczęstował.

"Będę w mojej biblioteczce gdybyście czegoś potrzebowali" oznajmiłem biorąc na ręce kotkę, która akurat sie do mnie łasiła. Inni przytaknęli, a ja poszedłem do mojego królestwa spokoju.

-------
blagam nie bijcie mnie za to ze geirge tu ubrał spodniczke ja poprostu mialam dalna..
____________________________________

Im all yours.. // DNF Where stories live. Discover now