Wyjazd do domu jeszcze nigdy nie był taki trudny. W tamtym roku wszyscy by krzyczeli, śmiali się oraz biegali po peronie. A teraz? Teraz wszyscy szli jednym tempem, szeptają do siebie jakby się bali, że coś zaraz ich złapie. Za nim weszłam do pociągu odnalazłam Lune.
- Uważaj na siebie. - powiedziałam, a ona przytuliła mnie.
- Ty też uważaj.
Odnalazłam przedział, w którym siedzieli Harry, Ron i Hermiona. Nic by nie było w tym dziwnego gdyby nie to że każdy siedział w swoich myślach.
Dojechaliśmy na stację Kings Cross. Czekali już tam państwo Weasley oraz Moody. Podeszliśmy do nich i teleportowaliśmy się do Kwatery Głównej. Rzuciłam wszystko na podłogę i poszłam do jadalni, przy okazji kopiąc z całej siły krzesło. Usiadłam, położyłam łokcie na stół, a palce wplotłam we włosy.
- Co jej się stało? - usłyszałam głos bliźniaków.
Wszyscy zgromadzili się naokoło mnie.
- Dajcie mi z nią porozmawiać. - odezwał się Moody siadając obok mnie. Wszyscy wyszli zamykając za sobą drzwi. - O co chodzi? - spytał... miło. Spojrzałam na niego niepewnie. Co się stało z Moodym?
- Kim ty jesteś?
- Pauline, wiesz że ja cię od dziecka lubię i dbam o ciebie. - kiwnełam głową. - A więc?
- Na wieży astronomicznej to ja powinnam zginąć, nie on. Już prawie by tak było gdyby mnie nie odepchnął. - znów wplotłam palce we włosy - Jeszcze czeka mnie gadanie z Harrym.
- Tak, słyszałem.
- Co oni ze mną zrobili? - Alastor podniósł brwi w geście nie zrozumienia. - Za nim ich poznałam nie przejmowałam się niczym, a teraz?
- Pauline, dobrze, że ci pokazali prawdziwą przyjaźń i miej do nich pretensji. Poza tym Syriusz chciał żebyś miała takich przyjaciół.
- Ale jak Syriusza nie ma, to po co żyć?
- A jak był? To robiłaś to samo.
- Bo wtedy wiedziałam, że jest.
- Pauline, nie przejmuj się tym. Dumbledore wiedział, że masz przed sobą przyszłość i nie dał ci zginąć. A teraz za nim pójdziesz trzeba jakoś Pottera do Nory przenieść.
- Więc ty pomyślisz, a ja idę na kolejną pogawędke. - wstałam. Rozejrzałam się czy nigdzie ich nie ma. Przeszłam do dużego pokoju, usiadłam na kanapie lecz mój spokój nie trwał długo.
- Możemy pogadać? - obok mnie znalazł się chłopak.
- Harry - zaczęłam niepewnie. Sama się zdziwiłam co oni ze mną robią.
- Chodź. - wziął mnie za rękę kazać mi przy tym wstać.
Ciągnął mnie w stronę schodów, a po nich do pokoju Syriusza poniekąd też mojego. Usiadłam na łóżku patrząc wyczekująco na Pottera.
- Dlaczego chciałaś żeby cię zabił?
- To nie tak. - pospieszyłam. - Harry - uśmiechnęłam się lekko - Dumbledore jest bardziej potrzebny niż ja. I ty to wiesz, więc jakby to mnie zabił to by nie było takiej tragedii.
- Naprawdę tak myślisz? - pospiesznie znalazłam się obok mnie.
- I nie powinnam tam wyjeżdżać.
- Dlaczego? Dlatego, że pokazaliśmy ci przyjaźń?
- Też. Teraz mi na was zależy i nie chce żeby wam coś się stało. Stałam się słaba.
YOU ARE READING
Amore e morte //Panna Grindelwald
RandomMiłość to głupota. Miłość to bzdura. Miłość nie istnieje. To tylko wymysł głupców, pragnących wyjaśnić pożądanie. Miłość. Nie ma czegoś takiego. Nie ma miłości! Jest tylko cierpienie...