#2

288 12 0
                                    

Do Kwatery Głównej wróciłam rano, dalej pod postacią wilka, wślizgnełam się do środka. Skierowałam się do jadalni gdzie wszyscy już jedli śniadanie, ledwo co przeszłam przez próg z hukiem upadłam nieprzytomna na ziemię.

Nie mam pojęcia ile spałam, ale gdy powróciła mi świadomość poczułam, że leżę na czymś twardym. Otworzyłam oczy, mój wzrok trafił na dwie takie same czupryny. Podniosłam się do pozycji siedzącej przyglądając się dookoła.

- Obudziła się! - krzyknął Fred przechodząc przez próg, w czasie jak przypomniałam sobie o wczorajszym ataku. Spojrzałam na ramię zauważając wielką blizne.

- Okropna ta rana. - stwierdził George. - Zwłaszcza, że nadal mamy lato.

- Mnie to nawet nie przeszkadza. Blizny są nawet fajne. - podniosłam troszkę bluzkę do góry ukazując wielką blizne na talii, brzuchu i plecach. - A jeszcze nie jedno mnie w życiu spotka.

Do pomieszczenia przyszli Syriusz, Moody i ku mojemu zdziwieniu profesor Dumbledore. Łapa kazał bliźniakom wyjść, a później spytał jak się czuję. Odpowiedziałam im wszystkie wydarzenia z wczoraj nie pomijając ani jednego szczegółu.

- Profesorze - zaczęłam odwracając głowę w stronę starca - ja wiem, że profesor wie jakie zadanie ma Malfoy.

- Pauline, nie zaprzątaj sobie tym głowy, dowiesz się w odpowiednim czasie. Ciszę się że nic ci nie jest.

Dumbledore wyszedł, a za nim Moody i Black. Wokół stołu znaleźli się wszyscy, a w oczach mieli troskę.

- Jak się czujesz?

- Dobrze. - uśmiechnęłam się miło.

- Nawet nie wiesz jak się martwiliśmy. - odezwała się Ginny. Zeszłam z drewnianego stołu, rudowłosa mocno mnie przytuliła, niepewnie odwzajemniłam gest. Poczułam dziwne uczucie.

Po obiedzie pani Molly oznajmiła, że ruszamy na Pokąt i chcąc nie chcąc musiałam iść, ponieważ Dumbledore znów namieszał w moim życiu i jadę do Hogwartu. Ta wiadomość ucieszyła większość. Większość, ponieważ bliźniacy w tamtym roku skończyli już naukę. Stanęliśmy przed kominkiem i po kolei do niego wchodziliśmy mówiąc ulicę. Gdy wyszłam z kominka poszliśmy najpierw do księgarni Esy Floresy. Przed jej wejściem stał Draco Malfoy, a przy jego boku Lucjusz.

- Proszę, kogo my tu mamy? Zdrajcy krwi. - odezwał się Dracon patrząc po wszystkich, jego wzrok padł na mnie, a jego usta wkradł się lekki uśmiech. - Grindelwald, dawno cię nie widziałem.

- A co, stęskniłeś się? Bo ja za tobą niekoniecznie. - ominęłam chłopaka, chcąc wejść do środka ze wszystkimi ale ręką chłopaka mi na to nie pozwoliła.

- Uważaj na siebie. - powiedział i zostawił mnie z tym zdaniem. Starając się nie myśleć o tym znalazłam Harrego.

Znalazłam wszystkie książki jakie były mi potrzebne i mogłam wyjść. Oczywiście ja już miałam wszystko, czego nie można powiedzieć o reszcie, którzy dopiero po dwóch godzinach uznali, że możemy wracać. Oddaliłam się od nich z pretekstem, że muszę jeszcze coś załatwić.

- Malfoy, - odnalazłam chłopaka, bym sam na moje szczęście. Wciąż uważałam, że nie można mu ufać ale kto powiedział że muszę się z nim przyjaźnić? - ja wiem, że się nie troszczysz o nikogo, więc dlaczego mam na siebie uważać? - To pytanie mnie nurtowało przez całe zakupy. Nic nie powiedział, uśmiechnął się.

- Do zobaczenia w szkole, Pauline. - I odszedł.

*W tym samym czasie w pokoju Łapy.*

,,Tu mieszka zdrajca krwi"

Obadał tabliczkę wzrokiem i wszedł do środka. Potter odwrócił się w stronę ojca chrzestnego, który kleknoł przed Wybrańcem kładąc dłonie na jego ramionach.

- Posłuchaj Harry, może to dziwne ale jak dobrze zauważyłeś to, że Pauline nie wie co to troska o drugą osobę. Chciałbym, żebyście jej pokazali to czego jej rodzice nie umieli.

- Znaczy chcesz żebyśmy jej pokazali takie coś jak zaufanie? - spytał chłopak.

- Dokładnie. To mogę na was liczyć?

- Zawsze. Ale nie rozumiem. - Syriusz spojrzał na niego pytająco - dlaczego ona nie troszczy się o nikogo?

- Harry, dzieciaki z rodziny czystych krwi takich jak ona nie pokazują miłości ani troski. Pauline musiała wszystko poznawać sama na swoje ryzyko. Kiedy nikt nie pokaże im miłości żyją niebezpieczeństwem, a sama Paula uważa, że miłość to oznaka słabości. - Potter chciał coś jeszce powiedzieć ale Łapa był szybszy. - I nie, nie wszystkie dzieciaki takie są.

Amore e morte //Panna Grindelwald Where stories live. Discover now