Dasz radę

1.1K 55 12
                                    

Peter Pov.

Wojna przeciwko armii Thanosa trwała już nie wiem ile. Wszystko dosłownie ułamkiem sekundy. To, dosyć dziwne, ale bardzo miłe spotkanie z Panem Starkiem, to że miałem w rękach kamienie nieskończoności, to że prawie zabiła mnie chmara kosmitów, leciałem na Mjölnirze, poznałem wojowniczkę na pegazie i dziwną świecącą kobietę, która jest naprawdę silna. 

Walka trwała i trwała, aż w końcu… coś się stało… armia Thanosa zaczęła zmieniać się w pył… Byłem całkowicie zaskoczony. Rozglądałem się wokoło. Widziałem Avengers i innych bohaterów, którzy byli tak samo zszokowani jak ja. Chwilę myślałem nad tym. Aż w końcu… zrozumiałem… ktoś użył kamieni.

-Karen, zlokalizuj Pana Starka w tej chwili- powiedziałem szybko.

Moja sztuczna inteligencja poprowadziła mnie w wybranym kierunku. Modliłem się, żeby to nie była prawda i, żebym się mylił.

Jednak… tak nie było…

Zobaczyłem… zobaczyłem Pana Starka… opartego o stos gruzu, rannego, ze spaloną ręką w zniszczonej rękawicy, w której… świeciły się kamienie nieskończoności.

Na ten widok wpadłem w kompletne przerażenie. Łzy same napłynęły mi do oczu, a mój oddech gwałtownie przyspieszył. Natychmiast pobiegłem do mojego mentora i uklęknąłem przed nim.

-Panie Stark, proszę nie ! Nie może Pan odejść ! Nie ! Proszę nie ! Nie może Pan umrzeć !- wołałem jak w histerii.

Położył dłoń na moim policzku i lekko się uśmiechnął.

-Wiesz co masz robić dzieciaku, wiem że dasz radę…- wyszeptał.

Pan Stark… zamknął oczy… wypuścił ostatni oddech…

-Nie ! Nie ! Błagam nie !- krzyczałem, gdy z moich oczu popłynął wodospad łez.

Chwyciłem dłoń mojego mentora i ścisnąłem ją mocno.

-Panie Stark… proszę wróć… błagam… ja… nie poradzę sobie bez ciebie……. Przepraszam Tony…….

~~~~2 tygodnie później~~~~

Świat powoli wracał do normy po ponownym pstryknięciu. Ale ze mną było inaczej.

-Nie dam mu tak po prostu umrzeć ! Ocalę go ! Zrobię to czy wam się to podoba czy nie !

W głowie wciąż rozbrzmiewały mi słowa, które wykrzyczałem Avengersom na polu bitwy.

Mocno wziąłem sobie do serca ostatnie słowa Pana Starka.

-Wiesz co masz robić dzieciaku, wiem że dasz radę…

Na początku nie zrozumiałem o co mu chodzi, ale potem dotarło do mnie co miał na myśli. Myślał, że jestem jedyną osobą zdolną naprawić reaktor łukowy. Żaden z Avengersów nie wierzył, że dam radę to zrobić i uważali, że Pan Stark odszedł na dobrę. Ale ja miałem to gdzieś. Jeśli jest chociaż nikła szansa, żeby przywrócić mu życie. Nie zmarnuję jej.

Jedyną osobą, która mnie poparła była Shuri. Pomogła mi przenieść ciało Pana Starka do Wakandy i razem pracujemy nad reaktorem. Ale chociażbyśmy nie wiem jak się starali, cały czas nie działa.

-Jesteś pewny, że warto dalej próbować ?- zapytała mnie Shuri, kiedy reaktor znów nie odpalił.

Spojrzałem na ciało Pana Starka umiejscowione w specjalnej komorze.

-Nie zmarnuję tej szansy- odpowiedziałem.

Wtedy ku naszemu zdziwieniu do laboratorium weszli Avengers razem z Panią Stark i… ciocią May ! Wszyscy wyglądali na zmartwionych natomiast ja byłem zły.

-Peter, proszę cię. Musisz to przerwać- prosił Pan Rogers.

-Nie rozumiecie…- wymamrotałem.

May podeszła do mnie.

-Peter… proszę cię to nie ma sensu- powiedziała.

-Nie ! Uratuję go czy wam się to podoba czy nie ! Wynocha stąd !- wrzasnąłem wściekły.

Natychmiast wyszli z laboratorium. Shuri podeszła do mnie.

-Martwię się o ciebie, nie śpisz, nie jesz od 2 tygodni. Peter, musisz odpocząć- mówiła.

Bez słowa wróciłem do pracy nad reaktorem.

-Proszę przemyśl to- powiedziała Shuri i opuściła laboratorium.

Nie obchodziło mnie co inni o tym myślą. Musiałem przywrócić Pana Starka nie ważne jakie konsekwencje się za tym kryją.

Po kolejnych godzinach starań… w końcu… stało się coś… niesamowitego ! Reaktor nareszcie zaczął świecić jasno niebieskim światłem !

Od razu wziąłem go i pobiegłem do komory. Otworzyłem ją i umieściłem reaktor z powrotem w klatce Pana Starka. Jednak… nic się nie stało...

-Friday, funkcje życiowe.

-Nie wykrywam.

To… nie… nie może być prawda !

-Nie, proszę nie- powiedziałem przytulając się do ciała Pana Starka. -Proszę cię wróć. Błagam otwórz oczy…

Łzy napłynęły mi do oczu. Tyle starań poszło na marne. Starałem się z całych sił, ale… nie dałem rady.

Po chwili poczułem na mojej głowie czyjąś dłoń. Nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie dzieje spojrzałem w górę i… Pan Stark… patrzył na mnie… uśmiechał się…

-Wiedziałem, że dasz radę...

~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję za pomysł: Moonyline

Irondad & Spiderson: One-ShotsWhere stories live. Discover now