krew, krew, krew pojawia się zawsze, gdy jest już bardzo źle
i leje się, leje się, jakby nigdy nie miała przestać
a ja tylko trę, trę, trę i trę, i patrzę na te plamy
jak na piękny obrazek wiszący na odrapanej ścianie
i czuję się lekka, i czuję, że się oczyszczam
i myślę sobie, że mogłabym się wykrwawić na śmierć
nie byłabym smutna, nie byłoby mi żal
bo przecież lepiej tak niż inaczej
autodestrukcja, samoistne samobójstwo
organizm się poddał, organizm uznał, że już czas
że to koniec, że już trzeba, że już dłużej się nie da
lepiej nie inaczej, a właśnie tak