#6

122 8 0
                                    

Nastał najgorszy i najnudniejszy wieczór jakiego w życiu jeszcze nie doznałam, a mianowicie przyjęcie Klubu Ślimaka. W ten dzień dziewczyny latały po dormitorium już od rana, do tego wywalając mnie z łóżka każąc się szykować, no wariatki. Godzinę przed założyłam sukienkę, nie zrezygnowałam z adidasów, które tak bardzo dziewczyny potępiały. Hermiona i Ginny wyszły wcześniej oświadczając, że ktoś na nie czeka.
Ostatni raz spojrzałam w lustro i wyszłam z pokoju wspólnego gdzie czekał już na mnie Blaise, po prawdzie miałam iść na to przyjęcie z Harrym ale on zaprosił Cho Chang. Złapałam go pod ramię i poszliśmy.

Gabinet Slughorna był ozdobiony różnymi ozdobami. Sufit i ściany obwieszone były szmaragdowymi, szkarłatnymi i złotymi tkaninami, więc pokój wydawał się jak wnętrze wielkiego namiotu, skąpane w czerwonym świetle ozdobnej złotej lampy zwiszającej ze środka sufitu, w której trzepotały prawdziwe żywe elfy. Było tłoczno i duszno. Z odległego kąta dochodził głośny śpiew akompaniamencie mandolin. Nad kilkoma starszymi czarodziejami, pogrążonymi w rozmowie, wisiał obłok dymu z fajek. Spora liczba skrzatów domowych przepychała się przez gąszcz łydek i kolan, dźwigając nad głowami ciężkie srebrne półmiski z potrawami, tak że wyglądały jak małe stoliki na kołach.

Zauważyłam Hermione wchodząca za zasłonę. Przeprosiłam czarnoskórego i poszłam w jej stronę.

- Hermiona, co robisz? - spytałam zaciekawiona i lekko rozbawiona.

- Chowam się przed Cormaciem. - była spanikowana.

- Przed Cormaciem? Przyszłaś tu z McLaggenem? - niedowierzałam.

- Pomyślałam, że wkurze tym Rona. - odsłoniła firanke, przez którą wszedł chłopak z tacą.

- Może macie ochotę na smocze jaja? - spytał, od razu pokręciłam z odrazą Harry i Hermiona też odmówili. - I dobrze, po tym strasznie jedzie z paszczy.

- Może Cormac się odwali. - zdecydowała się dziewczyna zabierając mu tacę. - Jeny! Idzie tu. - jękneła wcisnęla tace Harremu i uciekła, a ja nie mogłam opanować chichotu.

McLaggen wypytywał się gdzie poszła Hermiona zjadajac przy tym smocze jaja. Śmieszne było to jak się dowiedział co je, bo jak Snape wszedł za firanke to chłopak zwymiotował na jego buty. Starałam się jak nigdy zachować powagę zresztą nie tylko ja. Snape chciał nam coś powiedzieć ale nie zdarzył, iż na sali zrobiło się zamieszanie. Zauważyłam jak Flich ciągnie za sobą platynowego arystokrate. Malfoy powiedział, że chciał się tylko wkręcić na przyjęcie ale nie było to zbyt wiarygodne.

- Ja go odprowadze. - rzekł Snape.

- Tak jest, profesorze.

Slughorn oznajmił, że można bawić się dalej, w ten sposób nikt nie zauważył, że wyszłam. Zatrzymałam się za zakrętem, zmieniłam się w wilka, dobrze, że korytarze są ciemne. Podeszłam do nich gdy Snape popchnął Malfoy'a na ścianę.

- On wybrał mnie! Mnie!

- Obiecałam twojej matce, że będę cię chronił.

- Nie potrzebuje twojej pomocy. - Malfoy jakby się uspokoił gdy spojrzał w moją stronę przybliżyłam się do sąsiedniej ściany. Profesor spojrzał w bok, westchnął, a następnie przeniósł oczy na chłopaka.

- Jak ci idzie z Grindelwald?

- Lubi mnie, a ja ją. Dla twojego szczęścia radzę ci żebyś się w to nie wtrącał.

- Pamiętaj Draco żebyś się nie zakochał.

- Nie twój interes. - warknął i poszedł.

Amore e morte //Panna Grindelwald Where stories live. Discover now