Śmierć nie powstrzyma miłości rodziny cz. 2

1K 53 10
                                    

Peter Pov.

Powoli otworzyłem oczy. Nie mam pojęcia ile spałem, ale byłem pewny, że długo. Wstałem z ziemi i rozejrzałem się dookoła. Zdałem sobie sprawę, że nie jestem już w bazie Hydry. Znalazłem się w jakimś dziwnym, pomarańczowym miejscu. Nie było w nim nic oprócz światła.

-Więc tak wygląda śmierć- powiedziałem cicho do siebie.

-I tak i nie...- usłyszałem czyjś głos.

Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem pewną kobietę. Wyglądała dosyć znajomo.

-Czy my się znamy ?- zapytałem zmieszany.

-Osobiście nie, ale mój syn ci o mnie opowiadał- powiedziała podchodząc bliżej.

Wtedy wszystko stało się dla mnie jasne.

-To ty jesteś Frigga ! Mama wujka Thora !- zawołałem zaskoczony.

-Zgadłeś. Jednak nie powinno cię tu być Peter. Odszedłeś za wcześnie- rzekła smutno.

Jej słowa mnie przebiły. Miała rację. Może nie powinienem tu trafić, ale... widocznie los tak chciał.

-Twoja rodzina... jest w kompletnej rozsypce...- powiedziała Frigga.

Zamilkłem, a łzy z moich oczu poleciały same.

-Chcesz ich zobaczyć ?

Pytanie Friggi wprawiło mnie w osłupienie.

-Mógłbym ?- spytałem.

-Oczywiście- odpowiedziała.

Podeszła bliżej, położyła dłoń na moich ramieniu. Nagle znikąd znaleźliśmy gdzieś indziej. Zauważyłem, że nasze ciała się zmieniły. Spojrzałem na swoje ręce, były rozświetlone tak jak reszta mojego ciała. Tak szczerze... wyglądaliśmy jak duchy.

-Rozejrzyj się- poprosiła mnie Frigga.

Zacząłem się rozglądać i dotarło do mnie, że jesteśmy w salonie w wieży. Trochę mnie to zaskoczyło, ale szybko przerwałem rozmyślanie gdy usłyszałem płacz. Obróciłem się i zobaczyłem ciocię Nat, Wandę, ciocię Carol, ciocię Hope i wszystkich moich wujków. Nawet Strażników Galaktyki. Wszyscy byli ubrani w czarne stroje. Podejrzewałem co się dzieje.

-Oni... byli...- nie mogłem z siebie wydusić.

-Na twoim pogrzebie- dokończyła Frigga.

Kilka łez poleciało po mojej twarzy.

-To niesprawiedliwe ?!- krzyknęła nagle ciocia Natasha.

-Nat, proszę uspokój się- prosił ją spokojnie wujek Steve.

-Jak mam się uspokoić ! Peter... nasze jedyne światło... dziecko, które sprawiało, że byliśmy rodziną. Dziecko, które codziennie wywoływało uśmiech na naszych twarzach. Dziecko, które nigdy nie zrobiło nic złego ! Które zawsze było dobre dla innych nie żyje ! Peter nie żyje !- ciocia Nat krzyczała przez strumień łez.

Wujek Steve natychmiast ją przytulił, a potem wujek Bruce, Wanda i wujek Clint. Oni i reszta strasznie płakali.

-On na to nie zasłużył. Nie zasłużył na śmierć- powiedział cicho wujek Thor.

-Powinien tu teraz być. Być z nami- rzekła przybita ciocia Gamora.

-Straciłam już jednego brata... teraz straciłam drugiego...- szepnęła cicho Wanda.

-Dlaczego odszedł ?! Dlaczego ?!- krzyknął załamany wujek Clint.

-To moja wina ! Gdybym był tam wcześniej może mógłbym mu pomóc- skarcił się wujek Bruce.

-Nie wujku Bruce ! To nie była twoja wina !- zawołałem, chociaż wiedziałem, że mnie nie słyszą.

-Dlaczego on ? Dlaczego mój Mały Pająk ?- powiedziała cicho zrozpaczona ciocia Nat wciąż w ramionach wujka Steve'a.

Z moich oczu leciał strumień łez.

-To nie może tak wyglądać ! Oni nie mogą teraz tak żyć ! Muszę być przy nich !- krzyknąłem.

Frigga patrzyła na mnie z żalem.

-Jest coś co muszę ci pokazać...

~~~~~~~~~~~~
Część trzecia już wkrótce !

Irondad & Spiderson: One-ShotsWhere stories live. Discover now