4

207 27 7
                                    

Pierwszy tydzień minął, a wraz z tym rozpoczął się mój niepokój. Przecież reszta miała już dawno wrócić. W głowie miałem już pełno scenariuszy o tym co możliwe że się z nimi dzieje, najbardziej optymistycznym był ten w którym zgubili się, ale dzięki intelektowi Kirigiri szybko znajdą drogę z powrotem.

Co do osoby która tkwi w tym domu razem ze mną, w pewnym momencie zacząłem zauważać mocne sprzeczności w jego zachowaniu. Jednego dnia mi dokucza, następnego próbuje powiedzieć coś miłego, a jeszcze później nic nie mówi. Jakby nie umiał się zdecydować jak ma się zachowywać wokół mnie. Chociaż w końcu jest geniuszem i może robi to umyślnie żebym nie znał jego prawdziwych intencji, trudno określić która opcja jest prawdziwa. Postanowiłem więc wytknąć mu ten szczegół.

Koło godziny dwudziestej drugiej uznałem, że to idealny moment. Zebrałem w sobie trochę odwagi i ruszyłem w stronę salonu. Bez wahania się otworzyłem drzwi.

- Co tu robisz? Popiepszyły ci się pory dnia czy co? - Widać było, że był czymś sfrustrowany i ogólnie nie miał dobrego humoru. Rano i po południu wyglądało na to że było wręcz przeciwnie. Jeśli nie robi tego specialnie ma straszne wachania nastroju.

- Chciałem tylko zamienić parę słów, nie będę tu długo. - Zaczepiając go wcześniej sprawiłem tylko, że po jakimś czasie zaczął być jeszcze bardziej agresywny i skłonny by zrobić mi krzywdę, więc uznałem że powinienem zrobić coś odwrotnego. Postanowiłem być dla niego miły, co powinno w teorii przynieść odwrotny efekt.

- Nic ci nie powiem, już i tak za dużo powiedziałem- - Chwilę po wypowiedzieniu tych słów uświadomił sobie że nie powinien tego powiedzieć.

- Kiedy? Nie mieliśmy dłuższej konwersacji od czasu ostatniej rozprawy. - Tak jak powiedziałem o wiele wcześniej: nasza relacja z początku zabójczego semestra go nie obchodziła, więc nie brałem jej pod uwagę. Chyba że chodziło mu o jakąś rozmowę kiedy chodziliśmy razem do hope's peak, ale i tak o tym nie pamiętam i w ogóle wątpię żebyśmy się wtedy przyjaźnili.

Mondo siedział cicho, wpatrując się w podłogę. Wtedy uznałem, że w tym momencie nic z niego nie wycisnę i trzeba by było samemu podjąć jakieś kroki w kierunku w miarę normalnej rozmowy.

Wolnym krokiem podszedłem do niego i przykucnąłem tak blisko, że Owada z łatwością mógłby zrobić mi krzywdę, jednak ten ani drgnął.

- Słuchaj, zróbmy tak: powiesz mi wszystko o co spytam, a ja cię rozwiąże. Pasuje ci to? - Wiedziałem z jakim ryzykiem wiąże się pozwolenie na spowodne chodzenie po domu, jednym z najbardziej oczywistych było to że z łatwością mógłby mnie zabić.

Owada spojrzał na mnie, jednak po chwili jego wzrok znów opadł na podłogę jakby się zastanawiał nad ofertą. Niedługo potem zrozumiał co tak naprawdę oferuję za tę rozmowę.

- Gdzie jest haczyk? Wieżę że nie jesteś takim idiotą. - Zaczął na nowo rozmowę dość pogardliwym tonem.

- Zdaję sobie sprawę z niebezpieczeńst z jakimi wiąże się puszczenie wolno po domu, ale gdybym był skończonym idiotą, mógłbyś mnie zabić i uciec. Czemu bez wachania nie zgodziłeś się na ofertę, a zamiast tego wytknąłeś mi to ile ryzykuję?

Owada spojrzał na mnie trochę spanikowany. Widać było że nie wie jak na to odpowiedzieć.

- Nie myślisz jak się stąd wydostać i przez to mam cień nadzieji że nie chcesz zrobić mi krzywdy. Ja też nie mam zamiaru cię tak traktować, nie lubię przemocy, więc czy przyjmujesz moją ofertę? - Naprawdę chciałem odpowiedzi znać na pytania które tak bardzo mnie dręczyły.

- ... Dobra, ale czy realizację tego gówna możemy przełożyć na kiedy indziej? Naprawdę jestem zmęczony. - Myślę że bardziej niż fizycznie jest zmęczony psychicznie i nie dziwię mu się siedzenie w jednym miejscu i praktycznie bez kontaktu z innymi może być okropnie męczące. Poza tym lina do której był przywiązany jego lewy nadgarstek była za któtka by mógł się normalnie położyć, co mogło być jednym z czynników jego frustracji. Trochę mi go szkoda było.

- Jasne, poczekam. - Próbowałem ukryć satysfakcję tego że w końcu dowiem się czegoś więcej. - Chcesz bym ci to odwiązał byś mógł się wyspać? - Wzkazałem na linę przy jego nadgarstku.

- Huh? ... no tak, byłoby fajnie, ale myślałem że zrobisz to dopiero kiedy przeprowadzisz ten swój wywiad, czy coś.

- Zrobiłbym tak, ale widzę że potrzebujesz odpoczynku, a z tym przywiązanym do ręki, polenizowałbym że udałoby ci się dobrze wypocząć.

Chwyciłem za jego przywiązaną rękę. Węzeł był tak zawiązany by wręcz nie możliwym było jego rozwiązanie, chyba że zna się sztuczkę. Togami mi ją pokazał, tak na wszelki wypadek gdyby np. monokumy wdarły się do domu a my mysielibyśmy uciekać.

- Już, gotowe. - powiedziałem rzucając linę w kąt. - O i jeszcze jedno. - Pośpiesznie zdjąłem stary i brudny od krwii bandarz. - Teraz to już wszystko, możesz odpocząć.

- O niczym więcej nie marzę. - Wstał i padł na kanapę praktycznie natychmiastowo zasypiając.

Wstałem i udałem się do wyjścia z pokoju.

- Dzięki.

Trochę się wystraszyłem, po chwili zrozumiałem, że Owada jednak nie spał. Odwróciłem się spoglądając na niego, wyglądało na to że jednak śpi. Nie zważając na to, czy to serio powiedział, czy tylko mój umysł robi sobie ze mnie żarty, ten zwrot wywołał na mojej twarzy delikatny uśmiech.

____________________
O mój boże, zamiast pisać rozprawkę piszę fanfika o dwóch zjebach, znaczy- tylko Owada to zjeb, bo Taka to moja religia. Fun fact: Co rozdział miała się zmieniać perspektywa, jednak zrezygnowałam z tego pomysłu z prostego powodu: dostęp do myśli Owady odbierałby fun z czytania.

Dobra, teraz trzeba tylko przeglądać głupie filmy na Yt do drugiej w nocy i będzie git.

[ZAKOŃCZONE] "Ostatnia rozprawa to kłamstwo!" ishimondoWhere stories live. Discover now