Chapter 9

1.4K 99 43
                                    

Pov: Clay

Gdy tylko dostałem lokalizację George'a szybko pobiegłem do korytarza ubrac buty.

"Kurwa wiedziałem żeby go samego nie puszczać!" krzyknąłem na siebie.

"Co sie dzieje?" podeszła do mnie zaspana blondyna.

"George jest w niebezpieczeństwie, wysłał mi hasło smsem." wziąłem szybko do ręki klucze id samochodu.

"Jade z tobą" oznajmiła moja siostra.

"Nie, zajmij sie Patches, i pod żadnym pozorem nie wychodz z domu. Zrozumiano?"

"Dobra, ale wracaj szybko" przytuliła mnie i pobiegła do gościnnej sypialnii.

Ja jak najszybciej zjechałem windą na dół i otworzyłem auto. Widziałem że George wysłał mi lokalizacje, było to totalne odludzie jakieś 15 minut stąd. Jak sie pospieszę bede za 5 minut. Błagam tylko by mu nikt nic nie zrobił.

Wyjechałem z piskiem opon z podziemnego parkingu i wjechałem szybko na główną drogę. Jako tako wiedziałem gdzie sie znajduje. Jeździłem tamtędy do pracy kiedyś, było szybciej, ale przez trwające tam budowy jeżdżę inną drogą.

Jechałem 180km/h. Jak na mnie to mało, potrafie jeździć jeszcze szybciej, gdybym tylko mógł to bym tak zrobił. Ale tędy jeździły też psy i nie chce sie narażać.

Gdy wjechałem na właściwą drogę nie widziałem nic. Dosłownie. Jedynie światła jakiegoś samochodu, kurwa to taksówka.

KURWA MAC JESLI TEN TAKSÓWKARZ MU COS ZROBIŁ TO SIE ZAJEBIE.

Podjechałem bliżej, samochód cały sie trząsł, nie wiedziałem dlaczego. Podbiegłem niezauważalnie to co zauważyłem mnie przeraziło.

Zastałem tam płaczącego i wierzgającego sie George'a i molestującego go starego umięśnionego faceta.

Pov: George

Płacz, ból, krzyk. Nic nie działało. Nie widziałem nigdzie Clay'a, straciłem nadzieję. Poprostu sie poddałem.

Zacisnąłem mocno oczy i przestałem sie wierzgać i tak by mi nie pomogło. Nagle facet przestał mnie dotykać, nie wiedziałem dlaczego i po co. Wolałem umrzeć.

Otworzyłem po chwili lekko oczy i zobaczyłem tego samego mężczyznę leżącego na ziemii całego we krwi i blondyna biorącego mnie na ręce. Nie wiem jakim cudem on tal szybko tu przyjechał, ale dziękuję mu za to.

Przytuliłem sie odrazu do niego, on jedynie mnie uspokajał i głaskał delikatnie po plecach.

"Juz dobrze.. Wszystko w porządku?" zaczął oglądać całą moją twarz.

"Tak, chyba.. Co z nim?" pokazałem niechętnie na faceta leżącego na ziemii.

"Nie wiem, nie pobiłem go tak mocno że nie żyje. Myślę ze za jakieś 20 minut sie obudzi" wzruszył ramionami i znowu mnie przytulił. Ja to odwzajemniłem, nie wiem jakim cudem okazuje mu tyle uczuć przez uśmiech po przytulanie. Ale podoba mi sie.

"Możemy juz wracać? Nie chce byc tutaj.." powiedziałem troche ciszej.

"Jasne, chodź do mojego samochodu, odwiozę cie" uśmiechnąłem sie do brunecika, a on odrazu poszedł za mną.

"A Sam? Nie jest u ciebie?" zapytałem wchodząc na miejsce pasażera.

"Jest, powiedziałem że przyjade jak najszybciej, ale nie mogę cie zostawić znów samego. Dlatego ja cie odwioze i pojadę wtedy do siebie." powiedział.

"Jesli chcesz możemy zgarnąć ją po drodze i nie będziecie musieli sie wracać. Zostaniecie na noc u mnie" oznajmiłem skulając nogi do siebie.

"Nie chce robić problemów, z resztą ponoć jestem przeziębiony." zaśmiał sie pod nosem.

"Każdy z nas jest tam odporny, przez moje herbatki" powiedziałem dumnie. "No nie daj sie prosic!" marudziłem.

"Dobra, dobra. Podjedziemy po Sam" wywrócił z zażenowania i prześmiewczo oczami, a ja zachichotałem.

***

"Sam! Pakuj sie!" krzyknął blondyn.

"Co?" zapytała wychodząc z salonu w strone kuchni.

"Jedziemy do mnie, nie chce abyście wracali później sami po takuch ciemnościach, po tym co stało się ze mną" powiedziałem, a ona pisnęła z radości.

"Serio?!" krzyknęła.

"Serio, masz 15 minut, inaczej nie jedziesz" rozkazał Clay, a ta odrazu szczęśliwa poszła sie spakowac. "George." zaczął.

"Hm?" mruknąłem siadając na krześle przy wyspie kuchennej.

"Musimy o tym porozmawiać, wiesz o tym" usiadł naprzeciwko mnie. Teraz próbowałem uniknąć kontaktu wzrokowego z nim. Patrzałem sie wszędzie jedynie nie na niego. "Spójrz na mnie" rozkazał swoim zimnym głosem. Takiego właśnie sie bałem. Odrazu z przerażenia na niego spojrzałem.

"Przepraszam, nie wiem jak ci to powiedzieć wszystko.. Poprostu czuje sie nie komfortowo" patrzałem sie na jego żółte oczy.

"Najpierw opowiedz dlaczego ci to zrobił może"

"Sam nie wiem, jechaliśmy sobie drogą tam gdzie mnie znalazłeś i nagle sie zatrzymał, spytał sie jak mam na imie, skłamałem żeby nie było, a on powiedzial ze nie wolno kłamać, i zaczął sie do mnie dobierać" wyjaśniłem wszystko po kolei i w większym skrócie.

"A to dziwka" mruknął pod nosem blondyn.

"Skończyłam!" krzyknęła dalej szczęśliwa blondynka.

"W takim razie idziemy" uśmiechnąłem sie do niej. Clay nakarmił jeszcze Patches i wziął kluczyki do auta. Znowu zjechaliśmy windą do parkingu i wsiedliśmy. Dziewczyna cały czas była radosna i gadała o tym jak tam będzie.

"Masz jakieś zwierzaki? Albo służących!? Albo może kino domowe?!" zaczęła krzyczeć.

"Sam uspokój się" rozkazał Clay, ta odrazu sie zamknęła.

"Nie no spoko, nie mam zwierzaków, ostatni zmarł mi kilka tygodni temu, mam obsługę domową, ale nie nazywam ich służącymi. Pracują tam dla własnej przyjemności i tak mam kino" odpowiedziałem spokojnie na pytania dziewczyny.

"OMG NIE MOGE SIE DOCZEKAĆ"

"Już zaraz będziemy więc" zaśmiałem sie cicho.

-------
Elo
_____

Im all yours.. // DNF Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt