— Naprawdę chcesz mnie teraz przesłuchiwać? — Riley rzuciła jej rozdrażnione spojrzenie. — Poza tym, jakie to ma w ogóle teraz znaczenie? Sophia nie żyje

          — Nie żyje — powtórzyła za nią, podnosząc głos — I ty też mogłaś umrzeć. Wytłumacz mi, po cholerę żeś tam szła?

          — To nie ma znaczenia — wycedziła przez zaciśnięte zęby. Nie chciała się denerwować i wylewać swojej frustracji na starszej koleżance, ale wszystkie wydarzenia tego dnia powoli ją dobijały i sprawiały, że traciła cierpliwość szybciej niż zwykle. — Jestem tu teraz, cała i zdrowa. Żywa

          — Masz roztrzaskany łeb! — Emily spojrzała na nią jak na idiotkę — W dodatku przyszłaś cała ufajdana w krwi szwendacza! I ty mi mówisz, że jesteś cała?

          — Słuchaj, wiem, że to było głupie — Riley podniosła się ze stopnia, na którym siedziała. — Nie potrzebuję, żebyś mi to uświadamiała. Ale poradziłam sobie, okej? 

          — I to ma niby tłumaczyć twoje nagłe zniknięcie? — starsza kobieta posłała jej zszokowane spojrzenie, po czym zaśmiała się gorzko. — Nie no, masz kompletną rację Riley. Co z tego, że nie było cię przez ponad trzy godziny. Co z tego, że wychodziliśmy z siebie i zakładaliśmy najgorsze. Co z tego, że nigdy nie ruszasz się nigdzie sama. Przecież sobie poradziłaś! Wszystko jest okej! 

          — Nie mam ochoty o tym rozmawiać — pokręciła głową i zeskoczyła na ziemię, mijając sfrustrowaną, ale i zszokowaną koleżankę. Jak dotąd Riley, cicha i wiecznie przestraszona Riley, nie ukrywała się długo ze swoimi troskami. A pewnego dnia pojawia się cała we krwi i niespodziewanie zmienia swoje zachowanie. 

          Zacisnęła pięści i ruszyła przed siebie, chcąc w tamtej chwili umknąć irytującym ją pytaniom. Emily jednak nie zamierzała się tak łatwo poddać.

          — Pomyślałaś chociaż przez chwilę o tym, przez co my tutaj przechodziliśmy? — zawołała za nią — Jak czułam się ja? Jak czuł się John? Nie wiedząc gdzie jesteś, co ci się dzieje, ani czy nie potrzebujesz pomocy? Przyszło ci chociaż do głowy, żeby zastanowić się nad tym jak inni zareagują na twoją głupotę?

          Zatrzymała się i odetchnęła ciężko, zamykając na chwilę powieki. Na język cisnęło jej się wiele słów, ale nie chciała powodować niepotrzebnych scen. Nie, gdy praktycznie cała grupa była już w dołku. 

          Odwróciła się i pomaszerowała do patrzącej na nią w oczekiwaniu Emily. Stanęła przed brunetką, spojrzała jej prosto w oczy i powiedziała spokojnym, cichym tonem.

          — Możesz śmiało uznać mnie za egoistkę, bo jedyne o czym w tamtej chwili myślałam to to, jak ja się czuję — odparła z lekko zmrużonymi oczami. — Chciałam być sama, Emily. Sama, z dala od farmy i od kogokolwiek z was, przyznaję. Owszem, wpadłam po drodze w tarapaty, owszem, roztrzaskałam sobie łeb. Ale udało mi się z tego wyjść, udało, bo musiałam liczyć na samą siebie, bo byłam sama

          — Czyli co, w ten sposób zamierzałaś nam udowodnić, że nagle stałaś się samowystarczalna? — brunetka pokręciła głową. — I nagle nas już nie potrzebujesz?

          — To są twoje słowa, Em. Nie moje — Riley odparła z zaciętą miną. Odwróciła się, aby odejść, jednak spojrzała jeszcze raz na koleżankę przez ramię. — Poza tym, nikomu nie muszę nic udowadniać. Sama to ostatnio powiedziałaś. 

*   *   *   *   * 

          — Dobrze, że Shane się tym zajął. 

Firestarter| Daryl Dixon (POPRAWIANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz