rozdział trzeci

254 22 20
                                    


W drogim, mocno oświetlonym mieszkaniu, do którego właśnie weszli, pachniało świeżo parzoną kawą.

— Witam, napijecie się czegoś? — Już w progu przywitał ich na oko trzydziestoletni właściciel posiadłości. Lekko ich to zaskoczyło, gdyż spodziewali się, że drzwi otworzy im gosposia.

— Poproszę wodę — odpowiedział Zoldyck, przeczesując dłonią długie włosy.

— Ja podziękuję — odparł Hisoka czując na sobie wzrok mężczyzny. Wyglądał na przyjaznego, o ile w ogóle można tak nazwać kogoś, kto zleca komuś zabójstwo. Twarz pokryta delikatnym zarostem była promienna, a on delikatnie się uśmiechał.

Zaprowadził ich części mieszkalnej przeznaczonej do rozmów biznesowych. Na środku pomieszczenia stało klasyczne, masywne biurko, a za nim wygodny fotel, na którym się rozsiadł, polecając im zająć miejsca naprzeciwko, na dwóch przyszykowanych specjalnie dla nich krzesłach.

Na meblu stał mały pojemniczek z wizytówkami, z których Hisoka wyczytał, iż jego pracodawca ma na imię Hikari Yamada. Być może było to diabelnie nieprofesjonalne i nieco głupie, ale do tej pory nie miał o tym pojęcia i wcale nie było mu z tym źle.

— Nastąpiła mała zmiana planów. W przyszłym tygodniu organizuję bankiet — mężczyzna odezwał się pierwszy. Przystawił filiżankę do ust i upił łyk czarnego napoju. — By nie rzucać się w oczy potrzebujemy pary osób, sprawiający wrażenie młodych małżonków, tak więc Panie Zoldyck, zjawi się Pan na nim z pewną sympatyczną panienką. Proszę się nie obawiać, dziewczyna zna się na rzeczy — Mówił naprawdę przekonująco. Mimo to, Illumi wolałby już teraz, nie dopiero w dniu bankietu, wiedzieć, z kim będzie pracował.

— Rozumiem, że ja nie jestem potrzebny? — wtrącił Hisoka. — A gdyby tak przebrać Illumiego za babę? To nie byłby problem — zaproponował, na co zarówno pracodawca jak i Illumi zgromili go wzrokiem. Wyraźnie czuł skierowaną w jego kierunku negatywną aurę.

— Dobra, już nic nie mówię. — W obronnym geście wyciągnął dłonie przed siebie.

— Proszę wybaczyć, ale nie potrzebuję tak charakterystycznych osób, które nie potrafią wtopić się w tłum — odparł zmieszany i wymownie spojrzał na Hisokę.

Morow prychnął pod nosem. Czyli fatygował się tu zupełnie niepotrzebnie. Czuł, że zwyczajnie traci tu swój cenny czas.

Drzwi do pomieszczenia uchyliły się, a do środka jak błyskawica wparowała krągła niewiasta, którą mieli okazję już dzisiaj spotkać.

— Przepraszam za spóźnienie, szefie! — powiedziała nieco zbyt głośno, wymachując papierową torebką. Położyła ją na biurku, a przez kawałek folii sprasowany z papierem prześwitywały croissanty z czekoladą. Kto by pomyślał, że tak wysoko postawiony człowiek lubuje się w tak pospolitych przekąskach?

— To właśnie jest Ashiniko — przedstawił dziewczynę. — To z nią będziesz pracował.

Przedstawicielka płci pięknej puściła mu oko i kiwnęła na niego głową, nie kłopocząc się nawet, by podać mu dłoń.

— My się już znamy. — Kobieta zmrużyła oczy i posłała mu uśmiech równie fałszywy, co szeroki. Jak miał się niedługo przekonać, ten kpiący uśmieszek prawie nigdy nie schodził jej z twarzy.

Siedząc na niskiej komodzie, znajdującej się w rogu pokoju, z nogą założoną na nogę, zaczepnie machała stopą odzianą w masywne, sportowe buty na platformie, przyglądając się swoim paznokciom. Tak naprawdę patrzyła na nich, a dwójka rówieśników dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Śledziła każdy ich ruch i nasłuchiwała każdego dźwięku, który opuścił ich usta. Być może robiła to z nudów lub czystej ciekawości, ale nie wykluczali też innych możliwości. Nie można było jej lekceważyć. Kto wie, co chodziło jej po głowie. Przez jej obecność, dalsza rozmowa była już nieco mniej komfortowa.

— Połowę umówionej kwoty wpłacę na konto już dzisiaj, resztę po wykonaniu zadania — mężczyzna zgrabnie unikał słowa "zabójstwo". Być może obawiał się podsłuchów, a może tak mocne, bezpośrednie słowo nie chciało przejść mu przez gardło. Ale czy to nie ironiczne, że człowiek zlecający morderstwo bał się użyć na głos takiego słowa?

— Rozumiem. Czy to wszystko? — Ton głosu Illumiego był spokojny, wyuczony i aż nazbyt profesjonalny.

— Tak. Ashiniko, odprowadź proszę panów do wyjścia — polecił.

Przez jej twarz przeszedł grymas niezadowolenia, jakby ktoś właśnie przeszkodził jej w czymś bardzo ważnym, a przecież wpatrywała się w ekran swojego smartfona i Illumi mógłby przysiąc, że taka dziunia jak ona spędza na przeglądaniu instagrama cały swój wolny czas.

Przegryzła pomalowane czerwoną szminką usta i niechętnie zwlokła się z siedziska. Zalotnie kołysząc szerokimi biodrami wyszła z pomieszczenia, a dwudziestodwulatkowie udali się za nią.

Weszli do windy, a rudowłosa przycisnęła przycisk z cyfrą zero. Mężczyźni stanęli za nią. Drzwi powoli się zamknęły.

— Zawsze robisz takie odjechane rzeczy w trakcie przerwy w pracy? — Morow zwrócił się do kobiety.

— Czasami. Pilnuję swojego terenu. Takie śmiecie nie będą się po nim panoszyć — odpowiedziała uśmiechając się kpiąco. Spojrzała na niego przez ramię. — A ty? Zawsze wpadasz z kłopoty, gdy tylko wychodzisz z domu? — spytała zaczepnie, podejmując tą niezobowiązującą rozmowę.

— Cóż, jestem dość niegrzecznym chłopcem — zmrużył oczy, a kąciki jego ust poszybowały wysoko w górę.

— Świetnie, takich lubię — pogłębiła uśmiech, patrząc w pustą przestrzeń przed sobą.

Zoldyck stał sztywno, czując się nieco zażenowany wymianą zdań, których był świadkiem. Na jego szczęście dojechali do końca. Drzwi otworzyły się, a Ashiniko sprawiała wrażenie, jakby nie miała zamiaru ruszyć się ani o krok. To oznaczało, że w tym momencie należało się pożegnać i pójść w swoją stronę.

— My się już chyba widzieć nie będziemy — rzucił Hisoka. — Tak więc żegnam piękną panią — ujął jej dłoń, chcąc złożyć na niej delikatny pocałunek, lecz dziewczyna natychmiastowo ją zabrała. Wyglądała na trochę złą.

— Bądź cicho — powiedziała stanowczo, a jej twarz przyjęła poważny wyraz. — Czekam, aż odezwie się twój kolega. — Odwróciła się do Illumiego i uśmiechnęła najpiękniej, jak tylko potrafiła.

— Do widzenia — rzucił po chwili namysłu. Co innego miał powiedzieć? I dlaczego chciała, by cokolwiek mówił?

Ashiniko zdziwiła się. Zaraz po tym nadęła policzki, a jej twarz przybrała dość zabawny wyraz, na co złotooki zaśmiał się. Chcąc wybrnąć z niezręcznej, stawiającej ją w złym świetle sytuacji, również się zaśmiała. Co prawda sztucznie, ale jednak.

Teraz milczał również Hisoka, czekając, co powie Ashiniko. Wpatrywał się w nią tak intensywnie, że aż ją zawstydził. Na jej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce, które starała się ukryć, patrząc w podłogę.

— Tak. Do zobaczenia — podniosła głowę, a w jej głosie było słychać wymuszoną pewność siebie.
Chłopcy oddalili się, a ona machała im na pożegnanie tak długo, aż nie zniknęli za zamykającymi się drzwiami windy. Interesujący początek znajomości.

🧩
🧩🧩
🧩🧩🧩

Możecie pisać co sądzicie o Ashiniko.

Nieco się obawiam, czy nie będzie was denerwować...
To moja pierwsza oc, więc proszę o wyrozumiałość, heh

Chciałam się jeszcze pochwalić, że mam już napisane 5 całych rozdziałow i 4 inne na szkicu, a chyba nie jestem nawet w połowie...

W następnym rozdziale w końcu pojawi się Kurapika, choć aktualnie jestem w rozsypce, bo nie bardzo wiem, jak zabrać się do pisania...

Uświadomiony |¦hunter x hunter¦| ☑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz