22

721 67 123
                                    


Pomimo tego, że Jacobs przez chwilę myślał, że umrze przez to, że nie mógł znaleźć paszportu, wszystko minęło bez żadnych komplikacji. Wchodząc do samolotu mieli nadzieję, że za nimi nie będzie siedziało żadne denerwujące dziecko. 

W tym przypadku Karl miał szczęście, bo siedział za nim starszy pan, ale niestety za Sapnapem siedziało dosyć ruchliwe dziecko, które od samego początku zaczęło się wiercić i kopać w fotel. 

Brunet jedynie zaśmiał się widząc zdenerwowanie przyjaciela, po czym rozsiadł się wygodniej na fotelu. 

-Powodzenia- Prychnął szeptem, tym samym śmiejąc się z szatyna. 

-Przyda się- Odchrząknął wgapiając się w okno, obok którego siedział.

Lot nie miał trwać nie wiadomo jak wiele czasu, dlatego starszy postanowił go przespać przez to, że nie spał praktycznie całą noc. Natomiast Nick nie miał warunków do tego, aby przespać lot. 

Dlatego przez cały lot oglądał widoki za oknem, i próbował nie rozszarpać tego dziecka. Jednak były tego plusy, chłopak miał czas, aby przemyśleć jego plany wobec Jacobsa, już tak na poważnie i doszedł do wniosku, że wyzna mu wszystko co do niego czuje, już jutro. 

Wiedział, że aktualna sytuacja w której się znajdują nie jest dobra, ale jeśli nie zrobi tego szybko, to nigdy do tego nie dojdzie. 

W końcu Sapnap chciał wyznać mu miłość przed śmiercią, a śmierć przychodzi w momentach w których jest się najbardziej szczęśliwym. 

Gdy podróż dobiegała końca, szatyn postanowił obudzić przyjaciela, uderzając go w ramię, bo to jedyny skuteczny sposób. 

-Zaraz ja ci przywale- Mamrotał przecierając oczy dłonią. 

-Dobrze, że mi o tym mówisz- Prychnął poprawiając czapkę z daszkiem.- Niedługo lądujemy. 

-Czyli mogłem jeszcze pospać- Spojrzał na szatyna z pogardą. 

-Mogłeś, ale już nie pośpisz- Wzruszył ramionami.- Po za tym- Nie dokończył, ponieważ poczuł mocne pchnięcie w jego fotel. 

Nick zacisnął wargi w cienką linię, po czym głośno westchnął, obracając się w tył. 

-Przepraszam, czy mógłby pan łaskawie uspokoić to dziecko?- Zapytał miło patrząc na mężczyznę. 

-Oczywiście, bardzo przepraszam, jest strasznie ruchliwy jak na swój wiek- Objaśnił patrząc poważnie na dziecko. 

-Zauważyłem- Westchnął cicho sam do siebie patrząc na Jacobsa który znowu przysypiał.- Karl do cholery- Syknął. 

-Nie śpię- Sapnął odchylając głowę w tył. 

Sapnap już nic nie odpowiedział tylko usiadł wygodniej ponownie patrząc w okno. Nie czuł się najlepiej z wiedzą, że ponownie jest w tym miejscu. 

Strasznie bolała go przeszłość. 

Przeszłość, w której stracił najlepszego jak i jedynego przyjaciela. 

A to wszystko przez to, że jego rodzice nigdy nie chcieli aby się z nim zadawał. Potrafili zrobić wszystko, aby ich syn stracił kontakt ze swoim przyjacielem, ponieważ nie był tak bogaty jak oni. 

A może, za tym wszystkim kryje się długa historia? 

***

-Znalazłam to co chcieliście- Zaczęła dziewczyna podając mały karton Corpse'owi. 

meeting after years. / KarlnapWhere stories live. Discover now