Dlatego też tego ranka zwerbowane zostały dwie grupy, które miały udać się w przeciwne strony i sprawdzić miejsca potencjalnie skrywające tak bardzo potrzebną im broń. Rick, Michonne i Carl pojechali wspólnie do rodzinnego miasteczka rodziny Grimes. Szeryf wspomniał coś o sklepie z pokaźnym wyborem broni który, jak miał nadzieję, nie został doszczętnie splądrowany po wybuchu wirusa. Natomiast Daryl, Emily, Riley i siedzący obok niej, powoli tracący cierpliwość John, udali się w przeciwnym kierunku. 

     Ich celem także było miejsce, w którym mieli nadzieję znaleźć uzbrojenie. Było właściwie pierwszą lokalizacją, która nasunęła im się na myśl, gdy tylko ogłoszona została konieczność zebrania broni. Pierwsze miejsce, o którym pomyślała Riley i do którego, jak sądziła, nigdy więcej już nie zawita.

     Ponieważ zmierzali właśnie do jednostki wojskowej Fort Rogers. Tej, w której stacjonował Max. 

     Pomysł, na sprawdzenie tego miejsca, przyszedł jej do głowy pod wpływem chwili. Sama decyzja o odwiedzeniu go, wiązała się jednak z niemałymi trudnościami. Przed wybuchem apokalipsy była w tym miejscu może dwa, trzy razy. Max lubił rozdzielać pracę od życia prywatnego i nie przepadał za mieszaniem jednego z drugim. Dlatego też Riley niespecjalnie zaznajomiona była z miejscem, do którego właśnie zmierzali. Liczyła jednak, tak jak wyjaśniła wcześniej Rickowi, że w jednostce odnajdą informacje dotyczące lokalizacji magazynu broni jednostki Fort Rogers, a tam z kolei będą mogli odpowiednio się wyposażyć.

     I wydawać się mogło, że zadanie to okaże się naprawdę łatwe.

     Tylko, że chwilę po zaproponowaniu tego miejsca, padły na nią ciężkie spojrzenia dwójki przyjaciół. John i Emily wiedzieli, z czym mogą wiązać się odwiedziny w miejscu bezpośrednio związanym ze zmarłym ukochanym Riley. Obawiali się, jak kobieta zareaguje, gdy przypadkowo natrafią na jakieś ślady mężczyzny. Zdołała podnieść się na nogi po tak długiej, powoli wyczerpującej ją żałobie... Nie chcieli, by znów wpadła w dołek i powróciła do stanu sprzed kilku miesięcy.

     I być może dlatego cała trójka, razem z Darylem, co rusz zerkała na dziewczynę obserwującą w ciszy mijane otoczenie. 

     Dixon nie wiedział, co wywołało u Johna i Emily taką, a nie inną reakcję. Miał pewne podejrzenia, że być może związane to było z sentymentem do okolicy, w której mieszkała ich trójka. Ale szybko okazało się, że para kochanków emanuje niepokojem o ich młodszą przyjaciółkę. 

     A Daryl też się o nią niepokoił.

     Przywyknął do tego, że podczas podróży raczej się nie odzywa i zamyka się w swoim własnym świecie. Ale tego dnia była wyjątkowo oderwana od rzeczywistości. Odkąd wyjechali zwracał szczególną uwagę na wszelkie ruchy za jego fotelem, starając się jednocześnie skupić na drodze i na rozmowach prowadzonych wewnątrz samochodu. A po pół godzinie drogi doszedł do wniosku, że Riley nie odezwała się nawet słowem odkąd opuścili więzienie.

     Co ją gryzło?

     Nie chciał naciskać, nigdy tego nie robił. Wyciąganie z kogoś na siłę problemów nie leżało w jego naturze. Sam nie był z resztą skory do dzielenia się swoimi troskami, czemu więc miałby oczekiwać wylewności od kogoś innego?

     Tylko że coś gryzło go od środka, ilekroć zerkał w lusterko i dostrzegał ten pusty, nieobecny wyraz na jej twarzy. Gdy widział, jak przygaszone są jej zielone oczy, a usta zwinięte w łuk. Nie pasowało to do niej, z czego zdał sobie sprawę po dłuższym przyjrzeniu się jej bladej, smutnej twarzy. 

     Doszedł w końcu do wniosku, że będzie po prostu stał z boku i obserwował. Nie był do końca przekonany, czy jest odpowiednią osobą do upewnienia się, że wszystko z nią w porządku. Poza tym, przecież razem z nimi była tam jeszcze Emily i John. Dwójka najbliższych Riley osób. Daryl chciał więc wierzyć, że w razie czego będą oni wiedzieć jak postępować z nieodzywającą się dziewczyną.

Firestarter| Daryl Dixon (POPRAWIANE)Where stories live. Discover now