rozdział piętnasty

181 18 25
                                    


🧩

W tym opowiadaniu Mito jest nie kuzynką, a ciocią Gona. Tak po prostu bardziej pasowało mi do fabuły. Za możliwe utrudnienia w zrozumieniu tekstu przepraszam.

🧩

Elegancko ubrana, młoda kobieta szła dumnie przed siebie. Rozglądała się, jakby kogoś lub czegoś szukała, lub nie do końca wiedziała, gdzie się znajduje. Drobne stopy w sandałkach, które dodawały jej kilku centymetrów stawiała prosto, idąc tak, jakby była na wybiegu, choć ani wzrostu, ani sylwetki standardowej modelki nie miała. Mimo to, Ashiniko była naprawdę piękna.

Jej sylwetka delikatnie kołysała się, a wraz z nią duża, różowa torba, którą trzymała w prawej ręce. Z wyrazem znudzenia na twarzy zadzwoniła dzwonkiem, przechylając ciężar ciała na jedną nogę, delikatnie zagiętą w kolanie. Otworzyła jej około trzydziestoletnia kobieta, nieco zdziwiona jej widokiem. Wyglądała na miłą, a w oczy rzuciły się jej podobieństwa między nią samą a nieznajomą, takie jak podobny odcień włosów, kolor tęczówki oraz bladość skóry.
Powiedziała, że przyszła do Killui. Mito, bo tak się przedstawiła, zaprosiła ją do środka i zaprowadziła na górę — do pokoju (z tego co wyciągnęła z rozmowy) jej syna, przyjaciela Killui. Zastanawiające było to, że rudowłosa wyglądała na nie więcej niż trzydzieści pięć lat, a Gon musiał być rówieśnikiem Killui. Zagadkowe było również to, że niebieskooki nigdy nie wspominał przy niej o Gonie, co było dziwne, bo z relacji kobiety wynikało, że byli ze sobą bardzo blisko i chodzili kiedyś razem do klasy. Opcji było kilka — Mito albo używa świetnego kremu odmładzającego, albo urodziła bardzo, bardzo młodo, albo chłopak nie był jej biologicznym synem. Co jak co, ale nie wypadało o to pytać. Nawet ona, persona bardzo bezpośrednia uważała to za niewłaściwe i niegrzeczne.

Zostawiła ją przed drzwiami i z powrotem zeszła na parter. Ashiniko zapukała, a po usłyszeniu „proszę" weszła do środka. Na moment zawiesiła wzrok na nieznajomym chłopaku, po czym z wyrzutem spojrzała na siedzącego obok niego Zoldycka. Zdecydowanym ruchem zamknęła za sobą drzwi.

— Kazałeś mi jechać prawie sto kilometrów w jedną stronę tylko po to, by mnie przeprosić? — Położyła dłoń na biodrze. — Przez ciebie właśnie zmarnowałam cztery cenne godziny mojego czasu. — Ton jej głosu był ostry i nieprzyjemny, ale nie krzyczała. Nie chciała awantur w cudzym domu i nie chciała również zamartwiać niczemu nie winnej kobiety, znajdującej się piętro niżej.

Zoldyck poruszył się niespokojnie, a Gon położył Killui dłoń na ramieniu i obrzucił go spojrzeniem mówiącym, iż nie jest to czas i miejsce na kłótnie. Nakrzyczał na nią, więc teraz to on musiał uchylić głowę i jej wysłuchać. Gon miał rację mówiąc, że musi ją przeprosić, ale przecież Ash też nie była bez winy.

— Usiądź — polecił jej uprzejmie gospodarz. Był barczysty, a jego orzechowe oczy, choć węższe, przypominały te należące do Mito. Teraz już nie miała wątpliwości co do tego, że muszą być w jakiś sposób spokrewnieni.

Podeszła do biurka i usiadła na pustym blacie. Założyła nogę na nogę i splotła palce jak do pacierza. — No słucham. — Wyczekująco wpatrywała się w Killuę.

Chłopak już otwierał usta by się odezwać, gdy do ich uszu dotarło pukanie, a do pokoju weszła matka Freecss'a.

— Jest gorąco, szczególnie tu na piętrze, więc pomyślałam, że chcielibyście napić się czegoś zimnego. — Uśmiechnęła się ciepło. Podeszła do biurka i zaczęła przekładać z tacy na blat trzy szklanki z zimnym napojem. Teraz Ash czuła się trochę niekomfortowo z tym, że właśnie tam siedziała, jednak nie zmieniła miejsca.

Uświadomiony |¦hunter x hunter¦| ☑Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin