rozdział czternasty

171 19 21
                                    


Tej piątkowej nocy Killua praktycznie nie zmrużył oka. Niezliczoną ilość razy przekręcał się z boku na bok, chcąc znaleźć dogodną pozycję, jednak było to na nic. Gdy tylko zapadał w płytki sen, od razu się wybudzał. Nie było to spowodowane żadnym hałasem, bo o tej porze wszyscy w jego bloku spali — raczej natłokiem myśli. Kłębiły się w nim wątpliwości i lęk przed kolejnym dniem, a trudne emocje pozostałe z poprzedniego dnia wciąż silnie się go trzymały.
Ale nie poddał się. Nawet, gdy za oknem pojawiły się pierwsze promienie słońca, dalej zażarcie próbował zasnąć. W końcu i on stracił samozaparcie i niechętnie wyszedł spod kołdry. Zapowiadał się ciężki dzień, a on jak na złość się nie wyspał. Czasem naprawdę miał wrażenie, że cały świat jest przeciwko niemu.

Wypił kawę i na spokojnie, bo nigdzie się spieszył, wyszedł z mieszkania z średniej wielkości torbą na ramieniu. Miał w niej ubrania na przebranie, bo miał zostać u Gona na jedną noc, no może góra dwie.
Zajął wolne miejsce w jednym z ostatnich wagonów pociągu. Przez niewyspanie trochę bolała go głowa, a tabletki jeszcze nie zdążyły zadziałać.

Nie mógł uwierzyć, że już za moment ujrzy Gona. Najlepszego przyjaciela, którego zostawił, przed którym uciekł. Nie, nie uciekał przed nim. Uciekał przed samym sobą i przed swoimi własnymi uczuciami. Prawdą było, że trwanie w tej relacji poniekąd go wykańczało. Nieodwzajemnione uczucie wcale nie zamierało, a z dnia na dzień zapuszczało jeszcze większe i mocniejsze korzenie. Killua dobrze wiedział, że to wszystko nie działało na niego dobrze. Choć Gon był cudowny, to nie był w stanie zapewnić mu całego pakietu tego, czego Zoldyck akurat potrzebował.

Killua chciał go kochać i być przez niego kochanym, ale tak szczerze i prawdziwie. Chciał okazywać mu to na każdym kroku, wymieniać z nim soczyste pocałunki i spać obok niego, ale nie tak, jak przyjaciel, a jak druga połówka.

To chyba właśnie dlatego wraz z zakończeniem liceum odciął się od niego. Wcześniej akceptował to, że przyjaciel nie odwzajemnia i nigdy nie odwzajemni jego uczuć, ale po czasie zaczęło mu to przeszkadzać. Czuł frustrację, gdy nie mógł go pocałować, a przecież bardzo tego chciał. Bał się, że chłopak w końcu znajdzie swoją miłość, a on będzie zmuszony patrzeć na jego szczęście z kimś innym u boku. Uciekł od tego. A teraz wracał z podkulonym ogonem, błagając go o wybaczenie, bo to nie w porządku tak nagle urywać kontakt z kimś, kto był dla nas tak ważny i kogo znało się tak długo. To bardzo przykre, by zapomnieć o przyjacielu.

Myślał, za ta rozłąka pozytywnie na niego wpłynie. Że może pozna kogoś innego, kogo pokocha miłością chociaż częściowo tak silną jak ta względem Gona.
Chociaż nie. On chciał tylko Gona. Tylko jego, albo nikogo.
Chciał zapomnieć, a paradoksalnie myślał o nim jeszcze częściej, niemal codziennie. A tej myśli zawsze towarzyszył żal.

Gdyby była tu Alluka, to ona zajęłaby jego myśli, a tak był skazany przebywanie sam na sam ze swoim umysłem, którego czasem nienawidził bardziej, niż swojej rodziny.
Powodów, dla których nie wziął jej ze sobą było wiele. Pierwszym była długa, dwugodzinna podróż w jedną stronę, która byłaby nużąca dla dziewczyny. Drugim to, że jej opiekunowie najprawdopodobniej nie zgodziliby się na tak daleką wyprawę nie wiadomo gdzie, nie wiadomo do kogo. Trzecim, że chciał porozmawiać z Gonem o sprawach, które Alluki w żadnym stopniu nie dotyczyły. Albo inaczej – dotyczyły aż za bardzo, więc musiał porozmawiać o nich tylko i wyłącznie z Gonem, bez innych świadków. Kolejnym powodem była niedawna sytuacja. Należał jej się przez jakiś czas odpoczynek i święty spokój. Nie miał sumienia, by po tak stresującym, wręcz traumatycznym zdarzeniu kazać jej jechać ze sobą do zupełnie nieznanego miejsca, prawie sto kilometrów od jej miejsca zamieszkania.

Zamyślony wpatrywał się w migający za szybą krajobraz. Zastanawiał się, w jaki sposób się z nim przywita. Czy zwykle „cześć" jest w porządku? Powinien go przytulić, podać rękę, czy nie robić zupełnie nic? Nie, samo myślenie o tym było głupie. Na pewno Gon już w progu wpadnie w jego ramiona. Uśmiechnął się na tę myśl. A co, jeśli nie? Co, jeśli jest na niego zły? Ma mu za złe to, że tak długo się nie odzywał?
Myślenie o tym było bez sensu. Co będzie, to będzie. Jak długo by tego nie analizował, i tak nie będzie w stanie przewidzieć przyszłości. Ludzie są nieprzewidywalni, gdy kierują nimi emocje.

Uświadomiony |¦hunter x hunter¦| ☑Where stories live. Discover now