—  Słuchaj... Zwykle masz rację... Praktycznie zawsze. Ale tym razem-

          — Nastraszyli cię! — Dale podniósł głos, gestykulując w stronę grupy.

          — On nie jest jednym z nas — chłopak przyjął podobny ton, także wskazując na milczących ludzi. — A my... straciliśmy już wystarczająco dużo osób.

          Dale nie był w stanie zamaskować swojego rozczarowania. Przeniósł pełen dezaprobaty wzrok z Glenna na pozostałych członków grupy, odnajdując wreszcie wzrokiem czającą się przy oknie córkę Hershela.

          — A ty? — pokręcił głową, nie spuszczając z niej wzroku. — Zgadzasz się na to?

          Maggie przez moment milczała, spoglądając ostrożnie na cierpliwie słuchającego Ricka.

          — Nie moglibyśmy po prostu dalej go więzić..?

          — Mielibyśmy kolejną gębę do wykarmienia. — odezwał się Daryl.

           — A zima może być ciężka — Hershel wtrącił swoje trzy grosze.

           — Będziemy lepiej racjonować jedzenie. — odparła Lori. Kobieta w ciąży.

          Dale'owi powoli kończyły się pomysły. Widział, że nikt nie zamierzał go poprzeć. — Mógłby się przydać — zdecydował się spróbować z innej strony. — Dajmy mu szansę się wykazać!

          — Ma pracować?

          — Nie pozwolę, żeby swobodnie poruszał się po farmie. — Rick jasno wyraził swoje zdanie.

          — A gdyby ktoś go pilnował? — zasugerowała Maggie. Starała się znaleźć jakąś alternatywę, ale Dale wiedział, był przekonany, że ostatecznie jej głos zagłuszony zostanie przez tych, którzy decyzję podjęli już dawno.

          — Niby kto chciałby to robić? — Shane prychnął z drwiną.

          — Ja — Dale odpowiedział bez chwili zawahania. Patrzył wyzywająco na Shane'a, podczas gdy ten uśmiechał się do niego kpiąco.

          — Nikt z nas nie powinien tego robić — Rick zainterweniował, zanim doszło do awantury.

          — Ma rację. Nie czułabym się bezpieczna, gdyby kręcił się obok nas... — żona szeryfa oznajmiła, wyraźnie zaznaczając swoją pozycję w tym konflikcie.

          Dale czuł rosnącą desperację.

          — John? — zwrócił się do stojącego z boku, milczącego mężczyznę. Policjant podniósł na niego wzrok. — Pracowałeś w wydziale zabójstw. Nie zamierzasz chyba przyczynić się do czyjejś śmierci?

          Rosły policjant wyraźnie spiął się, gdy wypomniane zostało mu jego przeszłe stanowisko. Oparł się o filar, gdy spojrzenia obecnych na nim spoczęły, w oczekiwaniu na jego odpowiedź.

          — Słuchaj, mnie też nie odpowiada takie rozwiązanie — oznajmił John. — Ale innego wyjścia nie ma. Każda opcja, którą rozważamy, ma jakieś ale. Każda alternatywa rodzi scenariusz, w którym to my jesteśmy w niebezpieczeństwie.

          — Czyli po prostu się poddamy? — staruszek pokręcił z niedowierzaniem głową. — Nawet nie spróbujemy? Szwendacze też mogą w każdej chwili nas zaatakować, a mimo to robimy wszystko, byleby tylko znaleźć sposób na poradzenie sobie z nimi!

Firestarter| Daryl Dixon (POPRAWIANE)Where stories live. Discover now