22

89 15 10
                                    

Następnego dnia po południu, wreszcie się obudziłem. Ze snu wybudziła mnie Hina mówiąc, że mam się ogarnąć i po tym opuszczamy to miejsce.

Jedząc śniadanie, patrzyłem jak reszta pakowała rzeczy. Wyglądali na zmęczonych, w szczególności Owada, czyżby wstali o wiele wcześniej niż ja?

- Trzymaj, przyda ci się - powiedziała Aoi kładąc obok mnie czarny płaszcz.

- Hm?

- Na dworze pada, nie jest to najlepsze na tego typu pogodę, ale powinno wystarczyć.

- Dlaczego więc nie możemy wyruszyć jutro? - zapytałem.

- Las to dość niebezpieczne miejsce, pomimo że nie ma tam monokum, są tam dzikie zwierzęta Ze szczęściem Makoto, obawiam się, że przez nieuwagę dałby radę nabić się na pierwszy lepszy patyk - wtrąciła Kyoko. Widać było, że na prawdę martwiła się o chłopaka.

- Rozumiem...

Chwilę później skończyłem jeść i wyruszyliśmy. Zgodnie z tym co mówiła Aoi, padało. Nie był to jakiś wielce ogromny deszcz, jednak płasz rzeczywiście był przydatny. Nasza czwórka podróżowała w ciszy. Krople deszczu uderzające w różne rzeczy oraz kroki, to jedyne dźwięki jakie mi towarzyszyły. Tak minęły dwie pierwsze godziny.

Wreszcie staliśmy pod lasem. Wszyscy trochę zmoknięci i zmęczeni, zwłaszcza Mondo. Ledwo dyszał, głównie dlatego bo Kirigiri nie pozwoliła na odpoczynek. Nawet gdyby wiedziała o jego sekrecie, pewnie postąpiłaby tak samo.

- To tutaj się rodzielamy. Do zobaczenia! - porzegnała się Hina, po czym nachyliła się nademną. - Jakby Mondo wymknąłby się z pod kontroli, dzwoń - szepnęła.

- Tak, tak - odparłem, będąc trochę sceptyczny. Jednak obawy Aoi były słuszne, ale po mimo wszystko uważałem, że Owada nie powinien robić jakiś wielkich akcji.

Hina tylko rozczochrała moje włosy i momentalnie odskoczyła idąc w głąb prawej części lasu. Puki mnie widziała, machała do mnie.

- Nie chcesz trochę odpocząć? - zapytałem chłopaka, z którym byłem w parze. Ten wyglądał, jakby się nad czymś ostro zastanawiał, dość niespotykany widok.

- Huh? A! Przydałoby mi się - Nerwowo się zaśmiał.

- Masz całkiem dobry humor.

- Tak jakoś wyszło. Nie za bardzo mam na to wpływ. - Na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech.

- Miło widzieć cię w takim stanie. Dobra! Musimy iść szukać Makoto! - oznajmiłem.

- To miał być odpoczynek? Nie stoimy tu nawet pięciu minut. - powiedział zawiedzony.

- Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Poza tym, jakbyś ściągnął binder byłoby ci łatwiej.

- Nie mam najmniejszej ochoty tego robić, no i nie mam gdzie tego zrobić i w ogóle... - Próbował znaleść jakiekolwiek wymówki, by tego nie robić.

Zrzuciłem z siebie plecak z naszymi rzeczami i podszedłem do niego.

- Ściągaj to, albo ja to za ciebie zrobię - zagroziłem.

- Do niczego mnie nie zmusisz - odparł żartobliwie. Prawdopodobnie myślał, że też żartuję.

Złapałem za jego płaszcz i wręcz go z niego zdarłem.

- Ej! Przestań! - Zaczął się śmiać.

- To sam to ściągnij.

- Eh, widzię, że nie dasz mi spokoju, no i chyba na serio mnie zrozbierzesz - zaczerwienił się. - Odwróć się, to to rozbiorę.

Zgodnie z jego instrukcją, odwróciłem się. Jego zachowanie było co najmniej dziwne. Przynajmniej jak na niego ostatnio. Był przygnębiony, cichy i ciągle przepraszał, to co okazywał teraz było tego przeciwieństwem.

- Dobra, odwróć się - zrobiłem, tak jak powiedział. Rzeczywiście jego klatka piersiowa nie była już tak płaska, jednak to nie wielka różnica.

- Teraz możemy iść? - zapytałem.

- Jasne.

[ZAKOŃCZONE] "Ostatnia rozprawa to kłamstwo!" ishimondoTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon