#25

55 5 0
                                    

Rano obudziłam mnie czyjąś ręką na moim udzie. Za nim otworzyłam oczy przypomniałam sobie co się wydarzyło tamtego wieczora i ze spokojem mogłam patrzeć stalowymi tęczówkami na świat.

Malfoy gładził moje udo. Moje ciało nie wiadomo dlaczego pod jego dotykiem drżało.

- Musisz się tak gapić?

Sciągnełam jego dłoń.

- Podnieca mnie twój charakterek.

- Zamknij się. - warknełam.

Przypomniałam sobie co się działo wczoraj. Poznałam wspaniałego chłopaka, z którym już piłam wino. Później Draco...

- Draco, czy ty mnie śledziłeś wczoraj?

Chłopak jakby się zmieszał choć ciężko było powiedzieć, bo zaraz potem miał obojętny wyraz twarzy.

- Widziałem z kim byłaś. - warknął. - Jesteś moja i nie podoba mi się jak rozmawiasz z kimś innym.

Idiota.

Naiwnie myśli, że jestem jego własnością.. śmieszne. Wybuchłam gorzkim śmiechem i nie byłabym sobą gdybym nie powiedziała co o tym wszystkim myślę.

- Malfoy, nie jestem twoją, ani niczyją własnością. Tobie się już na starość coś ubzdurało w tej platynowej łepetynie. Poza tym, oboje wiemy, że ty się do związku nie nadajesz. Co ty jeszcze ode mnie chcesz?

Zadrżałam gdy położył dłonie na moich nagich pośladkach. Przewrócił mnie tak, że leżałam teraz pod nim. Zaczął całować i podgryzać mi szyję.

- Chyba czas wstać. - powiedziałam ale to nic nie dało, dalej mnie całował. - Zaraz pewnie będą nas szukać.

- Nie marudź. Poza tym od kiedyprzejmujesz się zdaniem innych?

Udało mi się wyrwać od jego zachłannej paszczy. Po długim jego skamleniu, nie zważając na niego ubrałam się, a potem trzeba było jakoś jego ogarnąć, i wywalić.

- Draco, - obrócił się w moją stronę z zaciekawieniem, a w jego oczach dało się ujrzeć iskre podniecenia. - nie musisz już iść?

Chciałam być subtelna ale jak zwykle nie wyszło.

- Od kiedy ty mi mówisz po imieniu? - rozchyliłam lekko usta, zdałam sobie sprawę co właśnie powiedziałam. - Ale z twoich ust to nawet ładnie brzmi.

Na podwórku było słychać uradowanego Pottera wraz z Ginny. Okazało się, że Ginny Weasley jest w ciąży! Ale to jeszcze nic. Kolejnego szoku dostałam wtedy gdy zobaczyłam Hermione wychodzącą z domku... Blaisa!

Zastanawiałam się jakim cudem ona się tam znalazła, skoro odprowadzałam wczoraj z Draco wszystkich do siebie.

- Nie chcesz mi czegoś powiedzieć? - spytałam rozbawiona zakładając ręce na piersi.

Miona zmieszała się i milczała, to samo czarnoskóry.

Ronald wyskoczył na podwórko jakby oszalał. Zaczął się drzeć nie słuchając nikogo, i wszystkich odtrącał gdy ktoś dał mu rękę na ramię.

- Widzisz. Nam by nikt takich scen nie robił. - szepnął mi prosto do ucha na co wywróciłam oczami.

- Zamknij się. Zabini, co to miało znaczyć?

Wzruszył ramionami.

Wiedział, że nie odpuszczę i zaczął mi wszystko tłumaczyć. Okazało się, że Blaise robił za doradcę. Wydało mi się to śmieszne ale później doszłam do wniosku, iż może ma rację, tylko dlaczego nie przyszła z tym do mnie?

- Ale powiem ci - zawiesił głos nachylając się do mojego ucha. - jest świetna w łóżku.

Zostawię to bez komentarza.

Wieczorem założyłam - i to był jakiś błąd - bluzkę na ramiączkach z dekoltem. Siedzimy u Malfoy'a, pijemy i gadamy.

- Dlaczego jeszcze w Hogwarcie byłeś dla mnie taki miły?

Od samego początku ciekawiło mnie to i wreszcie bym moment abym się o to zapytać.

Uśmiechnął się jakby zakłopotany.

- Bo.. nie uwierzysz mi, ale... od zawsze cię kocham.

- Masz rację - zawiesiłam głos - nie wierzę.

Ale czy naprawę? Nie wiem. Może tylko tak czuje, żeby nie stracić honoru.

Pociągnął za mój nadgarstek tak, że znalazłam się na jego kolanach. Błądził wzrokiem od mych stalowych oczu potem do ust, a następnie poleciał niżej.

- Podoba mi się ta bluzka. - położył dłonie na moich biodrach na co moje ciało z niewiadomych powodów zadrżało.

- Jaki jest twój bogin?

Wiedziałam, że kiedyś zada mi te pytanie.

- Szczerze? Nie wiem. Większość bała się Voldemorta, inni śmierci, a ja... chyba spokojnego życia. Zawsze na każdym kroku śmierć na mnie czekała, a teraz?

- Wiesz, że jesteś nienormalna?

- Wiem. - uśmiechnęłam się. - Znajoma powiedziała mi, że podświadomie chce żeby była wojna, bo wtedy coś się działo. Tylko... dlaczego ja ci o tym mówię? Chyba do reszty zwariawałam.

- Naprawdę nie jesteś normalna.

Nic więcej nie powiedziałam, nawet jakbym chciała to nie mogłam, iż zamknął mi usta całując namiętnie oraz zachłannie. Oczywiście oddawałam pocałunki. Zaczęłam rozpinać jego niebiesko-białą koszulę...

- Przecież mnie nie lubisz.

Musiał. Po prostu musiał o tym wspomnieć.

- Jak nie, to nie. - powiedziałam, chciałam wstać z jego kolan ale mi na to nie pozwolił.

- Już wspomniałem, że cię kocham.

Tej nocy nie mogłam powiedzieć żeśmy się kochali. To co robiliśmy było mocne, szybkie oraz zachłanne.

Amore e morte //Panna Grindelwald Where stories live. Discover now