10

1.2K 93 380
                                    


Jacobs w drodze pod podany adres, rozmyślał nad tym co mógłby robić z szatynem. Z jednej strony chciałby z nim wyjść i powtórzyć wypad na plaże, lecz z drugiej wiedział, że Sapnap jest chory a nie chciał aby rozchorował się jeszcze bardziej. 

W końcu dotarł do mieszkania w którym mieszka jego przyjaciel, zapukał i czekał chwilę aby ktoś otworzył mu drzwi. Po pewnej chwili drzwi otworzył mu w miarę wysoki chłopak. Karl od razu zauważył, że to ten sam typ do którego podbił kiedyś pijany Quackity. 

-Ty do Sapnapa?- Zapytał głębokim głosem patrząc na bruneta. 

-Ja.... Tak- Odpowiedział krótko, po czym Corpse wpuścił go do mieszkania zamykając za nim drzwi. 

-Drugie drzwi po prawej, i jeżeli będzie spał to po prostu rzuć czymś w niego, od razu się obudzi- Objaśnił chłopak wchodząc do swojego pokoju.

Brunet przytaknął na słowa chłopaka, po czym ruszył do pokoju szatyna. Zapukał trzy razy i chwilę poczekał, lecz nie usłyszał żadnej odpowiedzi. 

Więc postanowił że po prostu wejdzie do środka. Wchodząc zauważył, że jego przyjaciel najzwyczajniej śpi. Dlatego postanowił zrobić tak jak polecił mu Corpse. 

Podszedł bliżej łóżka szatyna i zabrał z niego poduszkę, którą następnie rzucił prosto w jego twarz. Tak jak powiedział jego współlokator, chłopak natychmiast się obudził wydając z siebie odgłos niezadowolenia. 

-Zapraszasz mnie do siebie i potem po prostu idziesz spać? Żałosne- Prychnął Jacobs siadając na łóżku chłopaka. 

-Oj dobra, nie marudź- Odpowiedział przecierając oczy i zmieniając swoją pozycję na siedzącą. 

-Jak się czujesz?- Zapytał brunet patrząc na szatyna. 

-Bywało lepiej, ale nie ma tragedii- Stwierdził łapiąc kontakt wzrokowy z rozmówcą. 

W pokoju panowała niezręczna cisza, lecz oni nie zwracali na to uwagi, ponieważ byli zbyt zajęci sobą nawzajem. Mimo tego, że nie rozmawiali ze sobą około 10 lat, i tak potrafili dogadać się bez słów. 

-Karl- Zaczął Sapnap. 

-No co jest?- Zapytał zrywając kontakt wzrokowy. 

-Co ty na to abyśmy obejrzeli jakiś film, czy coś?- Zapytał  drapiąc się po karku. 

-W sumie, czemu by nie- Zaśmiał się brunet. 

-W takim razie dupa do góry i idziemy do sklepu- Stwierdził po czym wstał z łóżka ciągnąc za rękę bruneta. 

-Jesteś chory, oraz głupi- Prychnął idąc za chłopakiem. 

-I co z tego- Odpowiedział wchodząc do pokoju swojego współlokatora.- Chcesz coś ze sklepu?

-Fajki- Odpowiedział krótko wracając do przeglądania czegoś na komputerze. 

-Za dużo palisz- Stwierdził opierając się o futrynę drzwi. 

Szatyn jednak zapomniał, że dalej trzyma swojego przyjaciela za rękę, co zauważył Corpse gdy odchylił się na fotelu w tył. 

-Te! brunecik, lepiej uważaj na niego bo może się napalić aż za bardzo i będziesz miał problem- Zaśmiał się patrząc na ich złączone ręce. 

Jacobs złapał sporego Mindfucka, ponieważ po prostu nie rozumiał o co chodzi, dopiero po chwili zorientował się, że chodzi o ich złączone dłonie, więc po prostu szybko puścił dłoń chłopaka. 

meeting after years. / KarlnapWhere stories live. Discover now