rozdział siedemnasty

161 16 1
                                    


Kaoru była bystra. Świetnie czytała z ludzi, ale wychodziła z założenia, że jeśli Kurapika jej o czymś nie mówił, to musiał mieć ku temu jakiś powód. Gdy wychodził ze swoim przyjacielem, Leoriem, chłopak zawsze ją o tym informował. Wracał z tych spotkań w naprawdę różnych humorach. Czasem był tak szczęśliwy, że myślała, że zaraz zacznie skakać pod sam sufit. Czasem był zamyślony i rozmarzony, a jego nieobecny wzrok błądził po mieszkaniu. Innym razem był cichy, a zdarzało się, że wręcz wycofany. Dużo czasu nie zajęło jej dojście do wniosku, że Leorio, o którym Kurapika mówił z takim szacunkiem zafascynowaniem, jakiego nigdy dotąd nie słyszała, był dla jego kimś więcej niż tylko przyjacielem.

Dziewczyna nie podejmowała się jednak tego tematu. Nie rozmawiała z nim o mężczyźnie, który zaprzątał myśli blondyna. Zdaniem Kurty to dlatego, że nie chciała wtrącać się w jego życie prywatne, ale tak naprawdę Kaoru była zbyt nieśmiała, by rozmawiać o takich sprawach. Relacje romantyczne były dla niej czarną magią. Nie potrafiłaby mu nic w tej kwestii doradzić.

Od czasu ich pierwszego pocałunku minęło kilka dni, w ciągu których Kurapika zdążył już setki razy pożałować tego, co zrobił. Bał się, że Leorio odebrał to nie tak, jak chłopak by tego chciał. Zraził się do niego i postanowił zerwać z nim kontakt. To mogło się zgadzać, bo w ciągu tych kilku dni ani nie dzwonił, ani do niego nie pisał. Chociaż, może niepotrzebnie dramatyzował? Wcześniej tej nie wydzwaniali do siebie co pięć minut. Każdy z nich miał pracę i własne zajęcia.
Jego życie nie kręci się wokół ciebie! - karcił się w myślach.

W upalne, letnie wieczory, gdy przez duchotę i wysoką temperaturę nie mógł usnąć, myślał nad przeszłością. Wszystkie licealne momenty przelatywały mu przed oczami a on marzył o tym, by móc tam wrócić, chociaż na chwilę. I oddałby za to chyba wszystko to, co miał. Chociaż miał naprawdę niewiele.
Jego przeszłość nie była ani różowa, ani usłana różami. Część z jego wspomnień było bardzo bolesnych. Nie powinien więc o tym myśleć, bo to było jak odkopywanie trupa.

Ostatnimi czasy zapisał się na terapię, ale o tym nie wiedziała nawet Kaoru, z którą był najbliżej. Temat jego nieodwzajemnionej miłości zawsze powracał, a ta sfera jakoś zawsze go bolała. Czasem bardziej widocznie, czasem bardziej podświadomie.
Gdy otwierał się przed Emiko, swoją terapeutką, paradoksalnie zamiast czuć się lepiej, było tylko gorzej. Bo wbijał szpilki właśnie w tę nie do końca zagojoną ranę.
Jak radził sobie z przeszłością? W zasadzie to sobie nie radził. Po prostu unikał myślenia o niej. To było nieprzepracowane, więc wróciło. Ale wiedział, że jeśli chce postawić stabilny budynek, musi rozebrać stary i zbudować nowy od podstaw. Te chwile zwątpienia były konieczne, bo czasem, by poczuć się lepiej, trzeba trochę pocierpieć.

Na pierwszym spotkaniu płakał. Płacz nie jest powodem do wstydu, a płakanie na terapii jest całkowicie okej, bo naszym opowieściom często towarzyszą trudne emocje, a dużo łatwiej jest o czymś myśleć, niż powiedzieć to na głos. Te wypowiedziane słowa mają dużo większą moc i znaczenie, niż te, które nie opuszczają naszej głowy. Po wyrzuceniu z siebie tego wszystkiego czuł się tak, jakby przebiegł maraton. Był zmęczony, ale jednocześnie czuł się niesamowicie lekko. Jak powiedziała mu Emi, faktycznie w pewien sposób przebiegł maraton. Emocjonalny maraton.

Kolejnym problemem było to, że nie potrafił być z siebie dumny, ani nawet minimalnie zadowolony. Bo zawsze można coś zrobić lepiej, szybciej. Miał poczucie, że wszystko co robi jest bezsensowne i do niczego nie prowadzi. Czuł się winny. Chciał być produktywny cały czas, a to przecież było niemożliwe. Praca - mieszkanie. Błędne koło. Jeśli nie pracował w pracy, pracował w domu. Sprzątał, gotował, zmywał... Czasem nie pozwał sobie nawet na odpoczynek, co już jakiś czas temu zaczęło odbijać się na jego zdrowiu. Ale starał się z tym walczyć.

Uświadomiony |¦hunter x hunter¦| ☑Kde žijí příběhy. Začni objevovat