Chapter 16

1.2K 81 89
                                    

Pov: George

*Trzy dni później*

Siedziałem właśnie w pokoju głaszcząc Luce, przez te ostatnie dni myślałem, czy nie zakończyć mojej działalności z modelingiem. Jednak nie chce tego robic, za długo już w tym jestem, i bardziej by mnie to przybiło.

"George! Kurier do ciebie!" krzyknął Karl z dołu.

Nie spodziewałem sie żadnej paczki ani nic. Może ktoś pomylił zamówienia? Nie wiem.

Zszedłem na dół po schodach i w drzwiach zauważyłem wysokiego faceta z pięknymi goździkami w ręce. Podszedłem do drzwi i patrzałem się zdezorientowanym wzrokiem na dwóch chłopaków.

"Kwiaty dla pana George'a Davidsona" podał mi bukiet, a ja podziękowałem. Widziałem tez kartkę w kwiatach, przeczytam to zaraz.

"Od kogo to?" podszedł do mnie brunet i zaczął oglądać kwiaty.

"Nie wiem, ale zaraz sie dowiem" pokazałem na karteczke. Otworzyłem ją, a to co ujrzałem w środku mnie zamurowało. "George, przepraszam za wszystko. Daj mi ostatnią szansę, spotkajmy sie dzisiaj w parku o 18. Twoj przyjaciel Clay" przeczytałem.

"Jestes z nim pokłócony mam rozumieć?" założył rękę na rękę Karl i sie mi przyglądał.

"Można tak powiedzieć, mam isc?" zapytałem.

"Noo, wsumie to nie wiem co pomiędzy wami zaszło, ale myślę że powinieneś" wzruszył ramionami i podążył do kuchni. Ja za nim oczywiście by wziąść jakiś wazon lub cokolwiek.

Wziąłem randomowy wazon i nalałem do niego chłodną wode. Uwielbiam goździki i najwyraźniej Clay o tym wiedział. Mimo to dalej nie jestem przekonany co do tego by tam isc. Chciałem sie z nim pogodzić, ale nie potrafie. Poprostu to co sie wtedy stało, zapamiętam do końca życia.

Wyszedłem do mojego pokoju i postawiłem kwiaty na parapcie by dopływało do nich troche słońca. Luca spala, więc ja jedynie moge poczytać książkę. Nie widzi mi sie wychodzenie narazie na dwor, choć jest śliczna pogoda. Musze przemyśleć tez spotkanie z Clayem.

***

Kończyłem czytac ostatni rozdział mojej książki, zacząłem sie robic troszkę głodny, a dochodziła 17, więc zszedłem na dół by wziąć jakiegokolwiek owoca. Nie chce nic więcej, nie dam rady. Próbuję jesc regularnie, ale czasem mi to nie wychodzi i poprostu wymiotuje. Można powiedzieć ze to anoreksja lub bulimia, nie wiem. Nie chce sie badać, bo wykryją jakiegoś raka przez przypadek, a ja nie chce umierać, przynajmniej nie chce wiedzieć ze umre.

Postanowiłem tez ze spotkam sie z Clayem, może ma mi coś ważnego do powiedzenia. Jednak ja wiem swoje, dalej mam jego kontakt w telefonie, więc czemu by do niego nie napisać?

George:
Hej, 18 w parku mam rozumieć?

Wysłałem, juz nie ma odwrotu. Czekałem może 30 sekund na odpowiedź? A już ją dostałem.

Clay:
Omg George! Masz moj kontakt dalej?

George:
Nie zadawaj głupich pytań

Clay:
Oh, jasne sorki. Tak 18 w parku, ciesze sie ze przyjdziesz. Dostałeś kwiaty mam rozumieć?

George:
Ta, sory musze kończyć ide nakarmic kota

Clay:
Jasne do później!

Odłożyłem telefon i popatrzałem na śpiącą szarą kulkę, która aktualnie leży mi na kolanach. Delikatnie odłożyłem ją na łóżko i zszedłem na dół by nałożyć trochę jedzenia do miseczki. Wyciągnąłem puszkę karmy i ją otworzyłem. Nałożyłem troche jedzenia do sredrnej miski i schowałem puszkę do lodówki.

Im all yours.. // DNF Where stories live. Discover now