11

1K 86 90
                                    


Wybiła godzina 09:25, więc wszyscy domownicy zebrali się w kuchni w celu zjedzenia śniadania które przygotował Wilbur. Praktycznie nigdy nie jadali wspólnie, lecz akurat dziś chłopakowi się nudziło, i postanowił zrobić wszystkim coś do jedzenia. 

Podczas jedzenia praktycznie ze sobą nie rozmawiali, co było dosyć nietypowe, ponieważ zawsze mieli tematy do rozmów. 

-To jak, robimy dziś streama?- Zapytał Meksykanin przerywając ciszę.

-W sumie, czemu by nie- Odpowiedział daltonista. 

-Ja nie mogę, jestem umówiony- Stwierdził Jacobs wstając od stołu. 

-Jak zawsze, wiesz że jeżeli przestaniesz się udzielać w mediach to stracisz wszystko na co tak długo pracowałeś?- Prychnął Quackity. 

-Nie stracę, a nawet jeśli to będzie tylko mój problem- Odpowiedział ruszając do drzwi wyjściowych, lecz Wilbur go zatrzymał.

-Ostatnio zachowujesz się jak szmata Karl- Zaczął blondyn.- Ignorujesz nas, tak samo jak swoich fanów. Rozumiem że ciągnie cię do tamtego typa ale nie możesz przez to niszczyć swoich relacji z innymi. 

-Nie ciągnie mnie do niego- Prychnął ponownie siadając przy stole.- I nie, nie ignoruje was, po prostu..- Dodał po czym spojrzał pusto w podłogę nie kończąc zdania.

-No co po prostu? Kurwa Karl, ty nawet tego nie widzisz- Wtrącił się Wilbur. 

-Przepraszam okej? Nie wiem do cholery co jest ze mną nie tak- Odpowiedział bawiąc się nerwowo palcami.- Może i faktycznie się w nim zauroczyłem.

-Uu, nasz Karluś się zakochał- Zaśmiał się George, przez co został szturchnięty w ramię przez blondyna. 

-Oh, zamknij się George- Zaczął Quackity biorąc łyka kawy.- Może spróbuj z nim o tym pogadać? Skoro jest taki super to nie powinien źle zareagować.

-Za bardzo się boje- Stwierdził zerkając na swojego przyjaciela.

Jacobs nie był pewien, czy aby na pewno czuje coś do szatyna. Wiedział, że jeżeli to zwykłe zauroczenie, przejdzie mu, lecz jeżeli to coś poważniejszego, będzie bał się że tym samym zniszczy swoją relację z nim, a tego nie chciał. 

-Mam pomysł- Odchrząknął Dream.- Zaproś go dziś wieczorem tutaj, poznamy się lepiej i może wasze relacje będą jeszcze lepsze.

-I może Quackity przestanie przejmować się jak pojebany że on wciągnie cię w jakieś gówno- Dodał Will wstając od stołu. 

-Naprawdę?- Zaśmiał się Jacobs patrząc na chłopaka w czapce.- Nie jestem dzieckiem, nie mam zamiaru znowu ćpać. 

-Dobra dobra, to źle, że martwię się o swojego przyjaciela?- Zapytał zakładając ręce na klatkę piersiową. 

-Nie, to całkiem.. miłe- Odpowiedział ponownie wstając od stołu.- Jeśli on zgodzi się przyjść, błagam, zachowujcie się jak ludzie. 

Wszyscy tylko zaśmiali się na słowa chłopaka, po czym przytaknęli. Jacobs nie chcąc tracić więcej czasu, ruszył do drzwi wyjściowych. 

Ubrał buty i wziął kurtkę z wieszaka, po czym wyszedł z domu zamykając drzwi. Jacobs jak zawsze szedł do szatyna, który nadal był sam w mieszkaniu, ponieważ jego współlokator jeszcze nie wrócił. 

Idąc, zauważył że śnieg zaczyna lekko prószyć, z jednej strony ucieszył się z tego powodu, ponieważ kochał zimę, lecz z drugiego nie podobały mu się oblodzenia na drogach oraz chodnikach w mieście w którym mieszkał. 

meeting after years. / KarlnapWhere stories live. Discover now