19

96 14 0
                                    

- Huh? Obudziliśmy cię? Rozmawialiśmy zbyt głośno? - Spytała Aoi, trochę wybita z rytmu.

- Nie, właściwie to ja nie spałem. Czy któreś z was może mi powiedzieć o co wam chodzi? Prędzej czy później się dowiem, więc nie ma sensu tego kryć.

- Chodzi- - Zanim Hina zdążyła powiedzieć cokolwiek istotnego, Mondo obiema rękami zakrył jej usta.

- Nikt niczego nie ma zamiaru powiedzieć. Odpuść, uwierz mi, to nie jest warte twojego wysiłku. - Wyglądał na wykończonego. Nie tylko fizycznie, ale też psychicznie, jednak nie zważając na swój stan, dalej desperacko próbował utrzymać tą rzecz w sekrecie. Aoi, choć z łatwością dałaby radę go od siebie odepchnąć, nie zrobiła tego. Być może chciała zobaczyć jak rozwinie się sytuacja bez jej ingerencji?

- Mówiłem ci już, że nie będę zły, cokolwiek by to nie było, bo wiem jakiej natury jest to problem.

- Ishi, zrozum, że to nie jest super ważne. Przeżyjesz bez tej wiedzy.

- Przez to, że tak to ukrywasz, to nie wygląda na coś nie istotnego i nie odpuszczę póki nie dowiem się co to jest.

- ... - Spuścił wzrok.

Nagle Aoi coś sobie uświadomiła i uderzyła go z łokcia w klatkę piersiową. Ten puścił ją i złapał się za uderzone miejsce. Uderzenie nie wyglądało na tak mocne, żeby wywołało aż taką reakcję.

- Wynoś się stąd. Nie potrzebuję jebanych kłamców. - Brzmiała przerażająco, nigdy wcześniej nie widziałem jej w takim stanie. Przy tym coś z tyłu głowy mówiło mi, że jej słowa i złość były w jakimś stopniu sztuczne.

- Co? Czekaj! Nie możesz tak po prostu go wyrzucić. - Zaprotestowałem.

- Zasłużył sobie, nienawidzę takich ludzi, no i tak jest bezużyteczny. Jest z nami tylko dlatego, że Togami stwierdził: " NoO bO oN sIę PrZyDaĆ".

- Ale dlacze... - Mondo się do mnie uśmiechnął po czym szybko opuścił pomieszczenie i po chwili również budynek, w którym się znajdowaliśmy, nie zabierając ze sobą niczego przydatnego. Widocznie sam już wcześniej chciał się stąd oddalić.

- Uff... w końcu mogę Ci wszystko wytłumaczyć. - Znów zaczęła być taka jak zwykle. Przestała być ostra i zimna. - On nie dałby mi powiedzieć czegokolwiek, więc trzeba było go stąd wygonić. Nie martw się, przyprowadzę go z powrotem jak tylko skończymy rozmawiać.

- Mam taką nadzieję... więc wiesz co ukrywał?

- Oczywiście. No to od początku. Gdy wreszcie wróciłam, pierwsze co zobaczyłam, to jego. Był okropnie zestresowany i chodził w te i we w te. Ja od razu wiedziałam co chciałam zrobić, więc nie tracąc czasu poprostu zaczęłam go okładać. Ten tylko się bronił, niezbyt reagując na ciosy, jednak wyjątkiem była klatka piersiowa. Po parokrotnym uderzeniu w to miejsce był na tyle zdezorientowany, że udało mi się złapać go za szyję i dusić. Nie rozumiałam dlaczego tak łatwo udało mi sprawić, że ktoś tak silny, nagle stał się totalnie bezbronny, więc w nocy poszłam do niego, ale nie tylko z tam tego powodu. Pytałam go o to i owo, a dopiero na końcu zapytałam go o tą właśnie przypadłość. - Zacięła się, trochę jakby wachała się czy mówić dalej.

- I co nią było?

- Zanim to ujawnię, czy ty na prawdę chcesz to wiedzieć? Sam słyszałeś, że sam Mondo boi się, że go za to znienawidzisz. Wiesz, czasami lepiej zostać w niewiedzy. Jednak jeśli chcesz wiedzieć, powiem ci, ale później ty nie bądź na mnie za to zły.

- Nawet jeśli wolałbym nie wiedzieć, zbyt długo się nad tym zastanawiałem by tak po prostu przestać szukać odpowiedzi.

- Więc, jako iż był zmuszony mówić prawdę, powiedział że to przez binder. Nosił go tak długo bez żadnych przerw, że ma problemy z oddychaniem, oraz prawdopodobnie ogólnie zniekształconą klatkę piersiową. Szkoda chłopaka, przez brak możliwości leczenia w szpitalu, może długo nie pociągnąć. A jak nie to, to bardzo łatwo ktoś może zrobić mu krzywdę.

- ... Ale co to "binder"? I skoro to tak go skrzywdziło, dlaczego to nosił?

- Nie wiesz? Hm... jakby to wytłumaczyć... O! On nie urodził się jako facet, ale czuje się jak jeden. By móc prezentować się tak jak on chce, nosi binder. Binder spłaszcza klatkę piersiową i zbyt długo noszony powoduje takie skutki uboczne.

- Czekaj, czy dobrze rozumiem? Będąc kobietą, chciał być przeciwnej płci, dlatego by wyglądać tak jak chciał musiał nosić coś co zniekształciło mu klatkę piersiową.

- Mniej więcej, jednak on nie "chciał". Nie znam szczegółów, ale jestem pewna że gdyby miał wybór to dalej prezentowałby się jako dziewczyna, a binder poza tylko spłaczaniem, pomaga osobą takim jak on czuć się lepiej z samym sobą.

- Myślę, że teraz rozumiem, ale dlaczego myślał że zacznę go przez to nienawidzić? Znaczy jestem zły na to, że zniszczył sobie zdrowie, ale za resztę? Bezsens.

- Chcesz jeszcze się o coś spytać?

- O co chodzi z umową i z obietnicą?

- Umowę zawarliśmy od razu po tym jak powiedział mi o tym sekrecie. Zobowiązał się ryzykować życie i swoje zdrowie, jeśli tobie miałoby się coś stać, a w zamian ja miałam siedzieć cicho i nic ci nie mówić. Obietnicę z kolei złożył mi przed jak poszłam szukać Kyoko, obiecał, że nawet się do ciebie nie zbliży.  Oczywiście zrobił to spontanicznie, jednak dalej się do tego zobowiązał. Po tym jak dowiedziałam się, że ją złamał, uznałam również, że to idealny moment by unieważnić umowę, by móc ci wszystko powiedzieć.

- Ale w jakim kontekście złożył obietnicę?

- Oh, tego nie powiem z czystej przyzwoitości. Tylko on sam z własnej woli ci o tym powie. Chociaż go nienawidzę, to po prostu nie byłoby fair. - Westchnąła. - Powinnam już iść, bo idiota jeszcze zrobi sobie nieświadomie krzywdę. - Nie oglądając się wstecz, wyszła.

Zostałem sam. Od nadmiaru nowych informacji do przetworzenia bolała mnie głowa. Usiadłem na moim materacu, zastanawiając się czy opłaca się spać. . .

[ZAKOŃCZONE] "Ostatnia rozprawa to kłamstwo!" ishimondoWhere stories live. Discover now