3

1.3K 100 197
                                    


30.04.2015


Kolejne dni mijały bardzo przyjemnie, chłopak strasznie polubił się z przyjaciółmi Big Q. Każdej nocy spotykali się w tamtym miejscu spędzając czas na rozmowach oraz innych, jak to twierdził brunet, super rzeczach. 

Kompletnie nie interesował się tym co dzieje się w jego domu, chociaż wiedział że, będzie musiał tam wrócić po resztę swoich rzeczy. Quackity obiecał mu że pójdzie tam z nim i że nie zostawi go samego. Wilbur ciągle nalegał aby iść z nimi, ponieważ wolał nie przeszkadzać dwójce swoich przyjaciół którzy ewidentnie coś ze sobą kręcili. 

Jacobs dowiedział się sporu rzeczy o ich życiu, z resztą dowiedział się również jak przeżyć dalsze życie. W tej grupce przyjaciół w końcu czuł się akceptowany, w końcu mógł być sobą. Nie bał się odezwać, po prostu był szczęśliwy. Wreszcie po tych wszystkich latach mógł się szczerze uśmiechnąć. 

-To jak? Lecimy po twoje rzeczy?- Zapytał Quackity wstając z ziemi i otrzepując spodnie. 

-Boję się tam wracać.- Odpowiedział krótko brunet patrząc pusto w ziemię. 

-Będziemy przy tobie, w ostateczności pozbędziemy się twojego ojca.- Prychnął chłopak poprawiając okulary na nosie. 

-Wil! Nie będziemy nikogo zabijać!- Krzyknął Meksykanin w stronę chłopaka. 

-Dobra dobra, chodźmy.- Wymamrotał chłopak po czym skierował się do wyjścia z pomieszczenia. 

Wybiła pierwsza w nocy, a trójka chłopaków szła pustą drogą do domu Karl'a po jego rzeczy. Mieli nadzieję że, jego ojciec będzie spał albo nie będzie go w domu. 

Gdy byli przed domem widzieli światła palące się w salonie. 

-Cholera.- Syknął chłopak w czapce zerkając przez okno.

-Mam pomysł.- Zaczął Jacobs kierując się do okna które miał w pokoju.- Wejdę przez okno i wezmę swoje rzeczy.

-Przecież jest zam.. Nie ważne- Powiedział brunet na czyn Karl'a który zwinnie wciągnął się przez okno do pokoju. 

Chłopak starał się robić wszystko jak najciszej, co przez jakiś czas mu wychodziło. Po pewnym czasie miał wszystko co potrzebował, więc zaczął kierować się w stronę okna. Wychodząc torbą strącił jakąś szklankę przez co mocno się przeraził. 

Jak najszybciej potrafił wyszedł na zewnątrz i wraz z przyjaciółmi zaczął kierować się do domu jednego z nich. 

-Masz szczęście że twój stary nie przyszedł.- Zaśmiał się Wilbur. 

-Pewnie ma na pełną pizdę odpalony telewizor.- Prychnął brunet. 

-Ważne że masz wszystko i nie będziesz musiał tam wracać.- Wtrącił się Quackity.- Muszę po coś skoczyć do sklepu, i ty nie wchodzisz.- Dopowiedział wskazując palcem na chłopaka w okularach. 

-Spierdalaj, co ja niby takiego tam robię? Nie jestem złodziejem.- Odpowiedział zbulwersowany.

-Czyli to ja około miesiąca temu zapierdoliłem piwo z jakiegoś sklepu?- Zapytał prześmiewczo a chłopak tylko wywrócił oczami. 

-Nie masz dowodów, z resztą twoja babcia twierdzi że jestem ułożonym chłopakiem co nigdy by tego nie zrobił, więc tak jest.

-Ale że ty?- Zapytał brunet po czym wybuchnął śmiechem. 

-Przestańcie się nade mną znęcać.- Powiedział po czym zrobił smutną minę. 

Gdy podeszli pod sklep Big Q szybko wszedł do środka, a Jacobs oraz Soot zostali na zewnątrz. W pewnym momencie do Wilbur'a zadzwonił telefon, był to Dream. 

meeting after years. / KarlnapWhere stories live. Discover now