Rozdział 50

Depuis le début
                                    

Potrzebowałam go.

— Czas wstawienia relacji pokrywa się z godziną, w której znalazł cię Matt i zwyczajowym działaniem narkotyków — kontynuowała Alex. — Oraz tym, że nie wymieniłaś jej wśród osób, od których przyjmowałaś alkohol.

Tylko, dlatego że zupełnie o tym zapomniałam. Był to jedyny drink, który od niej przyjęłam. Próbowałam znaleźć racjonalne wyjaśnienie tego wszystkiego, to musiał być zbieg okoliczności. Na imprezie było setki osób, wolałam wierzyć, że zrobił to przypadkowy student, niżeli ona.

— Nie znam jej, trudno przewidzieć mi powody jej działania, ale w sprawach pomiędzy kobietami zazwyczaj chodzi o dwie rzeczy — dodała. — Mężczyzn i zazdrość.

Nie odezwałam się. Nawet nie wiedziałam co myśleć, a co dopiero mówić. Wszystko wydawało się tak nieprawdopodobne, ale to była jawa.

— Hope o tym wie? — zapytał niespodziewanie Matthew. — Nie podniosę ręki na kobietę, ale w tym przypadku ucieszę się, gdy wyręczy mnie Ciredman.

— Cóż, chciałam dać pierwszeństwo Maddie — zakpiła Alex. — Gdyby Hope dowiedziała się pierwsza nie byłoby gwarancji, że będzie co bić.

Wytrzeszczyłam oczy na tę wymianę zdań. Jeszcze nic nie było pewne, musiałam uzyskać potwierdzenie, zanim zacznę wydawać wyroki, choć na samą myśl, że to mogła być prawda, świerzbiła mnie dłoń.

— Może w końcu ktoś wytłumaczy mi, o czym wy do kurwy nędzy mówicie?! — wtrąciła się Abby. Och, i była piekielnie wściekła.

Z ociężałością oparłam głowę o obojczyk Matthew, zrobiłam to instynktownie, otulona ciepłem. Tym poczuciem bezpieczeństwa. Dopiero wtedy napotkałam niebieskie tęczówki Abby lśniące niewypowiedzianą grozą i skołowaniem.

— Najwyraźniej niewinna i cicha Zoey dodała do mojego drinka narkotyki — wydusiłam gorzko, a potem opowiedziałam przyjaciółce noc Sylwestrową ze szczegółami.

Wciąż stojąc w ramionach Matthew, który nie odsunął się choćby o krok. Aż nie było więcej do powiedzenia i z pewnym ociągnięciem zostawił mnie samą z Abby, która w duszącej ciszy przetwarzała wszystkie informacje. Razem z nim wyszła też Alex.

— Hope nie będzie miała okazji sprać Zoey, jeśli dorwę ją pierwsza — fuknęła z irytacją w przestrzeń, zanim spojrzała na mnie ostro. — I nie myśl, że już wybaczyłam ci zatajenie tego przede mną. Nawet te szczytne pobudki nie przekreślają tego, że odebrałaś mi możliwości wspierania cię.

Poczucie winy ścisnęło moje wnętrzności. Westchnęłam, pocierając pulsujące skronie.

— Wiem i przepraszam, ale jestem świadoma tego jak bardzo tęsknisz za tatą — powiedziałam. — Nie chciałam niszczyć wam wspólnego czasu. Jeszcze ubzdurałabyś sobie wcześniejszy powrót...

— Oczywiście, że bym tu dla ciebie wróciła! — krzyknęła. — Jesteś moją przyjaciółką! Choć zaczynam w to wątpić, skoro nie powiedziałaś mi, że umawiasz się z Matthew.

— To nie... Nie jesteśmy ze sobą — wymamrotałam niepewnie. Samo wypowiedzenie tych słów na głos wprawiało moje serce w dyskomfort.

— A ja kocham latać samolotem i postanowiłam zostać stewardessą — prychnęła prześmiewczo. — Wtulałaś się w niego na moich i Alex oczach z taką swobodą, jakbyś robiła to codziennie.

Poniekąd robiłam — nie każdego dnia, ale od jej wyjazdu niemało się zmieniło. Nie byłam pewna, w którą stronę, jak to wyjaśnić, lecz to było dobre. Naprawdę cholernie dobre. Jeśli jednak Abby była zła o niewiedzę odnośnie Sylwestra, zaczynałam się bać jak zareaguje na resztę spraw, których nie oznajmiłam jej podczas naszych video-rozmów. Żaden z tematów nie wydawał się odpowiedni na telefon, więc każdy odkładałam na później, jej powrót do Los Angeles, aż uzbierało się całkiem sporo pokaźnych wątków.

Every Boy Sins In HeavenOù les histoires vivent. Découvrez maintenant