Chapter 22

1.2K 81 50
                                    

*Kilka dni później*

Ostatnio czułem sie coraz lepiej, nie przypominałem sobie o tym że już jutro będę musiał pożegnać sie z prawie najważniejszą osobą w moim życiu. Jadłem regularniej, wychodziłem też częściej na dwor, a to wszystko przez Claya i chłopaków. Byłem naprawdę wdzięczny że są dla mnie takim wsparciem i byli ze mną gdy przechodziłem trudny okres, przez te kilka tygodni.

"George! Schodź na dół, Clay przyjechał i mówi że masz w tej chwili sie przebrac i nie marudzić!" krzyknął Karl.

Nie chciało mi się tak szczerze sie kłócić że nie chce mi sie wychodzic, więc zrobiłem to bez najmniejszego problemu. (opisuje to teraz jakby Geirge nie był daltonem) Założyłem szersze beżowe spodnie, w tym samym kolorze ubrałem jeszcze koszule, a na to większy sweter w kolorze jasnego brudnego zielonego.*

Wziąłem ze sobą do kieszeni portfel i telefon, bo po co mi coś jeszcze? Zbiegłem po schodach o mało co nie wywalając sie na końcu, zobaczyłem Claya stojącego z chyba kawą w przejściu, a obok niego Karla. Obaj sie do mnie uśmiechnęli, co ja bez zarzutu oddałem.

"Nie dusisz sie przypadkiem przez zapach kawy?" zapytałem patrząc na napój, który popijał co chwilę blondyn.

"To nie kawa, herbata z mlekiem. Chcesz łyka?" zapytał, a ja odmówiłem, nie lubiłem herbat z mlekiem.

"Odchodząc od tego tematu, gdzie idziemy?" spytałem gdy już wyszliśmy z domu.

"Mam świetny pomysł na twoj powrót do social mediów, ale nie wiem czy wypali i czy będziesz chciał." powiedział całkiem podekscytowany.

"Mów!" krzyknąłem uśmiechnięty, długo myślałem co moge zrobić dla moich fanów. Zaniedbałem trochę swoją pracę, co wiąże sie tez z odwdzięczęniem sie ludzią, którzy tak bardzi czekali na mój powrót.

"Więc, możemy napisać piosenke i ją zaśpiewać. W sensie napiszemy tekst razem, później ją nagramy, a jak bedziesz chciał to nagramy teledysk, ale to akurat jest teraz najmniej ważne. Tylko pytanie czy chciałbyś to zaśpiewać" odpowiedział mi. Szczerze to nawet nie był to zły pomysł, tylko miałem wątpliwości do tego że musiałbym śpiewać. Niby każdy mnie chwalił gdy coś śpiewałem jak byłem mały, ale to nie to samo. Przeszedłem przecież mutacje i głos mi sie zmienił.

"To naprawdę nie jest zły pomysł, problem w tym ze ja śpiewać nie umiem" zaśmiałem sie. Claya chyba również to rozbawiło, bo widziałem lekki uśmiech ma jego buzi.

"Dlatego zabieram cie dzisiaj na lekcje śpiewu, wiedziałem że sie zgodzisz więc zarezerowałem je trochę wcześniej" uśmiechnął sie szerzej.

"Skąd taka pewność ze sie zgodziłem? Nie powiedziałem jeszcze przysłowiowego 'tak'" powiedziałem to jakby dumny ze swojej wypowiedzi.

"Nienmasz wyjścia, do twojego powrotu zostały niecałe trzy tygodnie, a ty i tak nic lepszego nie wymyślisz." wzruszył ramionami. "No chyba że masz jakiś pomysł" popatrzał sie na mnie, a ja spojrzałem w podłogę, nie nie miałem żadnego pomysłu, a Claya byłyby o wiele lepsze od moich.

"Dobra, niech ci bedzie" wywróciłem oczami.

Szliśmy tak jeszcze może z dziesięć minut, dopiero wtedy pokazała nam sie duża kamienica, prawdopodobnie bordowa. Weszliśmy przez wielkie drzwi i udaliśmy się na górę. Może miałem lekki stres, ale z Clayem myślę ze sobie poradzę, mam taką nadzieję bynajmniej że mnie nie wyśmieje.

"Ej, ale nie wyśmiejesz mnie jak będziesz spiewal co nie? Wiem że jesteś świetnym piosenkarzem bo nie raz mi śpiewałeś, ale nie rob ze mnie jakiegoś niedojdy" prychnąłem, a ten sie zaśmiał.

Im all yours.. // DNF Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu