#24

53 5 0
                                    

Mijały dni, przyjaciele obiecali, że to co im wyznałam zostanie między nami. Hermionie było trochę niezręcznie i miała wyrzuty sumienia, że musi przemilczeć tę sprawę, żeby nie wsadzić mnie do Azkabanu. Okazało się - widocznie długo nie wychodziłam z domu - że Golden Trio przyjaźni się z Blaisem Zabinim i - nie do wiary - z Draco Malfoy'em. Zaproponowali żeby wyjechać na jakieś wakacje. Wpierw był plan żeby wyjechać pod namioty ale nasz trójka - Ja, Zabini i Malfoy - jesteśmy za wygodni więc wybraliśmy, że pojedziemy do Włoch.

Nie miałam ochoty tam i co ja mówię! Dalej nie mam. Jeszcze dziś muszę iść do Ministerstwa gdyż Hermiona potrzebuje mojej pomocy.

- No, no, Paulinka, dawno cię nie widziałem. - stanęłam niechętnie i tak samo niechętnie się odwróciłam. Głos należał do arystokratycznego ślizgona. Założyłam ręce na piersi.

- Jakoś nie pamiętam żebym za Tobą tęskniła.

- Jedziesz z nami? - spytał uśmiechając się pod nosem.

- Po co? - prychnełam. - Nie mam ochoty.

- Bez Ciebie to nie będzie to samo.

- Zacznij się przyzwyczajać. A teraz wybacz ale się śpieszę. - wyminełam go i nawet nie próbował mnie zatrzymać. Z uśmiechem pokreciłam głową i prosto poszłam do gabinetu przyjaciółki.

Do tej pory nie wiem jak udało im się mnie zaciągnąć. Deportowaliśmy się na lotnisko żeby stamtąd samolotem polecieć do Włoch do Wenecji, gdzie mieliśmy pobyć z tydzień, lecz od razu im powiedziałam, że jak będę musiała wrócić to nikt mnie nie powstrzyma.

Domki były drewniane z dwoma piętrami. Ogólnie mieliśmy mieć w parach lub trójkami, ale że ślizgoni są bogaci to załatwili pięć domków. Czemu pięć? Iż ja, Zabini i Draco mieliśmy osobno. Pomyśleć, że najwięksi wrogowie się pogodzą.

Znalazłam w zapiskach mamy, że to samo co zapisała właśnie się dzieje. Tak, w tych zapiskach miałam wszystko, dosłownie WSZYSTKO na nurtujące mnie pytania.

Nastał wieczór uznali, że fajnie będzie pójść na plażę oczywiście nie zapominając o alkoholu, które sama załatwiłam.

Po dwunastej wszyscy byli nawaleni. Nasza trójka odniosła resztę do pokoi nawet Zabiniego trzeba było zaprowadzić, bo nogi się pod nim ugieły.

- To co robimy? - spytał nawalony Malfoy gdy zamknęłam drzwi.

- Ja idę, a Ty to nie wiem.

- A może byśmy coś porobili? - położył dłonie na moich biodrach.

- Em raczej nie. Poza tym chciałabym się przejść. Sama. - dodałam gdy chłopak chciał już coś powiedzieć.

Zostawiłam go samego na plaży. Nie wiem czy dobrze zrobiłam ale cóż niech się martwi. Chodziłam między wąskimi uliczkami chcąc poczuć spokój.

Domy były piękne, oświetlone lampkami co dawało jeszcze więcej uroku. Po drugiej stronie była woda, na której stały gondole, a w jednej to nawet siedzieli zakochani. Wszystko tu było takie piękne i takie... magiczne. Ta, mówi to czarodziejka. Ale naprawdę Wenecja jest całkowicie inna niż Londyn.

Byłam wszystkim tak mocno zachwycona, że nie patrzyłam przed siebie ale dookoła, aż wpadłam na coś, a raczej na kogoś.

- Zgubiłaś się?

Chłopak wyglądał na osiemnaście lat. Piękne, krótkie, kręcone, brązowe wlosy. Również w tym samym kolorze oczy. Jest dość blady i ma znamię po obu stronach twarzy. Na lewym uchu widniał kolczyk w kształcie koła.

- Em, nie. - zostałam totalnie zdekoncentrowana.

- Jestem Carlos Caramelo.

- Pauline Sophnie Grindelwald.

- Jesteś skąd? - spytał, przez cały czas czułam jego zaciekawiony wzrok.

- Nie, jestem z Londynu. Przyjechałam tu z przyjaciółmi. A ty?

Usiedliśmy na ławce nad kanałem. Woda przepięknie krystaliczna odbijała księżyc, który był w pełni.

- Przyjechałam z rodzicami. Pochodzę z Hiszpanii.

- Zawsze chciałam tam pojechać. - powiedziałam rozmarzona.

Jeszcze długo porozmawiałam z Carlosem, w pewnym momencie kupiliśmy jeszcze butelkę wina, a po tym mieliśmy większą głupawke.

- Dobra kochany, muszę już iść. - powiedziałam dalej się śmiejąc, a wzrok mi latał.

- Czy uczynisz mi ten zaszczyt żebym Cię odprowadził? - spytał kłaniając się teatralnie.

- Oh, czy ja wiem. - udałam, że się zastanawiam. - Może i możesz.

Chwyciłam go pod ramię i poszliśmy wąską uliczką. Przy domkach podziekowałam mu za towarzystwo i żeby pokazać tą wdzięczność pocałowałam chłopaka w policzek.

Skierowałam się do swojego domku, pociągnęłam za klamkę, i drzwi ustąpiły. Przeraziłam się gdy weszłam do salonu.

- Draco - powiedziałam łapiąc się za klatkę piersiową - wystraszyłeś mnie.

- Martwiłem się o Ciebie. Gdzie byłaś?

- Byłam się przejść tak jak mówiłam. - wzruszyłam ramionami.

- Z tym brunetem?

- Mhm... Śledziłeś mnie? - spytałam zaciekawiona.

Chłopak się zmieszał, a ja zaśmiałam się lekko pod nosem.

- Co się stało z tym aroganckim Draco Malfoy'em? - zahihotałam.

Platynowłosy poderwał się z miejsca i szybko do mnie podszedł na tyle blisko, że czułam jego oddech. Położył ręce na moich pośladkach, chyba byłam na tyle pijana, bo wpiłam się w jego wargi całując namiętnie. Chciałam wpleść dłonie w jego włosy, lecz mi na to nie pozwolił zamiast tego złapał mnie za nadgarstki, przyciskając do ściany. Lekko go odepchnełam. Spojrzał na mnie niezrozumiale, złapałam jego dłoń prowadząc na górę. Rzucił mnie na łóżko, aby za chwilę znaleźć się przy mnie.

Amore e morte //Panna Grindelwald Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ