rozdział szósty

207 22 12
                                    


Killua był aktualnie w sklepie. Stojąc w alejce ze słodkościami, poszukiwał swoich ulubionych słodyczy, mianowicie czoko-robotów. Ku jego wielkiemu niezadowoleniu, nigdzie ich nie widział. Głośno westchnął. Wrzucił do koszyka jakiś inny, czekoladowy zamiennik. Chwilę stał jeszcze przy regałach, zastanawiając się, czy nie wziąć czegoś jeszcze, tak na zapas.

— Alluka! Ile razy ci mówiłam, że nie wolno tak robić! Najmocniej panią przepraszam! Chodź! — Z sąsiedniej części sklepu dobiegał piskliwy, kobiecy głos.

Gdy tylko Zoldyck usłyszał te słowa, rzucił na ziemię trzymane w dłoniach słodycze. Zostawiając na przejściu koszyk z zakupami pobiegł w kierunku dźwięku, mijając po drodze zaskoczonych klientów sklepu. Po ominięciu kilku regałów znalazł się we właściwej alei.

Pierwszą postacią, którą zauważył, była średniego wzrostu nastolatka. W jej ciemne, długie aż do pasa włosy wplątane były dziesiątki spinek, gumek i żabek. Trzymała za rękę szczupłą kobietę, której głos słyszał chwilę temu.

— Alluka? — spytał zaskoczony. Powoli podszedł w kierunku dziewczyny. Przyglądała mu się z zainteresowaniem. Jej pełne usta były delikatnie rozchylone, a w niebieskich oczach, takich samych jak te starszego brata, błyszczały niewielkie iskierki.

— Kim jesteś? Skąd znasz naszą córkę? — matka dziewczyny zwróciła się do niego z dozą niepokoju.

— Jestem Killua Zoldyck — odpowiedział patrząc kobiecie w oczy. — Alluka jest moją—

— Nie, przestań! — natychmiastowo mu przerwała. W jej oczach było widać strach. — Błagam, zostaw nas w spokoju — powiedziała błagalnym tonem.

— Chcę tylko porozmawiać! — Zarzekał się. Nie rozumiał zachowania kobiety. Zachowywała się jak wariatka.

— Córcia, chodź, idziemy stąd — chwyciła ją za rękę i prowadziła w stronę wyjścia. Zoldyck chciał za nimi pobiec, ale to pewnie jeszcze bardziej przestraszyłoby i tak już przewrażliwioną kobietę. Czy Zoldyckowie zrobili jej coś złego, że zareagowała w taki, a nie inny sposób? A może obawiała się, że chłopak chce odebrać jej dziewczynkę, którą po tylu latach zdążyła pokochać jak własną córkę?

Alluka, silnie trzymana za nadgarstek przez opiekunkę, odwróciła się przez ramię. Wciąż obrzucając go ciekawskim spojrzeniem błękitnych oczu, uśmiechnęła się szeroko. Ten wyraz twarzy tak bardzo przypominał mu Gona.

🧩🧩🧩

Od tamtej pory przychodził do tego samego supermarketu prawie codziennie w nadziei, że znów spotka tam swoją siostrę. Minął miesiąc. Oczywistym było, iż nie mógł siedzieć przed sklepem całymi dniami, ale i tak się za to obwiniał. Czuł, że zmarnował jedyną szansę, by odnowić z nią kontakt, ale gdzieś w środku cieszył się, że Alluka żyje i ma rodzinę, która się o nią troszczy.

— Ej, młody, coś się stało? Koczujesz pod tym sklepem jak jakiś bezdomny — podeszła do niego jakaś dziewczyna. Otworzyła puszkę, która wydała charakterystyczne kliknięcie.

— Nic mi nie jest — odpowiedział, nawet na nią nie patrząc.

— Ja widzę, że jest! Jesteś smutny! I to bardzo! — wzięła duży łyk energetyka i bez pytania o pozwolenie usiadła obok. — Jestem Ashiniko. Znajomi mówią na mnie Ash — powiedziała entuzjastycznie.

— Ash? To raczej imię dla faceta.

— Oj tam... — machnęła ręką. — Ale w sumie to jestem dość męska — powiedziała i znów wzięła łyk napoju.

Omiótł ją wzrokiem. — Nie powiedziałbym — prychnął.

Dziewczyna głośno westchnęła. — A ty jak masz na imię? Nie będę rozmawiać z kimś, kogo imienia nawet nie znam.

— To nie rozmawiaj — odpowiedział oschle, by ją spławić.

— No weź! — krzyknęła zdesperowana, łapiąc go za ramię. Szybko strząchnął z siebie jej ręce. Nie lubił dotyku, już szczególnie takiego niespodziewanego i od nieznajomych osób. Nastała cisza, przerywana siorbnięciami napoju. Siedzieli w ciszy dobre parę minut, a chłopak miał nadzieję, że Ash w końcu odpuści. Dopiła energetyka i wstała. Już myślał, że ma zamiar sobie pójść, ale ona tylko położyła na kostce brukowej puszkę i zgniotła ją nogą. Wrzuciła kawałek blachy do stojącego obok kosza i z powrotem usiadła obok niego. Tym razem to on westchnął.

— Nie dasz mi spokoju, prawda? — spytał, unosząc brwi.

Dziewczyna potakująco kiwnęła głową. Cieszyła się, że to zrozumiał.

— Jeśli jestem w stanie, chcę ci pomóc — powiedziała łagodnie. Jej kolana były zwrócone w jego kierunku, a na nich spoczywały jej dłonie z dużą ilością złotych pierścionków. Bawiła się nimi, zdejmując z palców i przekręcając. Chyba nieco się denerwowała.

— Dlaczego? — dopytywał. — Dlaczego miałabyś chcieć mi pomóc? Przecież nie będziesz mieć z tego żadnych korzyści — słusznie stwierdził. Zupełnie nie rozumiał jej zachowania.

Dziewczyna posmutniała. Zostawiła w spokoju biżuterię i położyła ręce sztywno.

— Kiedyś — zaczęła. – Kiedyś moja koleżanka chodziła ciągle smutna. Ignorowałam to, bo nie byłyśmy jakoś bardzo blisko. — westchnęła ciężko. — Jakiś czas później rzuciła się pod pociąg. — Na jej twarzy było widać ogromny ból i poczucie winy. — Wtedy przyrzekłam sobie, że nie będę obojętna wobec cierpienia innych ludzi — podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. — Czasem nawet zwykłą rozmową możesz zapobiec tragedii — powiedziała smutno.

Obwiniała się. Nie musiała nic mówić. Było to słychać w jej głosie. Gdyby tylko mogła, cofnęłaby czas, ale że jest to niemożliwe, chce w ten sposób odpokutować swoje winy, chociaż nie zrobiła nic złego.

Zrobiło mu się jej trochę żal. Teraz, po usłyszeniu tej historii był w pewnym sensie zobowiązany, by się jej zwierzyć. Nie był nauczony tego, by mówić o swoich problemach, ale gdzieś słyszał, że takie wygadanie się dużo daje, a człowiek czuje się po nim później znacznie lepiej. Tak lżej.

— Gdy byłem mały, rodzice oddali moją młodszą siostrę. A teraz, gdy w końcu ją odnalazłem, jej adopcyjna matka nie chce ze mną nawet rozmawiać. Chyba boi się, że chcę im odebrać Allukę. A ja chcę tylko odnowić z nią kontakt. To jest w końcu moja siostra.

— Jak je znalazłeś? — spytała.

— Robiły tu zakupy — kiwnął głową w stronę supermarketu.

Dziewczyna mruknęła coś pod nosem i chwyciła się za brodę, opierając łokieć o kolano. Wyraźnie się nad czymś zastanawiała.

— Skoro robiły tu zakupy, muszą mieszkać w okolicy — stwierdziła. — W tym mieście mieszka ponad pięć tysięcy osób, może być trochę ciężko, ale znam kogoś, kto może mieć wgląd do spisu mieszkańców. Daj mi swój numer. Zobaczę, co da się zrobić.

Chłopak przedyktował jej swój nowy numer, który założył, by rodzina do niego nie wydzwaniała.

— Super. A teraz, zdradzisz mi swoje imię? — spytała, unosząc brew.

— Killua — odpowiedział w końcu.

— W takim razie Killua — zaczęła, dumnie wysuwając pierś do przodu. — Gwarantuję ci, że znajdziesz swoją siostrę — zapewniła. — A ja ci w tym po mogę!

🧩
🧩🧩
🧩🧩🧩

Kto się tego spodziewał?

Ashiniko od trochę innej strony...

Uświadomiony |¦hunter x hunter¦| ☑Where stories live. Discover now