26

607 63 66
                                    

Jacobs stał wgapiając się w przedmiot. 

Nic już z tego nie rozumiał, jednak bał się o życie swojego ukochanego. 

-Powiedz mi o co ci chodzi do cholery- Zaczął starszy patrząc niezrozumiale na chłopaka.- Co się z tobą dzieje Nick?

-Dowiesz się za jakiś czas Karl, przepraszam- Westchnął próbując przytulić bruneta, lecz ten go odepchnął. 

-Sapnap, martwię się- Wyznał patrząc na ukochanego z przerażeniem w oczach.

-Wszystko będzie dobrze, obiecuję- Uśmiechnął się lekko trzymając dłoń chłopaka.

Sam nie wierzył w to co powiedział. Szatyn strasznie bał się kolejnych dni. Nie chciał zostawiać swojego chłopaka samego, jednak wiedział, że to jedyne wyjście.

Nie chciał, aby Jacobsowi stała się jakaś krzywda.

-Wiesz, jednak nie chce tam iść- Stwierdził przytulając się do chłopaka.

-W takim razie wracamy? - Zapytał głaszcząc go po głowie.

-Chciałem pójść jeszcze do babci, zobaczyć jak się trzyma- Objaśnił poprawiając włosy. 

-Rozumiem, w takim razie chodźmy- Uśmiechnął się słabo do bruneta, po czym złapał go za rękę. 

Droga minęła im spokojnie, jednak niepokój ogarnął ich dopiero, gdy stojąc już pod drzwiami, nikt ich nie otwierał. Jacobs wpadł w lekką panikę, ponieważ bał się o stan kobiety. 

Wiedział, że ta jest załamana po stracie jedynego wnuka, który po śmierci jego rodziców był dla niej jedynym członkiem rodziny, jednak przez cały czas miał nadzieję, że da radę. 

Według niego była bardzo silną kobietą. W końcu udało jej się wychować wnuka bez żadnej pomocy. Pochowała syna, synową jak i męża, a i tak się nie poddała, ponieważ robiła to wszystko dla Quackity'ego. 

Chłopak zapukał w drzwi kolejny raz. 

Znów odpowiedziała mu jedynie cisza, jednak tym razem nie trwała długo dzięki czemu Jacobs mógł odetchnąć z ulgą. 

Już po chwili usłyszeli otwieranie zamka, po czym drzwi się otworzyły. 

Babcia wyglądała tragicznie. Miała całe czerwone oczy, oraz worki pod nimi które nie były tak dobrze widoczne przez zmarszczki. Gołym okiem można było zauważyć, że nie spała w nocy. 

Karl spojrzał na nią zmartwiony, po czym najzwyczajniej wtulił się w nią. Bolał go widok smutku kobiety, ponieważ od kiedy pamięta chodziła uśmiechnięta. 

-Spałaś coś?- Zapytał patrząc w jej smutne oczy. 

-Oh, nie martw się o mnie słonko- Uśmiechnęła się głaszcząc go po plecach. 

-Jak mam się nie martwić babciu, od zawsze traktowałaś mnie jak swojego wnuka, a teraz mam się o ciebie nie martwić gdy widzę, że jest z tobą źle?- Prychnął mrużąc oczy.

-On zawsze się tak o każdego martwi?- Zapytała zerkając na szatyna który stał za swoim chłopakiem. 

-Przeważnie- Stwierdził. 

-Odkąd pamiętam zawsze stawiał innych na pierwszym miejscu- Wspomniała uśmiechając się szczerze do bruneta.- Wejdźcie do środka moje dzieci, bo jeszcze się przeziębicie.

Nie czekając dłużej weszli do środka zostawiając zbędną garderobę w korytarzu. Babcia po dłuższej rozmowie w końcu ruszyła aby zrobić im herbatkę. 

meeting after years. / KarlnapWhere stories live. Discover now