#7

113 7 0
                                    

Usiadłam wśród ślizgonów i odrabialiśmy lekcje. Zauważyłam, że Potter i Weasley obrywali ciągle książką od Severusa za gadanie i totalnie ciekawiło mnie o czym rozmawiają lecz miałam tutaj też fajne towarzystwo. Draco podniósł głowę z nad książki i od razu mina mu zeszła, odwróciłam się i zauważyłam okularnika.

- Chciałem z tobą porozmawiać, możemy? - spytał lecz wcale na mnie nie patrzył tylko zabijał się wraz z Draco wzrokiem.

- Co tam? - spojrzałam na chłopaków.

- Mamy ci przypomnieć, że jesteś GRYFONKĄ, a nie ŚLIZGONKĄ?

- Ron, a czy ja nie powiedziałam jasno co ja o tym myślę? Wydaje mi się że powiedziałam więc nie rozumiem dlaczego macie ciągle do mnie pretensje! To ja tu tyram więcej niż wy! Daj mi w końcu spokój Ronaldzie. Jak Ci się nie podoba to nikt nie każe Ci się ze mną przyjaźnić ani gadać.

- Paula! Co się stało? - spytał Blaise, a za nim arystokrata.

- Wciąż mi przypomina, że jestem gryfonką, a nie ślizgonką rozumiem że od setek lat były wojny o to i w ogóle ale to wcale nie znaczy, że nie mogę z wami gadać.

- Nie przejmuj się tymi idiotami. - odezwał się Draco. - Chodź z nami.

- Paula - usłyszałam za sobą. - musisz iść ze mną do Dumbledore'a.

- Dobra.

- Przepraszam Cię za Rona, wiesz jaki on jest. Zaraz i tak mu przejdzie.

- Tylko wiesz, to że gadam z Blaisem i Draco i mam lepszy kontakt z Pansy nie znaczy, że jestem jakaś gorsza, a wy się zdecydujecie jakbym się zmieniła.

- Przepraszam.

- Wiem dobra niech będzie. A po co mamy iść do Dropsa?

- Sam nie wiem ale powiedział, że mamy przyjść oboje.

- Dzień dobry. - powiedzieliśmy wchodząc do środka.

Pokój był wielki i piękny, okrągły pełen dziwnych cichych odgłosów. Na stołach o cienkich, wrzecionowatych nogach stały rozmaite srebrne urządzenia, ważące, wirujące i wypuszczające obłoki z dymu. Ściany były obwieszone portretami byłych dyrektorów i dyrektorek, które drzemały w ramach. Było również olbrzymie biurko z nogami w kształcie szponów, a za nim na półce rozsiadła się wyświechtana, postrzępiona Tiara przydziału.

- Dobrze, że już jesteście. - powiedział dyrektor schodząc ze schodów.

- A coś się stało? - spytał okularnik. - Ja mam zaraz trening.

- A ja muszę napisać do Łapy.

- Moi drodzy - zaczął zastanawiając się przy tym co ma nam dokładnie powiedzieć. - Po pierwsze jak już dobrze wiecie Lord Voldemort ma już swoją moc - spojrzeliśmy z Harrym po sobie - Harry tu chodź właściwie o Ciebie. Trzeba pokonać Tom'a i w walce ku twojego boku będzie walczyć Pauline, - teraz już w ogóle nie rozumiałam. - żeby go pokonać od przyszłego tygodnia będziecie poznawać historię Tom'a Riddle'a. I jeszcze jedno - westchnął - to może być wstrząs dla was ale... Pauline, dla ciebie to będzie chyba większa tragedia zwłaszcza od tylu lat...

- Profesorze, niech Pan mówi, ja zniose wszystko.

- A więc... Syriusz Black... nie żyje.

Momentalnie łzy stanęły mi w oczach. Harry złapał mnie za rękę pozwalając bym się w niego wtuliła. Dla Pottera też to jest wstrząs tylko nie tak bardzo jak dla mnie. Staram się być dzielna i nie okazywać słabości ale...

- Płacz Pauline. Tutaj możesz. - rzekł Dyrektor.

Przytuliłam się do chłopaka i pozwoliłam łzą lecieć. Po niecałym kwadransie uspokoiłam się.

Amore e morte //Panna Grindelwald Where stories live. Discover now